Nie musisz - nie instaluj, czyli jak mój iPhone zamienił się w cegłę podczas powrotu z iOS 11
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Bywa, że także technologicznego. Poniższa historia o problemach z publiczną betą iOS 11 niech będzie przestrogą dla tych, których korci instalowanie oprogramowania w wersji testowej.
Po powrocie z urlopu żwawo zabrałem się za instalowanie publicznej bety iOS-a 11 na swoim iPhonie 7. Co prawda tegoroczna edycja nie wnosi zbyt wiele na smartfonach Apple, za to oferuje mnóstwo rewelacyjnych nowości na iPadach, ale zawodowa ciekawość zwyciężyła. Bez problemu i zgodnie z instrukcją na stronach producenta zainstalowałem odpowiedni profil w iPhonie i po kilkunastu minutach cieszyłem się iOS-em 11.
Cóż, bardziej cieszyłem się nowościami, bo o tym, że oprogramowanie znajduje się w dość wczesnej fazie beta możemy przekonać się szybko, obserwując płynność działania, liczne błędy i niedoróbki. To, rzecz jasna, nie jest zarzut w kierunku firmy. Instalujemy system w wersji rozwojowej na własne ryzyko. Niektóre funkcje mogą nie działać, a choćby bateria, nie grzeszy żywotnością. Jest ryzyko, jest zabawa. Przyjrzałem się dość dokładnie nowościom. Szczególnie ucieszyły mnie dwie, pokazane na poniższych zrzutach ekranu.
Po lewej widzicie mocno odświeżone centrum sterowania. Fakt, nie jest to najpiękniejszy element interfejsu, jaki zaprojektowano w Cupertino, za to dzięki zmianom funkcjonalnym korzystanie z niego jest bardzo wygodne. Szczególnie istotny jest fakt, że możemy dodawać i usuwać skróty do wybranych funkcji.
Po prawej zobaczyć możecie z kolei nowe możliwości dla zrzutów ekranów. To żaden killer ficzer, ale bardzo się z tej drobnostki cieszę. W Androidzie często korzystałem z łatwego dostępu do zrzutów, ich szybkiej edycji oraz szybkiego udostępniania znajomym. W iOS 11 będzie to teraz intuicyjne i proste, bo po zrobieniu screen shotu zobaczymy małe okienko w lewym dolnym rogu ekranu, pozwalające na edycję i przesyłanie obrazka dalej.
Oczywiście iOS 11 niesie ze sobą wiele większych i mniejszych nowości. Wreszcie zmienił się App Store, poprawiono zarządzanie pamięcią. Piotr Barycki opisał bardziej szczegółowo nowinki w linkowanym wyżej tekście. Beta, jak to beta. Rzadko na wczesnym etapie zachwyca niezawodnością. Po naocznym zbadaniu, jaka będzie nowa wersja systemu mobilnego Apple, postanowiłem powrócić do iOS-a 10.3.2.
I tak oto mój iPhone zamienił się w cegłę.
Postępując zgodnie z instrukcją na stronach Apple odtworzyłem urządzenie przez iTunes. Po zakończeniu i restarcie smartfonu na ekranie iPhone'a zobaczyłem obrazek kabelka. Na komputerze pojawiła się informacja o konieczności aktualizacji i odtworzenia. Jeszcze raz przeprowadziłem tę samą procedurę. Nic to nie dało. Zacząłem przeszukiwać fora i strony pomocy Apple.
Dowiedziałem się, że problem występuje, jak mawiają czasami testerzy oprogramowania, randomowo. Z racji gwarancji, którą objęty jest mój telefon i braku możliwości pobrania plików IPSW bezpośrednio ze strony producenta, zamiast z serwisów pośredniczących, po kilku godzinach walki poddałem się i zdecydowałem, że rano pójdę do autoryzowanego serwisu. Mógłbym próbować odtworzenia w inny sposób, ale nie chciałem ryzykować utraty ochrony przez producenta.
Pracownicy z pierwszego salonu byli bardzo uprzejmi i pomocni. Niestety na miejscu byli w stanie jedynie zrobić to, czego już próbowałem kilkakrotnie tej nocy: przywrócić iOS 10 przez iTunes. Nie udało się. Poszedłem więc do drugiego punktu, lubelskiej iStrefy, gdzie po niecałej godzinie iPhone został odtworzony do ostatniej wersji dostępnej publicznie.
Uff. Nie miałem, co prawda, większych wątpliwości, że telefon ożyje wcześniej czy później, bo, jak informuje Apple na swojej stronie, instalacja publicznej bety nie powoduje utraty gwarancji, ale nie chciałem rozstawać się z urządzeniem na kilka do kilkunastu dni. Tak by się stało gdybym zostawił sprzęt w pierwszym serwisie. W drugim przypadku naprawy odbywają się na szczęście na miejscu.
Morał z tej historii jest banalny: nie musisz, nie instaluj!
Opisana sytuacja po prostu mogła się zdarzyć. Wspomniany już redakcyjny kolega problemu nie doświadczył. Apple ostrzega i informuje, że mamy do czynienia z wersją testową oprogramowania. Skorzystać z publicznej bety może każdy, ale nie każdy musi.
Dlatego nim pozwolisz się zdominować się ciekawości, zastanów się czy twój iPhone, nie jest głównym urządzeniem, z którego korzystasz. Pomyśl, czy przez pragnienie poznania nowego, nie pozbawisz się np. narzędzia pracy. Co prawda Piotr Grabiec nie zapomniał o ostrzeżeniu w swoim tekście o publicznej becie, ale postanowiłem napisać o swoich problemach, by pokazać wam, że problemy naprawdę się zdarzają i mogą kosztować użytkownika sporo nerwów.
iOS 11 to kolejna publiczna beta, z którą się zapoznałem. W przyszłości pewnie znów zaryzykuję. Cóż, taka praca.