Biedronka wywala plastik i pokazuje liczby. Aż kręci się w głowie
Liczby nie kłamią, zastąpienie plastiku robi różnicę – ale co, jeśli korzyści jest więcej?

Biedronka poinformowała, że rezygnuje z plastikowych doniczek na rzecz "lekkich, w pełni recyklingowalnych rożków". Już 50 proc. dostaw ziół do sklepów realizowanych jest w nowym opakowaniu, co pozwala na ograniczenie zużycia plastiku o ponad 14 ton rocznie.
Od liczb może zakręcić się w głowie. 14 ton plastiku rocznie, a to tylko doniczki na zioła. Dopiero rezygnacja z surowca pokazuje, jak jest on wszechobecny i powszechny. Na szczęście, jak widać, można od niego uciec i poszukać alternatyw.
Statystyki statystykami, ale Biedronka zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. Bez plastikowych doniczek będzie nam naprawdę lepiej i mowa tu nie tylko o środowisku. Skoro nowe są lżejsze, to pierwsza korzyść jest już na etapie dźwigania zakupów.
Wytrzymały, jak zapewnia sieć, rożek z monomateriałowego polipropylenu (PP) chroni korzenie i utrzymuje odpowiednią wilgotność, "co przekłada się na świeżość i intensywny aromat ziół".
- Usunięcie doniczek z tworzywa sztucznego to kolejny krok w kierunku bardziej zrównoważonego handlu. Cieszymy się, że możemy zaoferować klientom produkt, który jest nie tylko smaczny i świeży, ale również przyjazny dla planety – zapewnia Katarzyna Grabarska, starsza menadżerka ds. ekoprojektowania opakowań w sieci Biedronka.
Biedronka zaznacza, że nowe opakowanie to nie tylko "ukłon w stronę planety", ale także "troska o jakość produktu". Najlepiej byłoby poczuć i posmakować różnicę samemu, ale taki ślepy test byłby trudny w realizacji, więc trzeba zaufać Biedronce, że zmiana jest na plus. Wprawdzie sklep nie wskazuje, o ile zioła mogą być intensywniejsze (i czy w ogóle) i jak długo zachowają świeżość, ale jednak zwraca uwagę na jakość. Czyli odejście od plastiku pomogło wypracować nowe rozwiązania, bez strat dla klientów. A kto wie, być może okażą się lepsze niż te dotychczasowe.
Tym bardziej że według Biedronki monomateriałowy PP nie wymaga separacji różnych tworzyw, co "znacząco ułatwia recykling i zwiększa szanse na ponowne wykorzystanie materiału".
Możemy uznać te opisy za typowo marketingowe hasła, ale co, jeśli trzymanie się kurczowo plastiku oznaczało, że koniec końców na tym traciliśmy? Dla producentów było to wygodne, bo materiał był tani, wygodny, powszechny w użyciu. Może jednak inne opcje były lepsze - jak te, które wchodzą do użycia teraz - tylko że nie było motywacji, by je wdrażać. Okazuje się – eureka! – że mamy dostęp do surowców ułatwiających recykling.
Presja ma więc sens. Warto było rezygnować z plastikowych słomek i wywierać nacisk na producentów czy sieci. To właśnie takie wymogi zwiększają szanse na innowacje, nawet na te drobne – w końcu trzeba kombinować, by zastąpić plastik, który nam szkodzi. A lepsza alternatywa może być tuż za rogiem. Gdybyśmy machnęli ręką uznając, że to nic nie da, zostalibyśmy m.in. przy bardziej problematycznych w recyklingu doniczkach. A teraz, proszę bardzo, mamy lżej, przynosząc do domu zioła. Niby nic, a jednak.
Chciałbym, żeby podobną zmianą był system kaucyjny
Jeszcze przed 1 października widziałem na sklepowej półce wodę sprzedawaną w wielorazowej butelce. Była droższa, ale za to butelkę można zachować i wlewać własną. Sprytne rozwiązanie. Nie rewolucyjne, bo opakowania wielorazowe od dawna są w sprzedaży, ale jednak zachęcające do zmiany. Pod ręką w sklepie ma się produkt, który zachęca do ponownego użycia. To krok w naprawdę dobrą stronę.
Póki co producenci kombinowali, jak ominąć system kaucyjny, ale może zamiast absurdalnych butelek o dziwnych pojemnościach doczekamy się popularyzacji wielorazowych opakowań? Rozwiązań, które pokażą, że warto działać inaczej? Wbrew pozorom drobne zmiany też mają znaczenie.
Zdjęcie główne: Magda Wygralak / Shutterstock