Zapłaciłbyś krocie za usunięcie koloru w aparacie? Są osoby, które to robią
Czy zapłaciłbyś za aparat kilka tysięcy więcej, tylko dlatego, że… nie potrafi robić kolorowych zdjęć? Są osoby, które to robią. I wbrew pozorom, one wcale nie zwariowały.
Wydawać by się mogło, że czasy analogowych zdjęć są już za nami. Błąd. Najchętniej kupowanym aparatem w 2016 roku był analogowy, natychmiastowy Fujifilm Instax, a najchętniej kupowanymi akcesoriami foto - wkłady do tego aparatu.
Wydawać by się mogło, że czasy świetności czarno-białych zdjęć również minęły. To także mylne wrażenie. Zdjęcia B&W nadal funkcjonują, ale inaczej niż kiedyś. Dziś są stosowane jako mniej lub bardziej celowy zabieg artystyczny, choć są osoby, które ten temat zgłębiły nieco mocniej.
Czy są osoby, które w 2017 kupiłyby aparata bez możliwości robienia kolorowych zdjęć? Okazuje się, że są.
Prześledźmy powroty do czarno-białych zdjęć z ostatnich kilkunastu miesięcy. Było tego naprawdę, naprawdę sporo.
Przedsmak tego trendu zobaczyliśmy w 2012 roku, kiedy Leica pokazała aparat M Monochrome. Miał on czarno-białą matrycę, a więc potrafił robić wyłącznie zdjęcia bez koloru. Było to dość zaskakujące zagranie, choć spotkało się z bardzo pozytywnym odbiorem.
Prawdziwy rozkwit czarno-białych zdjęć uzyskanych sprzętowo mieliśmy w 2016 roku. Najpierw zadebiutował smartfon Huawei P9 wyposażony w podwójny aparat, w którym jedna matryca była czarno-biała. Pod koniec roku zobaczyliśmy kolejne smartfony z tym rozwiązaniem, czyli rodzinę Huawei Mate 9.
To nie koniec, bowiem w 2016 roku zadebiutowały też nowe wkłady Fujifilm Instax Mini Monochrome przeznaczone do wspomnianych wyżej aparatów natychmiastowych. Teraz można fotografować nie tylko analogowo, ale i na czarno-białym filmie.
Ba! Są firmy, które specjalizują się w przerabianiu istniejących aparatów na czarno-białe wersje!
Jeśli marzysz o tym, by przerobić swój aparat na wersję czarno-białą, masz taką możliwość. Specjalizuje się w tym firma Maxmax.com, która właśnie dodała do oferty możliwość usunięcia kolorów z aparatów Fujifilm X100S i X-Pro1.
Możesz też kupić gotową czarno-białą wersję Fujifilm X-Pro 1 w cenie 2425 dol. (ok. 10 tys. zł). Standardowa wersja kosztuje 3200 zł. Mimo wszystko, to i tak o wiele taniej niż standardowa wersja Leiki M Monochrom, która kosztuje 31,5 tys. zł.
Jest to możliwe z uwagi na fakt, że kolor jest tylko… dodatkiem.
Główna część matrycy rejestruje tak naprawdę natężenie światła, czyli poziomy jasności. Mamy więc skalę od czerni do całkowitej bieli.
Kolor bierze się z dodatkowej warstwy, którą najczęściej jest tzw. filtr Bayera będący szachownicą kolorowych komórek. Każda komórka przepuszcza składową światła o długości fali odpowiadającej podstawowym kolorom (czerwony, zielony, niebieski). W ten sposób matryca widzi kolor, co w połączeniu z danymi o świetle daje obrazek, jaki dobrze znamy.
Jeśli usuniemy znad przetwornika warstwę z matrycą kolorów, pozostanie nam wyłącznie warstwa działająca w czerni i bieli. To, co tygryski lubią najbardziej.
Kolor, czy detal? Wybierz mądrze!
Filtr kolorów nad matrycą ma tę zaletę, że daje informacje o kolorze, ale poza tym ma praktycznie same wady. Zmniejsza ilośc światła padającego ma właściwą część matrycy, a do tego może generować problemy przy subtelnych przejściach kolorystycznych.
Zasadniczo, matryca czarno-biała daje obrazek mniej zaszumiony, bogatszy w detale, o większej rozpiętości tonalnej. Same zalety. Osoby, które zdecydowały się na sprzętową rezygnację z koloru, są zachwycone rezultatami.
Tych zachwytów nie trzeba szukać daleko, wystarczy porównać zdjęcia z czarno-białej matrycy któregoś z nowych Huaweiów, ze zdjęciami kolorowymi. Różnica jest diametralna. Czarno-biała matryca jest zauważalnie lepsza. Rzućcie tylko okiem na kilka moich monochromatycznych zdjęć z Huawei Mate 9. Jakość jest naprawdę bardzo dobra.
Tylko ile osób jest w stanie zrezygnować z koloru, by podnieść jakość zdjęć?
Sądzę, że garstka. To właśnie dlatego czarno-białe aparaty zawsze będą tylko ciekawostką, nawet jeśli trafiają już do smartfonów.