Niezła wpadka. Facebook chciał naprawić Facebooka, a zaczął promować fake newsy
Facebook zapowiedział niedawno wprowadzenie dużych zmian w aktualnościach, ale to może być dopiero czubek góry lodowej. W kilku wybranych krajach gigant mediów społecznościowych testuje nowe rozwiązanie, które ułatwia rozprzestrzenianie się fake newsów.
Mark Zuckerberga nie żartował, kiedy zapowiadał, że Facebooka czekają w tym roku poważne zmiany. Nowe zasady będą promować treści angażujące użytkowników i zmniejszać zasięg biernie konsumowanych postów. Właściciele stron i profesjonalnych serwisów już się niepokoją, ale to może być dopiero początek ich kłopotów.
Na Słowacji, Sri Lance, w Boliwii, Kambodży, Gwatemali i Serbii jest testowane także wprowadzenie dwóch działów aktualności. Pierwszy, domyślny, jest przeznaczony na posty zamieszczane przez zwykłych użytkowników. Drugi, nazwany "Explore", zawiera treści publikowane przez profesjonalne profile.
Skutki uboczne: większa nośność fake newsów.
Nieoczekiwanym skutkiem ubocznym eksperymentu jest wzrost popularności fake newsów. Ludzie częściej dzielą się informacjami, które brzmią sensacyjnie, niż nudnymi faktami czy statystykami. Ilustruje to dobrze przytoczona przez New York Timesa opowieść o mediach społecznościowych, muzułmaninie i policji.
Przypowieść o muzułmaninie, policjancie i mediach społecznościowych.
Nie tak dawno temu (w grudniu) w mediach społecznościowych w niedalekiej krainie (na Słowacji) pojawiła się historia o tym, jak anonimowy muzułmaninie zgubił portfel. Jak to bywa w bajkach, znalazł go dobry człowiek i postanowił szybko odnieść zgubę. Muzułmanin zaskoczony i wzruszony uczciwością nieznajomego postanowił mu się odwdzięczyć. Przestrzegł więc dobrego człowieka przed planowanym atakiem terrorystycznym na jarmark świąteczny.
Historia była oczywiście wyssana z palca, ale przekazywana przez użytkowników zyskała tak wielką popularność, że lokalna policja zdecydowała się opublikować sprostowanie. Tłumaczyła w nim, że nic takiego nie miało miejsca, żadnej bomby nie było, sprawa jest zmyślona. Sprostowanie policji, opublikowane na jej oficjalnej stronie, trafiło do części aktualności dla profesjonalistów i przepadło, docierając jedynie do garstki odbiorców.
Mniej sprawdzonych źródeł informacji
System rozdzielając profesjonalne źródła informacji od plotek i pogłosek promował te drugie. Co więcej, profesjonalni wydawcy w tych krajach zauważyli gwałtowny spadek ruchu na swoich stronach. Trzecia największa strona z newsami w Boliwii odnotowała aż o 20 proc. mniejszy ruch na swojej stronie internetowej. Dużą część jej czytelników wchodziła do tej pory na stronę zainteresowana artykułem, który pojawił się najpierw w mediach społecznościowych, w tym przede wszystkim na Facebooku.
Facebook z jednej strony zapowiada, że chce promować treści wywołujące dużo emocji i angażujące czytelników z drugiej chce walczyć z fake newsami. Coraz lepiej widać, że te cele mogą sobie przeczyć. Choć właściciele platformy zapowiadają, że walkę z fake newsami traktują priorytetowo, na razie nie wycofują się z eksperymentu. Wicedyrektor Facebooka, Adam Mosseri, zapowiedział, że platforma nie ma obecnie zamiaru rozszerzać eksperymentu poza aktualnie objęte nim kraje, ale go nie zamyka.
My możemy tylko obserwować sytuację i analizować potencjalne problemy oraz cieszyć się, że Polska nie znalazła się w gronie królików doświadczalnych.