Wojnę z dezinformacją można uznać za przegraną. Google wyświetlał fake newsy w serwisach walczących z nimi
Chyba w każdej wojnie da się zaobserwować sytuacje, które można nazwać zwiastunem klęski jednej ze stron. Wojna z fake newsami właśnie weszła w ten etap.
Tej epidemii nie da się już zatrzymać. Choć nadal trwają prace nad szczepionką mającą pomóc w walce z fake newsami, wiele wskazuje na to, że te ostatnie wpiszą się na trwałe w medialny krajobraz. To bardzo zła wiadomość.
New York Times poinformował, że na stronach serwisów sprawdzających fakty, PolitiFact i Snopes, czyli w domyśle zajmujących się walką z fałszywymi informacjami, pojawiły się reklamy Google zawierające nieprawdę. "Informowały" one m.in. o tym, że Melania Trump opuściła Biały Dom, a znany w Stanach Zjednoczonych kaznodzieja rozstał się z żoną.
Treści wyświetlane w reklamach nie dość, że były nieprawdziwe to jeszcze odsyłały do fałszywych wersji znanych witryn, takich jak Vogue czy People. Oto zatem mamy sytuację, w której platforma reklamowa Google wykorzystana została przez hochsztaplerów do promowania fake newsów na stronie, która z nimi walczy.
Nie tylko Facebook jest medium dla fake newsów.
Po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Facebook skupił na sobie krytykę w związku z rozpowszechnianiem dezinformacji. Mark Zuckerberg, początkowo niechętny tezie, że jego serwis stał się platformą dla fake newsów, zaordynował konkretne kroki, o których mogliśmy usłyszeć np. przy okazji wyborów do niemieckiego Bundestagu.
Oprócz tego pojawił się wątek reklamodawców powiązanych z Rosją, którzy z blisko 500 fałszywych kont kupowali reklamy w serwisie w okresie kampanii prezydenckiej w Stanach Zjednoczonych. Facebook zarobił na nich co najmniej 100 tys. dol., a wyświetliły się one 10 mln użytkowników. Jakby tego było mało, również Messenger, komunikator Facebooka, został wykorzystany przez wspomniane fałszywe konta. Sprawę rosyjskich reklam bada Kongres.
Na początku października amerykańskie media ujawniły, że również usługi Google były chętnie wykorzystywane przez użytkowników powiązanych z Rosją. Chodziło m.in. o wyszukiwarkę giganta, a także Gmaila i YouTube'a. Nadal nie znamy jednak mechanizmów i trzeba przyznać, że Facebook jest w tej kwestii bardziej transparentny.
Google nie wyjaśnił dziennikarzom New York Timesa, którzy ujawnili sprawę fałszywych reklam wyświetlających się w serwisach sprawdzających fakty, jaki był mechanizm ich pojawienia się. Rzeczniczka ograniczyła się do lakonicznej odpowiedzi o szybkich działaniach i zawieszeniu kont reklamodawców. Z kolei serwis Snopes, na którym pojawiły się fake newsy próbował odfiltrować je. Możliwości są jednak ograniczone, a proces zautomatyzowany. Szef medium nazwał problem "systemowym".
Fake newsy są rakiem Internetu. Na chemioterapię może być za późno.
Informacje ujawnione przez amerykańskie media mają wymiar symboliczny. Nie może być chyba większej porażki niż fakt, że na stronie walczącej ze zjawiskiem fake newsów pojawiają się treści tego typu, rozpowszechniane przez platformę reklamową Google. Co pokazuje ta sytuacja? Że ze wspomnianą plagą nie tylko trudno walczyć, ale podatni na chorobę są również walczący z nią. Zjawisko staje się powili trwałym elementem medialnego krajobrazu. Najświeższym przykładem z rodzimego podwórka może być fake news na temat Planety X.