Everipedia ma być Wikipedią na blockchainie, której nie można wyłączyć
Blockchain staje się powoli słowem - kluczem. Przyciąga inwestorów do biznesów, które rozwiązują problemy... już rozwiązane. Jednym z nich jest Everipedia, czyli kopia Wikipedii na łańcuchu bloków, której udało się zebrać 30 mln dol. inwestycji. A może Everipedia ma jednak sens?
Na początku nieco o samych inwestorach, bo jeden z nich jest bardzo ciekawy. To Galaxy Digital Mike’a Novogratza wywodzącego się z funduszy inwestycyjnych. Wedle jego słów Galaxy Digital ma się w przyszłości stać odpowiednikiem banku inwestycyjnego Goldman Sachs dla blockchaina, a więc finansować wszelkie ciekawe projekty na tym polu.
Jednym z nich jest Everipedia, której twórcy nie kryją się z faktem, że część materiałów skopiowali z Wikipedii.
Różnicą jest jednak sposób ich przechowywania. O ile Wikipedia musi utrzymywać drogie serwery ze wszystkimi danymi i obrazkami, o tyle Everipedia działa na zasadzie peer-to-peer, więc podobnie jak bitcoin rozpięta jest na wszystkich komputerach w swojej sieci. Nie ma jednego głównego serwera, bo każdy komputer ma jej po trochu u siebie.
Prowadzi to do niezaprzeczalnej zalety Everipedii, a mianowicie odporności na cenzurę. O ile w Turcji zablokowano Wikipedię, a w Chinach nawet w wyszukiwarce nie można przeczytać czegoś, co jest nie pomyśli Partii, to takie blokady nie dotyczą Everipedii. Nie może jej zablokować, bo rząd musiałby wyłączyć internet.
Everipedia nie jest fundacją, działa dla zysku.
To druga kluczowa różnica w stosunku do Wikipedii zarządzanej przez fundację. Działanie Everipedii zapewniają tokeny (IQ), których ma być 100 mln. Połowa z nich zostanie wydana w momencie oferty publicznej (ICO), a 20 proc. posłuży jako zapłata dla developerów pracujących przy utrzymaniu strony i sieci.
Co z pozostałymi 30 proc.? Przez 100 lat mają one stanowić wynagrodzenie dla edytujących artykuły. Aby dodać coś od siebie trzeba bowiem najpierw zapłacić określoną sumę IQ. Później w sieci zachodzi głosowanie – czy to, co dodaliśmy jest prawdziwe i powinno być na stronie. Jeśli spisaliśmy się dobrze dostajemy nie tylko swoje tokeny, ale i wynagrodzenie proporcjonalne do wkładu. W przeciwnym razie sieć zatrzymuje nasz token.
Więcej tokenów - większe prawo głosu
W tym momencie zapaliła mi się czerwona lampka. Głosują posiadacze tokenów, więc teoretycznie kupując ich większość możemy dowolnie wpływać na kształt Everipedii. Mam nadzieję, że jej twórcy przygotują jeszcze zabezpieczenia na taką ewentualność.
Drugim zastrzeżeniem jest obecność kont premium (Everipedia+), które kupować mogą firmy, aby zapewnić sobie większą rozpoznawalność w sieci. Jednym z jego elementów jest możliwość zablokowania strony na swój temat. W mojej opinii może to jednak sprawić, że Everipedii bardzo daleko będzie do wolnej encyklopedii internetu.