REKLAMA

Tim Cook mówi, że iPhone i iPad nie są zabawkami dla "bogatych ludzi". I ja się z nim zgadzam

Mój kolega ma zawsze najnowszego iPhone'a, iPada, MacBooka, Apple Watcha i pewnie coś tam jeszcze, a wisi mi przy tym tyle kasy, że ze względu na moją niezbędność w jego życiu, powinien mnie w tym telefonie zapisać jako iKralka. 

iPhone nie jest ekskluzywną zabawką dla bogatych. To my jesteśmy biedni
REKLAMA
REKLAMA

Ocenianie zasobności portfela po posiadanym smartfonie może być nieco złudne, o czym najlepiej przekonał się mój znajomy (ale ta anegdotka jest bardzo żywa w naszym środowisku), który trafił ze 2-3 lata temu na jakiś bankiet gazel biznesu; ze siedmiu panów z zapewne listy "stu najbogatszych Polaków" stanęło w kółeczku coś omawiając, po czym większość z nich wyciągnęła Nokie E51.

Nie zaglądam innym do portfela, ale czasem ze sporym zaskoczeniem patrzę na posiadaczy iPhone'ów w moim otoczeniu.

Gdyby to jeszcze byli wybitni znawcy technologii... Ale tak nie jest, nie potrafiliby podać 5 różnić między dowolnym Xiaomi a iPhone'em 6s. Żyją w kiepskich warunkach, mogliby sobie poszukać znacznie lepszej pracy, a mimo to nieodłącznym atrybutem ich jestestwa są silnie eksponowane urządzenia Apple. Musicie bowiem wiedzieć, że w Warszawie Apple stało się takim trochę symbolem statusu społecznego, kompletnie oderwanym od jego rzeczywistości technologicznej. Pozwala się wyróżnić na tle motłochu z produktami chińskich producentów, których nazwy nawet nie potraficie nawet wymówić. Kiedy poleciłem koleżance Xiaomi, to się rozpłakała, że nie będzie biegać z jakimś fiu bździu.

Czy iPhone w Polsce jest symbolem bogactwa? Moim zdaniem w dużej mierze stał się - nawet mimo tysięcy również normalnych i świadomych użytkowników - swoistym symbolem nowobogactwa, a jeszcze częściej - zaściankowej mentalności. Natomiast, smutny fakt o Polsce jest taki, a czego nie chcą przyjąć do wiadomości wyborcy partii socjalistycznych, że jako kraj i naród wciąż jesteśmy po prostu biedni.

Jesteśmy biedni

Ma rację Tim Cook mówiąc, że iPhone i iPad to wcale nie jest ekskluzywny sprzęt dla bogaczy. Chociaż, na swój sposób, powinno dać do myślenia polskiemu konsumentowi, że takie sugestie pojawiły się na rynku amerykańskim - między innymi na wieść o tym, że iPhone X (zwał, jak zwał) przekroczy magiczną barierę cenową 1000 dolarów.

1000 dolarów to sporo pieniędzy dla Polaka. To więcej, niż obecnie wynosi średnia miesięczna pensja (netto, przestańmy się wygłupiać z tym rozmawianiem o pensjach brutto w kontekście zakupów konsumenckich) w naszym kraju. Ale czy to jest znowu aż taka wielka suma pieniędzy dla Amerykanina? Według różnych danych (OECD i ONZ - osobiście bardziej wierzę w te drugie) przeciętny Amerykanin zarabia średnio 2,5 lub 4 razy więcej od Polaka.

Czyli dla Amerykanina iPhone staje się tygodniówką. Przyjmijmy dla uproszczenia - kosztuje 1000 złotych. Czy 1000 złotych za smartfon to Waszym zdaniem dużo? Urządzenie o imponujących możliwościach, które - nie licząc wypadków losowych - przynajmniej przez rok gwarantuje najwyższą jakość na rynku, a u rekordzistów nawet przez 5 lat... w mojej ocenie ta kwota wydaje się mała. Jeśli spojrzy się na to z tej perspektywy, to nawet 4000 złotych za smartfon nie wydaje się być kwotą aż tak absurdalnie dotkliwą, choć oczywiście pamiętajmy, że mówimy tu już o średniej miesięcznej pensji.

Konkurencja zmienia perspektywę.

Moim zdaniem nie ma uniwersalnej odpowiedzi na pytanie, ile powinniśmy wydać na smartfon - tygodniówkę, miesięczną pensję, a może nawet jeszcze więcej. Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb. Dla mnie na przykład smartfon jest drugoligowym gadżetem (choć coraz bardziej się to zmienia), za to nie wyobrażam sobie życia bez komputera. Znam ludzi, których od telefonu nie da się już jednak odkleić.

REKLAMA

Zapewne spore zaburzenie perspektywy w materii tego co jest drogie, a co nie, serwują tańsze urządzenia, które coraz częściej potrafią to, co iPhone, ale w obawie o życie nie powiem, że niektóre to są nawet od niego lepsze. Bawi mnie jednak, że temat cen wypłynął akurat na rynku amerykańskim, gdzie o nowym telefonie od Apple rozmawia się raczej w kontekście przeciętnej tygodniówki. To też niestety pokazuje nam smutne miejsce na gospodarczej mapie świata.

Jako naród mamy przed sobą jeszcze wiele pracy, by nadgonić najbogatszych. Dlatego budżet państwa powinien wydawać pieniądze szczególnie ostrożnie, a tymczasem tendencja jest wręcz odwrotna.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA