Założysz go i na trening, i do garnituru. Tak wygląda z bliska zegarek Samsung Gear Sport
Nowy smartwatch Samsung Gear Sport to sprzęt, który rzeczywiście można założyć zarówno na trening, jak i do garnituru. Pozwólcie, że pokażę wam go z bliska.
Rynek wearables, czyli tzw. urządzeń ubieralnych nie jest zbyt duży. Dobrych, płynnie działających i inteligentnych zegarków, które przy okazji nie straszą swoim wyglądem jest jak na lekarstwo. Samsung musiał brać to pod uwagę, projektując swojego nowego smartwatcha. Gear Sport wydaje się być idealnym sprzętem dla usportowionych geeków. Czemu tak myślę?
Po pierwsze, jest po prostu ładny.
Okrągła koperta, do której można dobrać sobie najbardziej pasujący nam pasek z oferty Samsunga prezentuje się świetnie. Z jednej strony okrągły kształt urządzenia nawiązuje do wyglądu klasycznych zegarków, a z drugiej Gear Sport razem ze swoim wyświetlaczem Super AMOLED wygląda dość futurystycznie.
To oczywiście kwestia gustu. To, że nowy zegarek Samsunga wpadł mi w oko, nie oznacza, że wam też musi.
Po drugie, jego obsługa nie irytuje.
Miałem już w rękach kilka inteligentnych zegarków i opasek fitnessowych. Lagi, zacięcia, niewygodne przyciski, mało responsywne ekrany - to grzechy główne, jeśli chodzi o ten segment gadżetów. Gear Sport jest na szczęście ich pozbawiony. Sterowanie za pośrednictwem ekranu dotykowego, czy sprzętowych przycisków i obrotowego pierścienia jest po prostu wygodne. Oczywiście nadal mówimy tu o urządzeniu z ekranem o przekątnej 1,2". Nie oczekujcie, że na Gear Sport da się wygodnie czytać e-booki, czy oglądać filmy.
Po trzecie, motywuje do zdrowego trybu życia.
Automatyczne wykrywanie rozpoczętej aktywności fizycznej, spersonalizowane cele treningowe, liczenie kalorii, czy proste treningi przygotowane z myślą o totalnych amatorach. Taki sprzęt może sprawić, że po wieloletnim obiecywaniu sobie "od jutra biorę się za siebie" tym razem nie skończy się na obietnicach. Tu Gear Sport powiadomi nas, że powinniśmy jeszcze trochę pochodzić, tu pochwali za dobrze wykonany trening, tam uda nam się pobić jakiś swój personalny rekord... wiecie, gamifikacja fitnessu.
Po czwarte, jest wodoodporny.
Umówmy się - ludzie, którzy rozglądają się za urządzeniem do monitorowania swoich wodnych treningów, nie mają zbyt wielu opcji. No i Gear Sport to jedyne urządzenie, gdzie znajdziemy oprogramowanie tworzone przy współpracy z firmą Speedo. Bywalec basenu ze mnie żaden, ale nawet ja kojarzę, że Speedo jest jedną z najbardziej rozpoznawanych marek dla pływaków.
Po piąte, to jedyne urządzenie, którego potrzebujecie podczas treningu
Spotify. Ja wiem, że to nie jest żadna rewolucyjna funkcja, czy ogromny efekt wow, ale osobiście nie wyobrażam sobie biegania czy jeżdżenia na rowerze bez muzyki. Obecnie za odtwarzacz służy mi mój telefon. Próbowaliście biegać kiedyś w wygodnych spodniach dresowych, z ciężkim telefonem w ich kieszeni? No właśnie. A tu pyk, pobieramy sobie naszą playlistę treningową na zegarek, łączymy go z naszymi bezprzewodowymi słuchawkami (na przykład IconX) i tyle.
W Gear Sport irytują mnie w zasadzie tylko dwie rzeczy.
Po pierwsze to czas pracy na jednym cyklu ładowania. Samsung chwali się, że akumulator w Gear Sport wytrzyma nawet 5 dni. Podejrzewam jednak, że realnie akumulator o pojemności 300 mAh trzeba będzie ładować co 2, 3 dni. Niezły wynik, jak na smartwatcha, ale jeśli chodzi o zegarek... no jest to bardzo irytujące. Przynajmniej dla mnie. Wybaczcie.
Drugi problem z Gear Sport występuje tylko w wybranych krajach. I tak, zgadliście, również w Polsce. Chodzi o możliwość płacenia zegarkiem. Gear Sport jest wyposażony w moduł NFC, a więc polskie terminale płatnicze poradziłby sobie z nim bez problemu. Niestety, moduł NFC w systemie Tizen współpracuje tylko z usługą Samsung Pay, której w Polsce nie ma. Dla mnie to ogromny minus. Gear Sport reklamowany jest w końcu jako inteligentny trener i asystent. Fajnie by było, gdyby mógł służyć też, jako karta płatnicza, noszona na nadgarstku. Tzn. może, ale nie w Polsce. Szkoda.