Po uwolnieniu HBO GO, platformy cyfrowe i kablówki są w… lesie
Uwolnienie HBO GO od umów operatorskich jest wydarzeniem przełomowym dla polskiego rynku. I potężnym ciosem dla kablówek.
Niesamowicie dynamicznie zmienia się rynek telewizyjny. Jeszcze kilka lat temu z jednej strony prym wiodły tradycyjne stacje telewizyjne - w Polsce głównie TVN, który swoją ramówką definiował treści rozrywkowe oraz światek celebrycki - z drugiej strony w ryzach rynek trzymały kablówki, które nie pozwalały klientom na swobodny wybór interesujących ich stacji zmuszając do płacenia sporych pieniędzy za treści, które ich w ogóle nie interesowały.
Wszystko zmieniło się wraz z pojawieniem się w naszym kraju Netfliksa. Ten amerykański serwis streamingowy zmienił optykę rynku telewizyjnego w Polsce i zmusił innych do działania. W rezultacie w szybkim czasie rynek treści telewizyjnych, szczególnie tych premium, wkracza na ścieżkę, która wywróci wszystko do góry nogami.
Po pierwsze, kończy się hegemonia kablówek
Do tej pory było tak, że to kablówki decydowały o tym, co kto ogląda i za ile. Nie mając realnej konkurencji, telewizje kablowe pozwalały sobie na działanie mocno uprzykrzające życie klientów. Pakiety telewizyjne były zazwyczaj tak skonstruowane, by klient musiał płacić za stacje i usługi, którymi w ogóle nie był zainteresowany. Oczywiście zarabiały na tym podwójnie, bo za dostęp do nich - niechciany - płacili klienci, a za to, by dane stacje telewizyjne pojawiały się w pakietach płacili także właściciele tychże. A tak na zdrowy rozum - kto z nas potrzebuje 100 kanałów telewizyjnych, które mamy dostępne w naszych telewizorach?
Kablówki i platformy cyfrowe miały dwa wielkie atuty w swoich ofertach - sport na żywo plus telewizję premium, czyli głośne filmy i seriale. Oba wyrywane są im teraz z rąk w brutalny sposób.
Sport, czyli w zasadzie piłka nożna, która jest absolutnie najpopularniejszą telewizyjną dyscypliną sportową (w sezonie równać się mogą z nią tylko skoki narciarskie), przejął ostatnio Eleven Sports, który uwolnił transmisje od kablówek. Za 159 zł można wykupić roczny abonament i oglądać piłkę nożną na komputerach i urządzeniach mobilnych. To 13,25 zł miesięcznie, czyli taniej, niż w jakichkolwiek pakietach sportowych nc+, które do tej pory trzymało łapę na sporcie w tv.
Drugi atut, czyli telewizja premium, też jest teraz wytrącany z rąk kablówek. Rozpoczął Netflix, potem przyszedł Amazon i Showmax, który dość mocno postawił na lokalny kontekst swojej oferty w naszym kraju. W końcu dostajemy uwolnione HBO GO.
Platformy cyfrowe próbują kontratakować. NC+ mocniej stawia na własne treści telewizyjne z gatunku premium. Był Belfer, jest Kruk, za chwilę kolejne wysokobudżetowe rodzime produkcje. Polsat ponoć wraca mocniej do sportu i już wkrótce powalczy o bardzo łakomy kąsek na polskim rynku praw do transmisji sportowych, czyli polską ligę. Wykluczone jednak, by Polsat szczelnie zamknął dostęp do piłki w swojej cyfrowej platformie, oferta będzie zapewne łączona z serwisem ipla.
Te kontrataki platform cyfrowych - kto wie, może nawet skuteczne - nie zatrzymają jednego: rozwoju naturalnej konkurencji, która będzie skutkować dużo lepszą ofertą dla klienta, zarówno pod kątem jakości usług, jak i ich cen.
Po drugie, zmienia się rynek reklamowy
Telewizje żyją z reklam. Przy popularnych filmach i serialach, a w szczególności przy hitowych transmisjach sportowych, reklamowe spoty telewizyjne są najdroższe. Tracąc sport i telewizję premium, kablówki i platformy cyfrowe tracą potężną połać rynku reklamowego.
Zmienia się też częstotliwość i rodzaj reklam. W serwisach streamingowych przerywanie filmów i seriali blokami reklamowymi nie wchodzi w grę, co jest oczywiście doceniane przez użytkowników, którzy mają po uszy patologii reklamowej tradycyjnych stacji telewizyjnych. Reklama wchodzi mocno wewnątrz filmów i seriali w postaci lokowania produktów.
Każdy, kto ogląda transmisje piłkarskie w Eleven Sports zauważy też, że zmienia się też reklama w nich (choć nie wiem, czy akurat w tym przypadku na lepsze).
Z rynku kablówkowego zniknie więc wkrótce znaczna część pieniędzy. A to, wraz z przepływem know-howu ludzkiego i technologicznego w kierunku platform streamingowych, będzie oznaczało jego zmierzch. Mam wrażenie, że nastąpi to znacznie szybciej, niż wszystkim nam może się wydawać.