REKLAMA

Uber zwalnia. Czy ktoś zatrzyma tę spiralę biznesowego nonsensu?

Jedna z najbardziej wartościowych prywatnych firm świata, wyceniana aktualnie na ok 62 mld dol. Przy okazji jedna z najszybciej rozwijających się licząc przychody, które zbliżają się do 10 mld dol. rocznie. I co? Nagłe spowolnienie.

Uber - 3 miejsca docelowe i chat w aplikacji / Uberpool
REKLAMA
REKLAMA

Przychody Ubera w drugim kwartale 2018 r. spadły o 200 mln dol w porównaniu do pierwszego kwartału - z 2,7 do 2,5 mld dol. Wzrost biznesu rok do roku również zmalał - z 67 proc. do 51 proc. Dodajmy do tego kolejny wzrost straty netto - z 577 do 659 mln dol. - i mamy potężny znak zapytania wiszący nad Uberem.

No bo jak to?

Przecież do tej pory Uber tłumaczył swoje potężne straty - uwaga: w ciągu prawie 10 lat swojej działalności Uber stracił już… ponad 11 mld dol. - niesamowitymi wzrostami zasięgu oraz przychodów. W ten sposób uzasadniano kolejne potężne inwestycje, dofinansowywanie ważnych dla firmy rynków, by skuteczniej walczyć z korporacjami taksówkowymi (notoryczne oskarżenia o dumping).

A tu się nagle okazuje, że nie tylko wzrost przychodów wyhamował, co także podstawowy dla Ubera biznes przewozu ludzi. Wyniku nieco broni Uber Eats, czyli usługa dowozu jedzenia do klientów w miastach, ale to wciąż relatywnie mały biznes w porównaniu do podstawowego, by mógł odwrócić negatywny trend.

Uber mocno inwestuje też w technologię autonomicznych pojazdów - wydał na nie 200 mln dol. w ostatnich 18 miesiącach, co oznacza ok 30 proc. wartości kwartalnej straty. W wywiadzie dla CNBC, któremu Uber przedstawił wyniki kwartalne (jako firma prywatna nie musi tego robić publicznie), szef firmy Khosrowshahi dowodził, że Uber stawia na platformy przyszłości: Uber Eats, e-rowery i skutery, przyjazne środowisku Express Pool oraz usługa Freight. To jednak wciąż pieśni przyszłości. Jeśli spowolnienie rozwoju biznesu ma miejsce na koronnym dla Ubera rynku przewozu osób już teraz, problem jeszcze większych strat kwartalnych może wymknąć się spod kontroli.

Uber wciąż ma jednak 7,3 mld dol. w gotówce na swoich kontach.

Wiemy więc, że inwestorzy wyłożyli dotychczas na Ubera 17,3 mld dol., co jest bezprecedensowo wysoką kwotą w historii, szczególnie jeśli przyjmiemy, że to kasa w zasadzie na eksperymenty i globalny wzrost. Pytanie, czy i kiedy kurek dopływu kasy zostanie zakręcony.

Uber planuje wejść na giełdę w 2019 r.

I zapewne mimo gigantycznych strat, malejącej dynamiki wzrostu biznesu i braku widoków na przebicie progu rentowności, uda mu się zdobyć sympatię inwestorów, dla których – szczególnie w przypadku spółek z segmentu tech – od dawna liczy się bardziej marketingowy splendor, szeroko zakrojona znajomość marki i metka innowatora rynku, aniżeli zdroworozsądkowe podejście do finansów spółki.

REKLAMA

Przy wycenie opiewającej na kilkadziesiąt miliardów dolarów, wszyscy inwestorzy Ubera wyjdą na swoje z nawiązką, gdy firma upłynni swoje akcje na giełdzie. I o to zapewne chodzi. Widzieliśmy wcześniej jak to się robi na przykładzie Twittera czy Snapchata – spółek tech, które nie zarobiły ani centa w swojej historii, a weszły na giełdę i się na niej utrzymują mimo braku rentowności (choć Twitter pokazał ostatnio pierwszy zysk w swojej historii).

Smutne.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA