"Cieszy mnie, kiedy ludzie na mnie patrzą" - mówi nam cosplayerka MDPony
Trwa Intel Extreme Masters 2017. Impreza organizowana jest po raz piąty, a po raz czwarty w Katowicach odbywają się światowe finały. Ten weekend (25-26.02) poświęcony jest grze League of Legends. Podczas IEM-u spotkałam wielu ciekawych cosplayerów, którzy w większości wcielili się w postacie znane właśnie z LoL-a. Porozmawiałam z jedną z cosplayerek, 23-letnią Olgą z Krakowa, która najbardziej przykuła moją uwagę.
Joanna Tracewicz, Spider's Web: Jesteś przebrana za Nidalee z gry League of Legends. Dlaczego wybrałaś akurat tę postać?
Olga (MDPony): Jestem fizycznie podobna do tej postaci. Poza tym mój chłopak stwierdził, że byłby świetnie, gdybym wcieliła się właśnie w Nidalee. Zainteresowała mnie też jej historia. Nidalee to kobieta, która potrafi przemieniać się, w zależności od skórki, np. w pumę. Jako dziecko, po śmierci rodziców, żyła w dżungli, gdzie wychowywały ją koty. To taka żeńska wersja Tarzana. Jej atrybutem jest włócznia.
Twój strój jest bardzo skąpy, masz odsłonięte ciało. Nie krępuje cię to? I co na to twój chłopak?
Nie czuję dyskomfortu. Na co dzień studiuję medycynę, więc obnażone ciało mnie nie krępuje, to dla mnie naturalne. Lubię się pokazać. Cieszy mnie zainteresowanie ludzi. Dużo ćwiczę, pracuję nad swoim ciałem, więc podoba mi się to, kiedy mogę zaprezentować, że moje wysiłki nie idą na marne. Mój chłopak akceptuje moje hobby, może czasem jest lekko zazdrosny (śmiech), ale nie ma nic przeciwko temu. Zresztą kolejny kostium, który szykuję, jest właśnie dla niego.
A nad jaką postacią pracujesz? Też z League of Legends?
Tak, to też bohater z tej gry. Pracuję nad kostiumem dla postaci, która nazywa się Jax. To duża postać, której strój przypomina ubiór mnicha.
Zdarza ci się samej grać w League of Legends?
Zdarza się, choć rzadko. Nie mam ku temu predyspozycji. Wolę patrzeć jak ktoś gra, na przykład mój chłopak, który dużo gra właśnie w League of Legends. Gry interesują mnie od strony wizualnej, artystycznej. Śledzę nowe postaci, które się pojawiają, czytam ich historie.
Ile czasu zajmuje przygotowanie takiego stroju, jak ten, który masz na sobie?
Jakieś dwa miesiące, choć z przerwami. Czasem pracowałam nad nim dwie godziny dziennie, czasem więcej. W całości zrobiłam go sama. Większość stroju została uszyta ze starej skórzanej kurki mojej mamy. Część, jak na przykład futerko, które przyszyte jest do rękawów, znalazłam w second-handzie. Kły wykonane są z gąbki, a do zrobienia włóczni wykorzystałam m. in. taśmę izolacyjną.
A jak z poruszaniem się? Czy taki kostium, dość skąpy, krępuje twoje ruchy?
Kiedy szykowałam swoje przebranie na IEM, musiałam pójść na kompromis. Ważne było dla mnie to, by jak najbardziej odzwierciedlał wygląd Nidalee, ale też bym mogła się w nim swobodnie poruszać. Testowałam różne pozy, te charakterystyczne dla Nidalee. Wszystko jest uszyte w taki sposób, bym mogła bez problemu się poruszać, kucnąć.
Bardziej cieszy cię przygotowanie samego stroju czy jego prezentacja?
I to, i to. Lubię robótki ręczne, szycie, haftowanie. To mnie odrpęża, lubię poświęcić temu czas, żeby oderwać się od codziennych spraw. Ale zaprezentowanie się w kostiumie to też frajda. Mogę wcielić się w postać, naśladować jej ruchy, pozy. Fajne jest to, że ludzie, patrząc na mnie, widzą tę postać, a ja dalej pozostaję anonimowa, nie znają mojego prywatnego życia.
Twój strój przyciąga uwagę, ludzie często zaczepiają cię tutaj, na IEM-ie?
Tak, odbiór jest bardzo pozytywny. To mój pierwszy raz, kiedy występuję jako cosplayerka i bardzo mi się to podoba. Ludzie rozpoznają mnie, chcą robić sobie ze mną zdjęcia. Jasne, w pewnym sensie jest to trochę męczące, policzki bolą od uśmiechania się, ale to przede wszystkim dobra zabawa. Satysfakcjonujące jest też to, że doceniają mój wysiłek włożony w przygotowanie stroju.
A zdarzają się osoby, które są nachalne albo w wulgarnie komentują twój wygląd?
Prawie wcale. Przyznam, że trochę się tego obawiałam, ale jestem miło zaskoczona. Usłyszałam może jeden czy dwa komentarze, które były sugestywne, ale na szczęście nie przekroczyły one granicy dobrego smaku.
Jak oceniasz kostiumy innych cosplayerów, których tu spotkałaś?
Jest bardzo duży przekrój. Widać, że część z nich powstała spontanicznie, ale to też jest świetne. Cieszy mnie jak widzę ludzi, którzy na głowach mają choćby czapeczki Teemo, jednego bohatera League of Legends. Najlepiej przygotowane zostały bronie i zbroje. Od strony krawieckiej też jest super, ale widać, że tutaj poziom jest trochę niższy. Zresztą nie dziwię się, bo to bardzo trudne. Sama mam świadomość, że nie wszystko w moim stroju jest idealne, ale cieszę się, że udało mi się nim zainteresować tyle osób.
--