Apple robi świetną robotę w kwestii iPada. Zupełnie go nie potrzebuję, ale chciałbym go mieć
Serce krzyczy „kupuj!”, rozum odpowiada „ale po co ci to?”. Myślałem, że temat tabletu już dawno pogrzebałem, niczym temat odtwarzacza mp3, ale nowy iPad kusi jak nigdy wcześniej.
Zbliża się majówka i utęskniony urlop. Postanowiłem, że choćby się paliło i waliło, to nie zabieram na wyjazd laptopa. Nie i koniec. Detoks od internetu, newsów i całego socialmediowego zgiełku bardzo mi się przyda.
Czasami jednak natura geeka wygrywa ze zdrowym rozsądkiem. „Hej, przecież wieczorem będziesz chciał obejrzeć coś na Netfliksie”. „A co ze zdjęciami? Będziesz miał mnóstwo czasu na fotografowanie, więc na pewno będziesz chciał wieczorem przejrzeć i obrobić fotki”. „A co z backupem? Straciłeś już dane z jednej karty, czy nie lepiej byłoby robić codziennie zrzut materiału na dysk?”
Te wątpliwości towarzyszą mi od kilku tygodni. Tak, typowe problemy pierwszego świata, ale hej - który geek ich nie miał?
I tak sobie myślę: w sumie przydałby mi się iPad.
Być może sam siebie przekonuję, że potrzebuję tabletu. Być może robi to samo Apple, który kompletnie mnie zaskoczył. Premiera nowego iPada wzięła mnie niespodziewanie. Nie oczekiwałem niczego, a zobaczyłem urządzenie kompletne: dopracowane, szybkie, a do tego zaskakująco dobrze wycenione. 1600 zł za nowego iPada to naprawdę niewygórowany poziom cenowy, a za oceanem jest jeszcze taniej: 329 dol.
A przecież jeśli już kupować tablet, to tylko iPada. Mam świetne doświadczenia z iPadami i bardzo miło wspominam model Mini 2, który towarzyszył mi przez długi czas. Apple doprowadził tę kategorię do perfekcji, choć zasadność samej kategorii staje się coraz bardziej wątpliwa.
No i ten rysik.
Współpraca z Apple Pencil do niedawna była możliwa tylko na drogim iPadzie Pro. Włączenie obsługi rysika do najtańszego iPada jest zupełnie nie w stylu Apple, ale stało się faktem. Do tego Apple - jak zwykle - świetnie rozgrywa promocję tego rozwiązania. Nowe reklamy naprawdę zachęcają.
Nie jestem rysownikiem, a więc za rysikiem nie przemawiają w moim przypadku żadne rozsądne argumenty… przynajmniej na pierwszy rzut oka. Bo rysik mógłbym przecież wykorzystać do edycji zdjęć, co wydaje się przydatnym rozwiązaniem. Affinity Photo na iPada jest przecież mocno rozbudowane, a do tego w pełni wykorzystuje Apple Pencil.
Pytanie tylko… co z tego. Edycja zdjęć na tablecie jest świetna w czasie wyjazdów, ale na co dzień komputer jest przecież wygodniejszy. Sam jestem ciekaw, w jakim stopniu i w jakich projektach przerzuciłbym się na tablet.
Wbrew wszelkiej logice rysik jest świetnym dodatkiem.
Z rysikiem obcuję regularnie każdej jesieni, podczas testów nowego smartfona z serii Galaxy Note. Za każdym razem wydaje mi się, że to zbędny gadżet, po czym w czasie testów korzystam z niego codziennie, a po zakończeniu testowania przez kilka dni bardzo brakuje mi rysika.
Myślę, że podobnie byłoby w iPadzie. I tym sposobem Apple stworzył produkt, którego prawdopodobnie zupełnie nie potrzebuję, ale które wyjątkowo mocno do mnie przemawia. Naprawdę niewiele firm jest w stanie zrobić coś takiego.