Gnarbox 2.0 nabija fotografów w butelkę, ale twórcy gadżetu zebrali już prawie pół miliona dolarów
Podobno ludzie dzielą się na dwie grupy: tych, którzy robią backup i tych, którzy dopiero zaczną. Nawet jeśli masz opracowany system dysków i chmur, które świetnie sprawdzają się w domu i biurze, co z wyjazdami? Jest na nie sposób.
Hasło „backup w terenie” brzmi jak oksymoron, ale to nieprawda. Są możliwości, by na bieżąco zgrywać materiał bezpośrednio po każdej sesji zdjęciowej. Oczywiście można w tym celu użyć komputera, ale fotografowie i filmowcy oczekujący prawdziwej mobilności mają też do dyspozycji Gnarbox 2.0. A przynajmniej tak przekonują twórcy tego urządzenia.
Kopia danych w terenie jest możliwa bez komputera.
Gnarbox 2.0 to nowy wzmacniany SSD, wzbogacony o możliwość tworzenia kopii zapasowej bezpośrednio z kart pamięci, bez potrzeby korzystania z laptopa. Dysk jest wyposażony w czytnik kart SD i złącze USB-C, więc mamy dwie możliwości przeniesienia plików do pamięci urządzenia. Interfejs czytnika kart SD pozwala na transfer z szybkością 75 MB/s, a szybkość transferu przy złączu USB-C dochodzi do 450 MB/s.
Na obudowie znajduje się mały wyświetlacz OLED i zestaw przycisków, dzięki którym można obsługiwać urządzenie. Magazyn danych działa w oparciu o dysk NVMe SSD o pojemności od 128 GB do 1 TB.
Obudowa jest też uszczelniania i spełnia normę IP67. Od strony technicznej całość działa w oparciu o procesor Intel Atom 2,4 GHz, 2–4 GB RAM-u (w zależności od wersji), a akumulator pozwala na 5 godzin tworzenia backupu lub na 3 godziny edycji. Tak, edycji.
Gnarbox to także dostęp do aplikacji i mobilna edycja.
Gnarbox 2.0 jest wyposażony w Wi-Fi, dzięki czemu można go podłączyć do smartfona, co daje mnóstwo nowych możliwości. Oficjalna aplikacja - poza backupem - umożliwia wybieranie najlepszych kadrów, sekwencjonowanie plików oraz podgląd realizowany dzięki wbudowanemu silnikowi do przetwarzania zdjęć RAW.
Co więcej, aplikacja łączy się z zewnętrznymi usługami, np. z mobilnym Lightroomem CC lub z Dropboksem, dzięki czemu możemy od razu obrabiać pliki albo wysyłać je do chmury, co jest kolejną warstwą kopii zapasowej.
Gnarbox 2.0 został błyskawicznie sfinansowany w serwisie Kickstarter, gdzie osiągnął już przeszło 460 tys. dol. z zakładanej kwoty 75 tys. dol. i prawdopodobnie przebije sukces pierwszej generacji produktu, która przez cały okres zbiórki zebrała ponad 500 tys. dol. i została bardzo ciepło przyjęta przez odbiorców.
Gnarbox 2.0 z SSD o pojemności 128 GB kosztuje na Kickstarterze 299 dol. Wersja 256 GB kosztuje 379 dol., 512 GB - 449 dol., a 1 TB - 699 dol.
Czy Gnarbox 2.0 to całkowita nowość na rynku? Oczywiście nie.
Gnarbox 2.0 to urządzenie, które stara się wyważyć otwarte drzwi. Twórcy produktu mówią o Gnarbox jak o przełomie, a przecież dyski przenośne z opcją backupu nie są niczym nowym - nawet pomijając pierwszą generację Gnarboxa. Najpopularniejszym rozwiązaniem jest WD My Passport Wireless, dostępny także w wersji SSD.
To urządzenie również jest uszczelniane, może mieć napęd SSD i niezależnie od wersji ma czytnik kart SD umożliwiający backup bez komputera. Akumulator wystarcza na 10 godzin pracy, a dołączona aplikacja również umożliwia przeglądanie, edycję i udostępnianie plików.
Tym samym na Kickstarterze po raz kolejny mamy startup, który chce wymyślić koło na nowo. I to po raz drugi. Co więcej, już ponad 1000 osób postanowiło wesprzeć ten projekt. Osobiście bez wahania wybrałbym rozwiązanie WD, które jest sprawdzone i znane. Za dużym producentem idzie też serwis i wsparcie, których kickstarterowi twórcy nie zawsze są w stanie zapewnić. Na dodatek rozwiązanie WD jest tańsze.
I tak oto mamy kolejny hit Kickstartera, który ma... niewiele sensu. Choć - jak widać po pierwszym Gnarboksie i sukcesie zbiórki na Gnarbox 2.0 - znalazł już swoich amatorów.