Ta gra mogła być czymś znacznie więcej. Mafia III - recenzja Spider’s Web
Mafia 3 zbiera cięgi z każdej strony. Za to, że w grze znajdują się bugi. Za to, że tytuł nie jest taki jak pierwsza Mafia. Za to, że to nie GTA V. Szkoda, wielka szkoda, bo z takim podejściem umyka wam coś najważniejszego.
„-Mafia 3 posiada błędy. O mój Boże, ale wtopa”.
Jak gdyby GTA V ich nie miało. Jak gdyby w sieci nie było filmów pokazujących masę zabawnych błędów z San Andreas, Red Dead Redemption czy Saints Row.
Mafia 3 to sandboksowa produkcja z otwartym, żywym światem. Błędy to wręcz DNA takich tytułów. Wiedźmin, Fallout, GTA, TES - każda seria stawiająca na otwarty świat jest skazana na pewną liczbę wpadek. Nawet przy suto opłaconym sztabie testerów, otwarte światy generują zbyt dużą liczbę zmiennych, aby wyłapać wszystkie możliwe wariacje oraz błędy z nimi powiązane.
Łatwo pisać, że GTA V nie ma błędów, patrząc na filmy z Mafia 3, gdzie samochody przenikają przez siebie, albo bohater nagle odlatuje w przestworza. Drodzy państwo, wół nie pamięta, jak cielęciem był. Nim Grand Theft Auto V wylądowało na PC, PS4 i XONE, przez ponad rok było w stadium beta, na konsolach poprzedniej generacji!
Nie zrozumcie mnie źle. Nie bronię błędów w grach. Tworzenie otwartego, złożonego świata nie zwalnia producentów z odpowiedzialności za każdą linijkę kodu. Tyle tylko, że błędy trzeciej Mafii w żaden sposób nie przeszkadzają w rozgrywce. Nie blokują misji. Nie wyrzucają do systemu. Nie zamrażają rozgrywki. Producenci tej gry naprawdę mi podpadli, ale w zupełnie innym obszarze. Komiczne błędy to przy tym pryszcz.
„-A GTAV jest większe, ładniejsze i w ogóle”
Prawda. Twórcy z Rockstara to mistrzowie fachu. Z nieograniczonym budżetem produkcyjnym, luźnymi terminami oraz doskonałą machiną reklamową. Produkują prawdziwe diamenty. Pod względem rozmachu, grafiki, muzyki, możliwości i dodatkowej zawartości, GTAV nie ma sobie równych. I nie będzie miało, do premiery GTA VI. Jestem o tym przekonany.
Pisanie o tym, że Mafia 3 jest gorsza od GTA V, to trochę jak zarzut, że Technomancer nie jest tak dobry jak Witcher 3, a Pillars of Eternity okazało się gorsze od Baldur’s Gate II.
Jeżeli ktokolwiek sądził, że debiutanci ze studia Hangar 13 są w stanie realnie zagrozić Rockstarowi, od początku bujał w obłokach. Obrażanie się, że Mafia 3 jest gorsza (oczywiście, że jest) od GTA V to trochę jak obrażanie się, że słońce wschodzi na wschodzie, a zachodzi na zachodzie.
Przy aktualnej formie Rockstara nikt, absolutnie NIKT nie jest w stanie mu zagrozić. Oczywiście poza samym Rockstarem.
„-Pfff, Mafia 3 nie jest jak pierwsza Mafia. Jakieś czarnuchy”.
Gra niemal całkowicie zrywa z klimatem „Ojca Chrzestnego”. Produkcja mocno rusza w kierunku bardziej współczesnego kina gangsterskiego, a nawet filmów Tarantino. Twórcy rzucają gracza na luizjańskie bagna, malują jego skórę na czarno i mówią „radź sobie”.
Rozumiem wszystkich, którzy chcieli powtórkę z rozrywki i ponownie mieli ochotę zostać częścią włoskiej rodziny przestępczej. Uwierzcie mi jednak, że osadzenie gry w czasach wojny wietnamskiej, z czarnoskórym bohaterem w centrum wydarzeń, to najlepsze, co mogło przydarzyć się tej produkcji!
Jeżeli miałbym wskazać tylko jedną, największą zaletę nowej Mafii, byłby to właśnie klimat Stanów Zjednoczonych z lat 60-tych minionego wieku. Stanów niezwykle kolorowych, w których biała władza ściera się obyczajowo z czarnymi imigrantami. Z mrocznymi luizjańskimi bagnami. Z dziwacznymi zwyczajami przywiezionymi z Haiti i Bóg jeszcze wie skąd.
Wspaniałe, wspaniałe jest to, że w ciągu kilku minut jazdy samochodem strzelisty Nowy Orlean zamienia się w niepokojące obrzeża, pełne małych chatek, dzikich aligatorów, mokradeł i ludzi jak gdyby z zupełnie innej epoki. Mafia 3 to jak kapitalne intro do średniego serialu True Blood, rozciągnięte na 40-godzinną grę wideo.
Mafia 3 to nie jest gra o gangsterach i napadach na banki. To gra o rasie.
Misje, w których biali policjanci, biznesmeni, a nawet gangsterzy traktują nas jak śmieci, dają wiele do myślenia. Stawiają gracza w zupełnie nowym położeniu. Gdy postaci niezależne miotają nim jak trędowatym, gdy nie może wejść do lokali ze względu na swoją skórę, gdy kobiety na ulicy chowają swoje torebki na jego widok - łał, robi to wrażenie.
Producenci Mafia 3 naprawdę postarali się, aby gracz poczuł się czarny. Poczuł się imigrantem. Poczuł się potrzebny tylko wtedy, gdy ktoś inny ma problemy, a potem znowu był wyszydzany i pogardzany. Lepiej niż pies, gorzej niż człowiek - mniej więcej taki status przysługuje naszemu awatarowi w Mafia 3 przez pierwsze kilka godzin gry. I to jest niesamowite!
Rzeczpospolita nigdy nie łapała czarnoskórych niewolników. Z tego co pamiętam, w czasach starożytności i wczesnego średniowiecza to nas łapano. Nie mieliśmy kolonii. Zasymilowaliśmy Tatarów Krymskich. Tak naprawdę problem konfliktu rasowego w Polsce nigdy nie istniał. Dawniej gościnni, dzisiaj zamknięci - jesteśmy zupełnie obok tej kwestii. Tym cenniejsze jest doświadczenie takie jak Mafia 3. Gra zapewnia diametralną zmianę punktu widzenia.
Zabawne jest tylko to, że główny bohater nie robi absolutnie nic, aby walczyć z rasową dyskryminacją. Ba, on ją jedynie napędza. Pierwsze co robi nasz awatar po powrocie z wojska, to wdaje się w mafijne porachunki. Potem napada na bank. Zabija policjantów. Ucieka przed prawem. Samonapędzające się koło nienawiści, w którym niekoniecznie musimy kibicować sterowanemu przez siebie bohaterowi. Jak pisałem wcześniej - niezwykle ciekawa perspektywa!
Niestety, w parze ze świetnym klimatem nie idzie doskonała rozgrywka.
Wymiana ognia jest mocno przeciętna. Pozbawiona pazura, bez poczucia mocy pod spustem kontrolera. Ot, rzemieślnicze *pif paf* zamiast soczystego, gangsterskiego *bang bang bang*. Debiutanci z Hangar 13 stworzyli tak nijaki system ostrzału, że bez powrotu do nagranych filmów zapominam, jak strzelanie w ogóle wyglądało.
Równie kiepsko jest z pojazdami. Nawet po włączeniu modelu symulacji w opcjach gry samochody zachowują się dziwacznie. Opony wyją przy wchodzeniu w zakręty przy 15 kilometrach na godzinę. Maszyny są nadsterowne. Do tego fizyka kolizji jest godna politowania. Bardzo cieszy widok tych wszystkich pojazdów stylizowanych na lata 60-te, ale magia zawsze znika po przekręceniu kluczyka.
Plusem jest za to wielka bezkarność głównego bohatera. W przeciwieństwie do GTAV, w Mafii możemy robić niemal wszystko, na co mamy ochotę. Dopóki policja nie zauważy naszych rozbojów albo nikt po nią nie zadzwoni, mamy wolne ręce. Możemy rabować, bić i włamywać się, ile tylko chcemy. Potem oddalamy się z miejsca zbrodni, a gdy "bagieta" bada później obrabowany sklep, nie wie, kto dokonał rabunku. I to jest świetne!
Dwa największe grzechy gry Mafia 3 leżą jednak zupełnie gdzie indziej.
Nie tyczą się ani modelu jazdy, ani systemu strzelania. Pierwszy grzech to zagospodarowanie świata. Mafia 3 ma mogła mieć tutaj zdecydowaną przewagę nad GTA V. W grze można wejść do zadziwiająco wielu pomieszczeń. Wielkie magazyny, małe domki, garaże, posiadłości - o ile mamy przy sobie łom, żadne drzwi nie są nam straszne. Liczba lokali, do których potrafiłem się włamać, budzi moje szczere uznanie.
Niestety, włamywać się zwyczajnie nie ma po co. Nie licząc plakatów Playboya i starych płyt, w Mafia 3 nie ma czego zbierać. Zabrakło jakichś unikalnych broni. Oryginalnych kostiumów do założenia. Testowych rodzajów amunicji. Nieśmiertelników zwiększających nasze możliwości. Chociaż dostajemy wiele udekorowanych pomieszczeń do zwiedzenia, nie ma po co ich zwiedzać! Co za wielka, wielka strata. Tyle starań, tyle pracy, wszystko na marne.
Drugim kardynalnym błędem jest struktura misji. Twórcy czerpią garściami z takich gier jak Mad Max czy Assassin’s Creed, sztucznie wydłużając rozgrywkę. Aby wykurzać kolejnych gangsterów z nor, musimy zajmować ich terytoria, zabijać ich ludzi oraz przejmować ich biznesy. To jak wchodzenie na wieże w Assassin’s Creed. Nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
Praktyki pokroju „przejmij 3 miejsca, aby dostać się do bossa”, są w dzisiejszej branży gier nie do zaakceptowania. Nie jako część głównego, „filmowego” scenariusza. Zabija to chęć do dalszej gry, znacznie spowalnia rozwój fabuły i sprawia, że do produkcji wdziera się monotonia oraz powtarzalność. Tak się po prostu już nie robi.
Największe zalety
- Rewelacyjny klimat USA lat 60-tych
- Miejscami piękna grafika
- Doskonała mimika i modele postaci
- Zamiast strzelać, można się skradać
- Dosadne pokazanie konfliktu rasowego
Największe wady
- Nijaki model wymiany ognia
- Nijaki model jazdy
- Niewykorzystany szczegółowy świat
- Powtarzalne misje
- Miejscami fatalny zasięg widzenia
- Grze przydałoby się jeszcze kilka miesięcy w produkcji
Mam wrażenie, że Mafia 3 potrzebowała jeszcze kilku długich miesięcy szlifu. Dzięki temu świat gry mógłby zostać zapchany bonusami, a ze scenariusza zniknęłyby powtarzalne zadania. Tak się jednak nie stało. Dostaliśmy produkt, który pod względem klimatu i mieszanki kulturowo-społecznościowej jest kapitalny, ale zawodzi jako… gra wideo.
Mimo tego, Mafia 3 to wciąż produkcja warta uwagi. Może nie teraz, może nie w tej cenie, ale warto ją uruchomić.