Odstawiłem Chrome'a. Postawiłem na Operę, choć nie wiem, czy ten romans potrwa długo
Odstawiłem Chrome'a. Jego miejsce zajęła Opera, która już na pierwszy rzut oka sprawia o wiele lepsze wrażenie. Ale czy nasz romans potrwa długo? Nie wiem. Przeglądarka ta ma bowiem nie tylko wiele mocnych stron, ale też kilka irytujących wad.
Najważniejszą zaletą Opery jest jej lekkość. Chrome to wyjątkowo ociężała przeglądarka, która potrafi zacinać się nawet na komputerach o całkiem rozsądnej konfiguracji. Produkt Google jest bardzo rozbudowany. Na tyle, że można określić go mianem systemu operacyjnego. I nie będzie w tym przesady, ponieważ chociażby taki Chrome OS składa się w większości właśnie z przeglądarki stworzonej przez Google.
Ciężar Chrome'a przekłada się na jego ogromne zużycie energii. Badania potwierdzają, że Firefox, Opera, Edge, Vivaldi, słowem, praktycznie każda przeglądarka dostępna na rynku jest bardziej energooszczędna, niż monstrum stworzone przez Google. Najwięksi entuzjaści mogą tego nie widzieć. Zużycie energii na komputerze stacjonarnym nie ma najmniejszego znaczenia. Na laptopie wygląda to zupełnie inaczej, ponieważ zastosowanie innego programu może wydłużyć czas pracy komputera. Sprawić, że będziemy rzadziej go ładować. To wyjątkowo istotne dla osób, które bardzo często pracują poza domem i muszą mieć pewność, że w środku dnia nie będą musiały szukać ładowarki.
Opera zaskakuje dodatkami.
Jest ich naprawdę sporo i są to wartościowe elementy ułatwiające codzienną pracę. Bardzo podoba mi się pasek, na którym znajdują się ikony zapewniające łatwy dostęp do historii przeglądania oraz klienta RSS. Z poziomu tego menu można też uruchomić okienko Facebooka pojawiające się się nad aktualnie używaną stroną internetową. Niestety, do paska nie da się przypiąć ikon rozszerzeń. Te pojawiają się na innym pasku, co powoduje pewien chaos. Można było to uprościć.
Najbardziej przydatny okazał się czytnik RSS.
Często używam go do wybierania interesujących mnie tematów, które bardzo często następnie poruszam na łamach Spider's Web. Ten dodatek bardzo mnie rozpieścił. Sprawił, że brakuje mi w Operze funkcji, których nie miały inne przeglądarki. Na przykład wbudowanego klienta poczty elektronicznej, dzięki której opisywana przeglądarka byłaby kompletnym narzędziem do komfortowego korzystania z Internetu, pracy biurowej oraz komunikacji. Najważniejszym i najbardziej wszechstronnym programem na moim pececie.
Opera jest też świetną przeglądarką dla osób dbających o swoją prywatność. Pozwala nie tylko na przeglądanie stron w trybie Incognito, ale też uruchomienie VPN-a, wirtualnej sieci prywatnej, która symuluje naszą obecność w innym kraju. To świetna opcja dla ostrożnych użytkowników, którzy nie chcą zostawiać śladów swojej działalności w sieci lub przynajmniej maksymalnie utrudnić znalezienie takowych.
Opera ma też kilka wad.
Preferuję styl pracy oparty na dwóch połówkach ekranu, z których jedną zajmuje mój ulubiony Netflix. Niestety, przeglądarka nie jest w stanie poprawnie wyświetlić menu tego serwisu na połowie monitora. Żeby zacząć seans, muszę zmaksymalizować okno, następnie rozpocząć odtwarzanie i dopiero potem zmniejszyć ekran do pożądanego rozmiaru. Niezbyt wygodne rozwiązanie.
Nie jest to jednak duży problem. Opera ma bowiem świetny tryb Picture-in-Picture, który pozwala na przyklejenie odtwarzacza wideo w dowolnym miejscu na ekranie. Fenomenalna opcja! Uruchomiony w ten sposób materiał zawsze będzie wyświetlał się na wierzchu, nad innymi aktualnie używanymi oknami. Jeśli jesteś fanem filmów i seriali, pokochasz tę opcję tak samo jak ja. Dzięki Operze nawet na chwilę nie muszę rozstawać się z Netfliksem.
Przy wszystkich swoich możliwościach Opera wydaje się jednak być bardzo niedopracowaną przeglądarką.
Weźmy takie zarządzanie kartami. Można je wyciągnąć z okna, ale nie da się ich tam ponownie wsadzić. Uciążliwy jest też brak synchronizacji z mobilnym Chrome. Programem, który nie tylko wyznacza internetowe standardy, ale sam takim standardem jest. Chciałem zminimalizować ten problem, więc po przesiadce na nową przeglądarkę zamierzałem na stałe zainstalować Operę także na swoim smartfonie.
Ostatecznie nie zrobiłem tego. Mobilna wersja przeglądarki źle wyświetlała strony, zawieszała się, często wariowała, działała po prostu źle i sprawiała, że korzystanie ze smartfona stawało się udręką. Naprawdę, bardzo chciałem jej używać, ale ona mnie od siebie odepchnęła.
Czy za jakiś czas powrócę do Chrome'a? Tak. Nie. Nie wiem.
Opera ma kilka wad, ale mimo to praca z nią jest znacznie przyjemniejsza niż z przeglądarką Google. Jeśli jej twórcy poprawią kilka drobnych błędów i będą regularnie dodawać do Opery nowe funkcje, zostanę z nią przez bardzo, ale to bardzo długi czas i będę przekonywać do podobnej przesiadki innych użytkowników rozczarowanych tym, czym stał się Google Chrome. A w swoim otoczeniu widzę, że takich osób jest coraz więcej. Duża część z nich porzuci Chrome'a, jeżeli tylko pokaże się im sensowną alternatywę.
Gdy zobaczą, że inny program może zastąpić Chrome'a dokładnie tak samo, jak kilka lat temu przeglądarka Google'a wypchnęła z rynku wysłużonego Internet Explorera.