REKLAMA

Szukasz flagowca z niezłym akumulatorem? Niestety, pozostaje ci iPhone X

Mój stosunek do produktów Apple jest w redakcji powszechnie znany (i nienawidzony). Uważam, że "król" wcale aż takim znowu królem nie jest. Co najwyżej, bardzo wyniosłym, lubującym blichtr i uwielbienie książątkiem. Wiecie, to wciąż o wiele lepsza droga kariery, niż rolnika, który całymi dniami zrywa ryż. 

iphone x
REKLAMA
REKLAMA

Gdybym miał wybrać tylko jeden z używanych na co dzień produktów Apple'a, a drugi ktoś by mi zabrał... To znów wyróżniałbym się na tle redakcji, bo w odróżnieniu od moich kolegów wybrałbym nie MacBooka, a iPhone’a. Wynika to z faktu, że o wiele bardziej tęsknię za Windowsem, niż za Androidem. A może inaczej to ujmijmy - Apple o wiele lepiej jest w stanie rekompensować popularne rozwiązania w iOS, niż w macOS.

Generalnie tego swojego iPhone X bardzo lubię. Mam wrażenie, że jest produktem kompletnym. Że dopieszczono tutaj całe urządzenie i rozwiązania systemowe. Na Androidzie podobne odczucia miałem wyłącznie przy Samsungach. W telefonach OnePlus, LG czy HTC uderzała mnie pewnego rodzaju estetyczno-funkcyjna prowizorka. Trochę lepiej było pod tym względem w Xperiach, gdzie otrzymywaliśmy w miarę spójny ekosystem, ale akurat te urządzenia od 2011 roku z grubsza wyglądały tak samo, więc przekreślały się na własne życzenie.

Ale jeśli nie grozi ci głód, nie jesteś Tutsi ani Hutu, nie odróżniasz tych wszystkich systemów operacyjnych, androidów i chcesz mieć smartfon, który pozbędzie się największego mankamentu współczesnych technologii (w postaci uwiązania kablem od ładowarki), warto pochylić się nad iPhone X.

Czy iPhone X jest najlepszym smartfonem na rynku?

Nie, natomiast jest w czołówce i na takim etapie, że przy wyborze decydują już indywidualne preferencje. Dla mnie takim killer feature, który być może w wielu wypadkach będzie decydował o wybraniu danego urządzenia, jest czas pracy na baterii.

Otóż iPhone ma wbudowany o wiele mniejszy akumulator, niż jego konkurenci. A jednak jeszcze nigdy dotąd nie miałem smartfona, który tak dobrze zarządzałby energią. Biorę telefon do ręki, żadna zaplanowana ustawka. I relacjonuję wam aktualny wynik: po 31 godzinach pracy urządzenia, kilkudziesięciu minutach rozmów telefonicznych, jakimś standardowym Slacku czy Messengerze - 71 proc. baterii na kilkumiesięcznym już przecież telefonie.

Od czasu ostatniego akapitu upłynęło kilkadziesiąt godzin. Teraz mam 21 proc., telefon od ostatniego ładowania wytrzymał już 61 godzin (w użyciu 13,5). Nie była ta radykalna eksploatacja, ale na ten czas złożyły się ponad 2 godziny rozmów telefonicznych, powiadomienia z 2 dni rozgrywek Ligi Mistrzów, zabawa aplikacją Night Sky wykorzystującą AR i GPS czy 30 minut testów Mario Run na pełnej jasności ekranu. Miewałem telefony, które nie wytrzymałyby tylko tych dwóch ostatnich pakietów rozrywki, bez konieczności rozpaczliwego szukania ładowarki.

REKLAMA

Z ograniczonym zaufaniem podchodzę do benchmarków, bo wiecie jak to z nimi jest - wskazują najlepszy telefon działający w benchmarkach, ale niekoniecznie najlepszy telefon w ogóle (tu szczególnie mam na myśli testy aparatów DxO - dla mnie kompletnie oderwane od rzeczywistości). Akumulator iPhone X jest jedynym, z jakim w ostatnich latach miałem okazję współpracować na równie komfortowych warunkach, oferując nieprawdopodobnie długą wytrzymałość w spoczynku i zarazem świetne gospodarowanie zasobami w stresie.

iPhone X nie jest najlepszym smartfonem na rynku, ale w gronie liderów ma niewątpliwie jeden gigantyczny atut - jest nim akumulator.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA