Stalking 2.0 - robisz zdjęcie smartfonem i wiesz o człowieku wszystko. To działa już teraz
Egor Tsvetkov to fotograf, który przeprowadził trwający 6 tygodni eksperyment. Korzystając z petersburskiego metra, Rosjanin wykonywał zdjęcia smartfonem, po czym odnajdywał nieświadome niczego osoby w sieci, za pomocą specjalistycznego oprogramowania. Rezultat? Przerażająco skuteczny.
O tym, że już kilka lat temu straciliśmy prywatność, przegrywając walkę z algorytmami rozpoznawania użytkowników i dopasowywania treści, pisaliśmy na miliard sposobów. Czym innym jest jednak czytać kolejny z setek tekstów straszących brakiem anonimowości w sieci, czym innym zobaczyć własne zdjęcie, za pomocą którego obcy nam człowiek wie o nas niemal wszystko.
Rosjanin Egor Tsvetkov robił zdjęcia nieświadomym mieszkańcom Petersburga.
Po 6 tygodniach tworzenia biblioteki zaspanych twarzy, podróżujących za pomocą metra do pracy, szkoły, rodziny i znajomych, fotograf przemielił pliki graficzne przez tryby specjalistycznego oprogramowania.
Aplikacja FindFace porównała około 100 zdjęć niskiej jakości ze zbiorem 55 milionów użytkowników VKontakte - wschodniego odpowiednika platformy społecznościowej Facebook, popularnego w części państw byłego bloku komunistycznego. Efekty są przerażające.
Automatyczne algorytmy odnalazły profile społecznościowe 70% bohaterów fotografii.
Według Egora Tsvetkova, FindFace poprawnie sparował aż 70 na 100 niczego nieświadomych ludzi. Skuteczność wynosząca wiele ponad połowę, a mówimy przecież o niskiej jakości zdjęciach wykonanych smartfonem. W dodatku sami bohaterowie fotografii również znacząco różnią się od społecznościowych wersji własnych siebie, zawartych na ładnych, pozowanych fotografiach.
Regularnym użytkownikom Spider’s Web nie trzeba pisać, jakie są tego konsekwencje. Większość z internautów podaje prawdziwe informacje na platformach społecznościowych. Wystarczy wykonać zdjęcie osoby siedzącej na przeciwko, a po poprawnym sparowaniu wiemy, ile ta ma lat, jaki jest jej status cywilny, gdzie mieszka, gdzie pracuje, ilu i jakich ma członków rodziny, jakie posiada wykształcenie, ilu ma znajomych, jakiej słucha muzyki, jakie jedzenie lubi, a przy odrobinie szczęścia dostaniemy nawet jej numer komórkowy.
Stalking 2.0 jest już faktem. Stalking, który może być dokonywany nie tylko przez zaburzone psychicznie jednostki, ale również firmy i korporacje. Skoro już dzisiaj smartfon odnajduje nas z 70-procentową skutecznością, za maksymalnie kilka lat będą to robić kamery przemysłowe. Optyka, którą mijamy idąc metrem lub skwerem, znajdzie nas w sieci, a potem dopasuje pod nas wielkie reklamy na elewacjach budynków. Technicznie to możliwe już w tym momencie. W praktyce to kwestia zaledwie kilku lat.
Jak się przed czymś takim bronić?
Co raz umieszczamy w Internecie, zostaje tam już na zawsze. To zasada tak pewna jak śmierć i podatki. Przegraliśmy walkę o sieciową prywatność, nim ta na dobre się rozpoczęła. Najpierw podaliśmy na tacy własne dane, a dopiero potem dostrzegliśmy, w jaki sposób te mogą zostać użyte. Nie cofniemy tego. Zmiana nicku, usunięcie adresu zamieszkania w opcjach profilowych czy edycja awatara to próżne próby, wykonane zbyt późno.
Skoro nie usuniemy własnego siebie z sieci, możemy bronić się przed rozpoznawaniem przez obiektywy kamer. Coraz popularniejsze stają się projekty specjalnej odzieży, która negatywnie wpływa na jakość wykonywanego zdjęcia. Za sprawą innego niż zwykle odbijania światła, fotografie stają się zniekształcone i prześwietlone, uniemożliwiając rozpoznanie twarzy. Odzież tego typu powstaje z myślą o celebrytach i paparazzi, ale niewykluczone, że za kilka lat będzie jej potrzebował każdy zjadacz chleba.
Innym, znacznie bardziej futurystycznym pomysłem jak posiadanie maleńkiego „zagłuszacza”, który negatywnie wpływa na urządzenia elektroniczne wokół nas. Tego typu sprzęt gracze mogli zobaczyć na przykład w Watch Dogs 2, gdzie żadna kamera i żaden rejestrator nie był w stanie nagrać głównego bohatera, dokonującego aktów wandalizmu. Wątpię jednak, aby wielkie korporacje i dyszące ostatkiem sił rządy narodowe pozwoliły na tego typu paraliżujące porządek publiczny rozwiązanie.