Maciej Orłoś działa w internecie na własną rękę. Ta historia jest o wiele ciekawsza, niż wskazywałby nagłówek
Trochę będzie w tym wpisie o Macieju Orłosiu, trochę o Wirtualnych Mediach.
Okazuje się, że Maciej Orłoś krótko po rozstaniu z telewizją Wirtualnej Polski postanowił zacząć działać w internecie na własną rękę.
Trochę o Wirtualnych Mediach
Jak bardzo „łamiącą” wiadomością jest ta informacja, najlepiej niech świadczy fakt, że Orłoś ze swoim programem wystartował w styczniu, a pierwsze branżowe media odnotowały to trzy dni temu. Mówię o serwisie Media2.pl.
W tym miejscu wyjaśnię dlaczego tak ostentacyjnie kpię sobie, co i rusz, ze swoją drogą całkiem dobrego portalu Wirtualne Media. Orłoś ruszył w styczniu, Media2.pl dokopały się do tego 3 dni temu. I nagle na Wirtualnych Mediach, 2 dni temu, cud zbiegów okoliczności. Autor o wiele mówiącym nazwisku „jd” zupełnie przypadkiem również odkopuje autorską audycję znanego dziennikarza na Facebooku.
Niestety, nie jest to odosobniony incydent, ale moim zdaniem bardzo nieelegancka praktyka medialna, z której niektóre portale (pisałem ostatnio o słabości internetu radiostacjowego) słyną w internecie. Charakter tego, jak „odnajdują” newsy wykopane przez swoich bezpośrednich konkurentów jest ostentacyjny. No przykre. Człowiek widzi to i czuje się równie niezręcznie, jak patrząc na Łukasza Jakóbiaka u „Ellen”.
Trochę o Macieju Orłosiu
Wracając do Macieja Orłosia. Dziennikarz definitywnie pożegnał się z Wirtualną Polską, co moim zdaniem nie jest dużym zaskoczeniem. Telewizja Wirtualnej Polski, cóż... no nie ma tam histerii. W sierpniu 2016 r. jakby proroczo pytałem na Spider’s Web „Czy istnieje Maciej Orłoś bez Teleexpressu i czy istnieje Teleexpress bez Macieja Orłosia?”. Wydawało mi się, że dziennikarz jest częścią większego planu, ma wspomóc ambicje portalu w walce o tradycyjną telewizję i widownię.
Jak donoszą Media2.pl, teraz znany dziennikarz ma zamiar kontynuować swój autorski, nadawany na żywo program na Facebooku. Mowa o „Okiem Orłosia”. Planowany jest jeszcze autorski kanał na YouTube i cykl podróży po Polsce w wakacje. O ile oczywiście całe przedsięwzięcie dożyje wakacji, za co nie dałbym sobie uciąć głowy. Program niby nazywa się "Okiem Orłosia", a tak naprawdę słuchamy głównie jego mało znanych gości.
Obejrzałem odcinek o wizerunku w sieci (#4) i to była ciekawa rozmowa, ale też jestem zdania, że format tej dyskusji nie ma szans, by przebić się do masowego widza w sieci. To niestety już nie ten dynamizm, nie ta formuła mediów, która jest w stanie utrzymać uwagę widza mającego wielką wolność wyboru i setki rozpraszaczy. Program był prowadzony tak, by zrozumiała go moja babcia (a mnie nudził truizmami), co oczywiście jest bardzo dobre w telewizji, ale nie jestem przekonany czy poradzi sobie w sieci.
To nie pierwszy pan z telewizji, który poszedł do internetu. Satyryk Michał Kempa trafnie kpił swego czasu, że Szymon Majewski na polskim YouTubie pałęta się gdzieś między Klocuchem a Bonusem BGC. Tomasz Lis pałętałby się pomiędzy Podziemna TV a Mariuszem Max Kolonko, gdyby nie dogrzewała jego programu strona główna Onetu. Ale do dyskusji publicznej już nie przebija się tak, jak w czasach programu TVP 2. Bardziej znany jest ze swoich tweetów, niż rozmów w sieci.
Okiem Orłosia okiem Kralki
Lubię Macieja Orłosia. Oni mu tam zrobili straszne świństwo, że nie prowadzi już Teleexpressu. Bo chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że wszyscy spodziewamy się, że pewnego dnia Dariusz Szpakowski po prostu zaśnie snem wiecznym w trakcie transmisji jakiegoś meczu (jakiegoś - panu Dariuszowi detale zbytnio nie przeszkadzają, to i my nie bądźmy drobiazgowi). I wszyscy się spodziewaliśmy, że pewnego dnia, gdzieś w 2060 roku, na wizji Maciej Orłoś ostatni raz zapowie teleexpresową kronikę osób pozytywnie zakręconych, po czym wyzionie ducha. Proszę się nie obrażać, te słowa, to wbrew pozorom wyraz hołdu dla niezwykłej pozycji medialnej wspomnianych osób. Może być, jeśli komuś wygodniej, metaforyczny.
Ale teraz? Ja to widzę tak - własny sklep z winami, kolejne książki dla dzieci i reklama banku za grube pieniądze. Bo który bank nie chciałby być promowany przez twarz Macieja Orłosia?