Google uśmierca Inboksa. Radzimy, jaką aplikację do obsługi poczty wybrać
Google wyłącza Inboksa, którego ukochała sobie duża grupa zaawansowanych użytkowników. Wielu z nich właśnie teraz szuka odpowiedniego klienta poczty do zapełnienia software’owej luki. Czego używa redakcja Spider’s Web? Gmail, Outlook czy mail.app?
Największe zalety i najbardziej uprzykrzające wady aplikacji do obsługi poczty - w oczach blogerów Spider's Web.
Rafał Gdak - Mail.app i Edison Mail
Jestem rozdarty. Od przesiadki na ekosystem Apple’a nie korzystam z webowej wersji Gmaila. Na Macu używam zatem systemowego klienta Mail.app. Działa bez zarzutu i pozwala obsługiwać wiele kont pocztowych. Być może nieco trąci myszką wygląd aplikacji, ale to tak naprawdę wtórny problem.
Dziś pocztę przeglądam przede wszystkim na urządzeniu mobilnym. Dlatego szukałem rozwiązania, które ułatwiłoby obsługę e-maila zarówno na laptopie, jak i smartfonie. W takim układzie naturalnym wyborem powinna być domyślna aplikacja Mail na iPhonie. Niestety brak powiadomień push dla kont Gmail zmusił mnie do szukania alternatywy. Przetestowałem wiele rozwiązań, m.in. aplikację Newton Mail, która niebawem przestanie być wspierana. Próbowałem też aplikacji Google’a, ale sposób przełączania się między kontami okazał się niewygodny. Ostatecznie wybrałem Edison Mail - aplikacja pozwala przeglądać maile zarówno dla poszczególnych kont, jak i grupuje je w jednej skrzynce odbiorczej. Z tego widoku korzystam najczęściej. Oprócz opcji All inboxes klient oferuje również grupowanie poczty wysłanej dla wszystkich kont, a także koszów. Bywa to przydatne i ułatwia pracę.
Od kilku lat staram się, by moja skrzynka odbiorcza była pusta lub prawie pusta. Udaje mi się to dzięki folderom. Nie trzymam się jednak kurczowo idei inbox zero. Gdy wiem, że sprawę z maila załatwię w ciągu 2-3 dni, może on przeleżeć w folderze odebrane. Staram się jedynie, by maile sie nie nawarstwiły, tworząc bałagan nie do opanowania.
Marcin Połowianiuk - gonię za inbox zero.
Kiedy korzystałem z Windowsa, używałem Gmaila tylko w przeglądarce. Dwa lata temu przesiadłem się na Maca i od tej pory używam systemowego klienta Mail, który sprawdza się świetnie. Nie jest może szczególnie rozbudowany, ale spełnia wszystkie moje wymagania. Na smartfonie niezmiennie króluje aplikacja Gmail.
Ważniejszy od aplikacji jest jednak sposób zarządzania mailami. Od wielu lat na wszystkich skrzynkach dążę do stanu inbox zero. Całkowity zen udaje się osiągnąć rzadko, ale archiwizacja maili to jeden z moich najlepszych cyfrowych nawyków.
Łukasz Kotkowski - zabrali mi Inboxa
Z aplikacjami do obsługi poczty nie mam dobrych doświadczeń. Co znajdę jakąś, która mi odpowiada, to ta znika z rynku. Tak było z doskonałym Mailboksem, a teraz z Inbox by Gmail. Na tle archaicznego w wyglądzie i działaniu Gmaila, Inbox jaśniał jak minimalistyczna gwiazda. Przez ostatnie lata tak bardzo przyzwyczaiłem się do jego unikalnego sposobu działania, że gdy wracam do Gmaila czuję się, jakby ktoś posadził mnie przed komputerem z MS-DOS.
Na zmianę przyzwyczajeń mam czas do marca 2019, kiedy to Google finalnie ubije Inboxa i prawdę mówiąc nie wiem, dokąd wtedy pójdę. Wiem już, że Gmail kompletnie mi nie „siada”. Outlook Microsoftu jest cudowny na mobile, ale na desktopie to przeładowany do granic możliwości potwór. Kusząco wygląda aplikacja „Poczta” w Windows 10, ale ona z kolei jest aż nazbyt uboga.
Dopóki więc Google ostatecznie nie odbierze mi dostępu do Inboxa, będę korzystał z Inboxa. Ta aplikacja sprawiła, że naprawdę polubiłem komunikację mailową. Gdy odejdzie, najpewniej znów zacznę ją nienawidzić.
Piotr Grabiec - porzuciłem Gmaila na rzecz poczty iCloud
Korzystam z iPhone’a, iPada i Maca, a po ich zakupie szybko przesiadłem się z webowego Gmaila na systemowy Mail.app. Aplikacja mają niemal wszystko, czego mi potrzeba. Doskwierał mi wyłącznie brak powiadomień push z poczty Google’a w systemowej aplikacji na iOS, więc zacząłem się rozglądać za rozwiązaniem tego problemu.
Najlepszym kolejnym krokiem w moim przypadku okazało się… porzucenie wykorzystywanego od lat Gmaila na rzecz poczty iCloud. Mam adres w atrakcyjnej domenie @me.com, z którego piszę wszystkie maile, a poczta Google’a przekierowuje teraz na niego wszystkie wiadomości od osób, które mają zapisany stary adres.
Patryk Fijałkowski - Jestem prostym człowiekiem
Jeśli siedzę przy komputerze, otwieram taką przeglądarkę Google Chrome i w pasku do wpisywania adresów wpisuję: gmail.com. Bez “www”, bo nie trzeba. Stamtąd wchodzę na swoją skrzynkę. Z kolei na telefonie otwieram taką aplikację, co nazywa się Mail. I tam, wyobraźcie sobie, jest mój mail. Na tym kończy się moja wiedza na temat klientów do przeglądania wirtualnej poczty.
Nigdy nie odczuwałem potrzeby, żeby ją pogłębić. Być może gdyby miał pracę, w której dziewięćdziesiąt procent czasu spędzam, śląc stosy elektronicznych listów, rozejrzałbym się za jak najwygodniejszą, najlepiej zoptymalizowaną opcją. Ale nie mam. Podstawy starczą mi więc w stu procentach.
Karol Kopańko - Gmail król
Od lat jestem wierny Gmailowi - jego elastyczności, szybkości działania i przejrzystości. Działa idealnie zarówno kiedy trzeba odkopać maila sprzed 5 lat, jak i kategoryzować najnowsze wiadomości. Same kategorie to obok niedawnego redesignu najlepsze, co spotkało Gmaila w ciągu ostatnich lat.
Aplikacja doskonale spisuje się na telefonie, tablecie i w przeglądarce, czego nie mogę niestety powiedzieć o Outlooku. choć niekiedy kuszą mnie rozbudowane funkcje związane ze spotkaniami czy zarządzaniem kalendarzem, to powolna machina Microsoftu zawsze odrzuca mnie po kilku dniach użytkowania. Outlook nie jest jednak zły. To po prostu nr 2.
Przemysław Pająk
W sprawie poczty e-mail jestem mocno staroświecki i konserwatywny. Lubię porządek, własny system; nie lubię, jak ktoś chce mi wywracać ustalony porządek rzeczy. A tak się niestety niekiedy zdarza, gdy dostawcy programów, z których korzystam, próbują w nich grzebać.
Od lat hołubię jednej podstawowej zasadzie - inbox zero. Dla mnie e-mail to podstawa pracy, którą wykonuję. Świętość. Nie odejdę od komputera, gdy wszystkich maili nie ogarnę. Nie skończę pracy, gdy nie przeczytam maili i nie przeniosę ich na konkretne zadania. Tak to u mnie bowiem działa - mail przenoszony jest na zadania w Things (mój ulubiony program do projektów/zadań) lub jest odznaczony jako przyjęty do wiadomości, bądź też ląduje w koszu jako nieważny (jakieś 90 proc. maili, jakie dostaję).
Korzystam z poczty Gmail. Jednak na komputerze obsługuję go via systemowa aplikacja Mail (w systemie macOS oczywiście), którą uważam za absolutnie najlepszy klasyczny program do obsługi poczty. Z kolei na smartfonie korzystam aktualnie z oficjalnego klienta Gmaila i choć nie jest on ani idealny, ani przesadnie ładny - a ja bardzo lubię otaczać się aplikacjami, serwisami, usługami, których wygląd mi się podoba - to nie widzę na horyzoncie lepszej alternatywy.
Aaa, i żadne wynalazki typu automatyczne sortowanie maili, czy domyślne odpowiedzi, przypomnienia o konieczności odpowiedzenia na maila, mnie nie interesują. Mail bowiem - jak pisałem - jest dla mnie absolutną podstawą pracy. A że w pracy jestem niezwykle uporządkowany, to i maile mam pięknie uprzątnięte.