Boeing 787 „rozmawia ze sobą” tworząc 40 terabajtów danych na godzinę bez wiedzy człowieka. Staliśmy się niepotrzebni?
Zaawansowany technologicznie samochód elektryczny generuje 25 gigabajtów danych po zaledwie godzinie jazdy. Dzięki Internetowi Rzeczy podzespoły auta komunikują się między sobą, wyłączając z tego procesu człowieka. Czy to znaczy, że w niedalekiej przyszłości będziemy niepotrzebni? Wręcz przeciwnie. Ktoś te dane musi przeanalizować.
Czym różni się Internet Rzeczy (Internet of Things, IoT) od Internetu w potocznym, klasycznym rozumieniu? Najprościej rzecz ujmując - w tym pierwszym nie ma człowieka. Wyparowaliśmy. Zostaliśmy wycięci z procesu komunikacji, jako zbędny element. W Internecie Rzeczy porozumiewają się maszyny, podczas gdy człowiek stoi z boku, czerpiąc korzyści z tego procesu. Jakby to nie brzmiało, na etapie komunikacji między urządzeniami jesteśmy już niepotrzebni.
Internet Rzeczy jest faktem. Nasze smartfony „rozmawiają” z komputerami, drzwi garażowe z samochodami, telewizory z tabletami.
Będące w nieustannym kontakcie maszyny korzystają z łączności bezprzewodowej, aby wymieniać się masą danych - tak samo, jak ludzie zaczęli używać Internetu, aby wymieniać się informacjami z internautami na całym świecie. Fizyczne oraz geograficzne bariery zostały zniesione. Najpierw w świecie białkowym, teraz w tym krzemowym, pełnym nowoczesnych rozwiązań.
Dzisiaj maszyny częściej komunikują się ze sobą niż robią to ludzie. Gdyby w waszym mieszkaniu, wypełnionym falami domowego wifi, pokazać nici zależności wszystkich nowoczesnych urządzeń RTV i AGD, powstałaby z tego imponująca pajęczyna. Okazałoby się, że posiadane przez ciebie elektroniczne narzędzia i gadżety mają więcej aktywnych znajomych niż ty na Facebooku.
To tylko domowe zacisze. Pomyślcie, jak rozległy musi być Internet Rzeczy w sferze społecznej i biznesowej.
Współcześnie „rozmawiają ze sobą” samoloty, narzędzia wykorzystywane podczas operacji pacjentów, wielkie tamy i malutkie promy, czipy i terminale, reklamy na przystankach oraz tablety, samochody znajdujące się na drodze… Jest tego masa. Z roku na rok Internet Rzeczy pęcznieje w oczach. W 2016 roku komunikuje się ze sobą 6 miliardów urządzeń. W 2020 roku będzie ich 20 miliardów. Na każdego nowonarodzonego człowieka przypada 10 urządzeń podpiętych do Internetu Rzeczy.
Dzięki Internetowi Rzeczy biznes wchodzi w zupełnie nowy etap. Po erze innowacyjnych produktów i usług nadchodzi kolejna - era biznesu opartego na wynikach. Nie wynikach sprzedaży, wypracowanego zysku czy zmniejszonych kosztów produkcji, ale wynikach… rozmów między inteligentnymi maszynami. Owoc komunikacji między smart-urządzeniami to nowy Święty Graal. Nowa sztabka złota. Nowa baryłka ropy.
Rozmawiające ze sobą urządzenia pozostawiają ślad po tym, w jaki sposób z nich korzystamy. Jak wykorzystujemy inteligentne produkty, jakich funkcji w nich szukamy, jakie ustawienia preferujemy i jakie czynności wykonujemy. Kto wyciągnie te informacje z dialogu maszyna - maszyna, będzie znał oczekiwania klientów. Będzie mógł ulepszać produkty, za każdym razem trafiając w sedno oczekiwań konsumentów.
Tutaj dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, czy człowiek naprawdę stał się zbędny, skoro został wyłączony z procesu komunikacji.
Możemy odetchnąć z ulgą. Wciąż jesteśmy potrzebni światu. Zmieniła się za to nasza rola. Najpierw stworzyliśmy bezprzewodowy standard łączności. Później za pomocą tej łączności komunikowaliśmy się z innymi ludźmi oraz maszynami. Dzisiaj sztuczna inteligencja komunikuje się sama.
Chociaż przestaliśmy być aktywnym uczestnikiem procesu komunikowania, a Internet Rzeczy doskonale radzi sobie bez nas, rola człowieka w erze biznesu opartego na wynikach okazuje się kluczowa. O ile bowiem proste systemy maszyn komunikujących się ze sobą można oprzeć o automatyzację procesów decyzyjnych, tak skomplikowany ekosystem nowej generacji wymaga zaawansowanych metod analitycznych i decyzji podejmowanych w czasie rzeczywistym. Wymaga człowieka.
Tylko człowiek może powiedzieć maszynie, na bazie jakich zasad oraz reguł ma podejmować decyzje. Między procesem pozyskania danych, a podjęciem akcji istnieje cały szereg skomplikowanych mechanizmów. To technologie zarządzania danymi oraz zaawansowane procesy analityczne, takie jak analiza sekwencji zdarzeń, prognozowanie oraz modelowanie predykcyjne. Dawniej obsługiwaliśmy maszyny. Dzisiaj projektujemy sposób ich zachowania. To gigantyczna różnica.
Tylko człowiek może stworzyć specjalistyczne narzędzia do analizy terabajtów danych zbieranych w czasie rzeczywistym. Weźmy takie smart city - ruch drogowy, komunikacja miejska, przewidywanie miejsc niebezpiecznych dla mieszkańców, predykcja korków i wypadków drogowych, analiza potrzeb osób niepełnosprawnych, dostosowywanie godzin pracy placówek publicznych - wszystko to owoc „rozmów” wielu inteligentnych podzespołów. O ile jednak maszyny potrafią się komunikować, nie potrafią stworzyć własnego, doskonale działającego i pomagającego mieszkańcom inteligentnego miasta.
Urządzenia Internetu Rzeczy potrafią nie tylko wytwarzać dane w procesie komunikacji, ale również je agregować oraz analizować w ograniczonym zakresie. O ile jednak w tradycyjnej analizie potrzebny jest odstęp czasu między zebraniem danych a wyciąganiem wniosku, współczesne działania wymagają dokonywania analizy w czasie rzeczywistym. Bez chwili opóźnienia. Wymagają wyspecjalizowanych narzędzi, za pomocą których przeanalizujemy działanie setek lub tysięcy składowych bez chwili zwłoki.
Komentarz:
Wobec rosnących potrzeb i oczekiwań w zakresie wykorzystania potencjału Internetu Rzeczy, analityka w czasie rzeczywistym gwałtownie zyskuje na znaczeniu, a lista obszarów jej zastosowania jest niemal nieograniczona. Z perspektywy każdego z nas cyfrowy świat połączonych urządzeń może dostarczyć szereg korzyści przekładających się na podniesienie jakości życia czy ułatwienie codziennych czynności. W sferze publicznej oczekujemy jak najlepiej skrojonych i dostosowanych do naszych potrzeb usług.
Pierwszym miejscem, gdzie dostrzegamy wpływ tej ewolucji są inteligentne miasta. Telemedycyna pozwala na zdalne świadczenie usług medycznych np. poprzez monitorowanie parametrów życiowych, reagowanie na ich zmiany, wezwanie automatyczne pomocy lub wskazanie konieczności podania leków. W wymiarze biznesowym wykorzystanie inteligentnego świata połączonych urządzeń skupia się przede wszystkim na podniesieniu efektywności operacyjnej i ograniczeniu kosztów związanych ze świadczeniem usług lub produkcją realizowaną w erze Przemysłu 4.0. Połączone urządzenia to także zupełnie nowy obszar tworzenia innowacji, której trwale poszukują przedsiębiorstwa dla zbudowania przewag konkurencyjnych.
Rozwój technologii umożliwia skuteczne przetwarzanie wielkich wolumenów danych napływających z ogromną prędkością i dynamiką w skali milionów zdarzeń na sekundę. Reguły biznesowe i algorytmy analityczne wykorzystane wprost na strumieniu danych pozwalają szybko odkrywać prawidłowości oraz anomalie, dzięki czemu możemy z dużym prawdopodobieństwem przewidywać co się za chwilę wydarzy, podejmować natychmiastowe akcje dostosowawcze, przewidywać nadchodzące awarie, minimalizować ryzyko nadużycia, jak również wyłapywać okazje biznesowe zanim pojawiająca się szansa przeminie. Organizacje z którymi pracujemy coraz częściej dostrzegają konieczność nadążania za dynamiką procesu podejmowania decyzji.
Aby było to możliwe należy analizować napływające nieustannie strumienie danych i rozpoznawać istotne biznesowo zdarzenia, aby podejmować adekwatne działania w najlepszym możliwym momencie. Dzięki rozwojowi technologii do analizy strumienia danych w czasie rzeczywistym (event stream analytics software) możliwe stało się generowanie alertów oraz reagowanie na zidentyfikowane istotne zdarzenia lub ich kombinację właśnie w tym momencie, kiedy ma to sens i największe znaczenie.
– mówi Miłosz Trawczyński Business Consulting Manager w SAS.