REKLAMA

Dzisiaj z Jarosławem Kuźniarem umyłem zęby, a potem zrobiliśmy sobie kawę

I choć jest to tylko telewizja internetowa, zdecydowałem się po raz pierwszy w historii Spider's Web w nagłówku tego nie podkreślać, ponieważ Onetowi chyba udało się wreszcie przełamać klątwę paździerzu, obciachu i amatorki, jakie do tej pory nieodłącznie towarzyszyły próbom stworzenia "internetowych telewizji". 

Król polskich poranków, Jarosław Kuźniar, wrócił na ekrany
REKLAMA
REKLAMA

Przyznam szczerze, że po obejrzeniu debiutanckiego odcinka Onet Rano uważam, że jest trochę za wcześnie, by podejmować się oceny nowego programu Jarosława Kuźniara. To trochę jak komentowanie artykułu po nagłówku. Nie chcecie wiedzieć jakimi słowami określam "czytelnika", kiedy widzę, że odnosi się do treści nawet nie liznąwszy przynajmniej ze dwóch akapitów. Ale w mediach internetowych jest tak, szczególnie w dniu wypłaty (niemałej), że nie zawsze należy forsować swoją wizję terminu publikacji tekstu, nad wizję redaktora naczelnego.

A że akurat mnie oddelegują do zbadania nowej audycji Kuźniara w Onecie, było pewniejsze niż to, że politycy znajdą sposób, by wyszarpnąć nam z gardeł abonament RTV. Nigdy wszak nie kryłem przesadnie mojego przywiązania do rewelacyjnych poranków w TVN-ie prowadzonych najpierw przez Jakuba Poradę, a z czasem przez jednego z najpopularniejszych polskich twitterowiczów (pozostali prowadzący jakoś nie wywoływali u mnie podobnego entuzjazmu).

Pamiętam jak dziś, o czym zresztą wspominałem, gdy Kuźniar rozstawał się z TVN-em, że wypowiadana przez niego ze łzami w oczach informacja o katastrofie w Smoleńsku była dla mnie nawet większą manifestacją patriotyzmu, niż wszystkie artykuły na Niezależnej czy wszystkie numery wSieci razem wzięte. Od czasu studiów sporo się wprawdzie zmieniło, w młodości przy porannym paśmie zwykle zdarzało mi się zasypiać, a dziś by obejrzeć poranny show, musiałem nastawić budzik na (Bogu dzięki tylko) 7:54 rano.

14536841_10209156280538162_307980242_o class="wp-image-519284"

Tu się zresztą objawiła pierwsza duża przewaga telewizji Onetu, którą można było obejrzeć na Onet.pl, przez Facebooka, a także bez problemu na urządzeniu mobilnym. Z Jarosławem Kuźniarem umyłem więc dziś zęby, potem z Jarosławem Kuźniarem zrobiłem sobie kawę, z Jarosławem Kuźniarem wypuściłem kota na świeże powietrze i pewnie nawet mógłbym - gdybym chciał - z Jarosławem Kuźniarem przejść się potem do sklepu, a może nawet pojechać do biura. W przeszłości również z Jarosławem Kuźniarem zdarzało mi się wykonywać większość z tych czynności porannej rutyny, choć raczej na zasadzie rozkręconego telewizora z okazjonalnym dobieganiem, gdy akurat działo się coś ważnego.

Spotkania z Jarosławem Kuźniarem rozpoczęły się w samochodzie.

Jest to miłym nawiązaniem do Periscope i Facebook Mentions, gdzie redaktor spędził ostatnie miesiące na odwyku od Wstajesz i Wiesz w myśl promowanej przez siebie zasady "telewizja jest wszędzie". Jednakże formuła audycji nieco się zmieniła, gdyż tym razem zamiast monologów, przemyśleń, może nawet vlogowania Jarosława Kuźniara, prowadzący zabiera do samochodu gości i jeździ z nimi po Warszawie (chyba jest podobny talk-show na YouTubie, choć nie da się ukryć, że jakościowa przepaść w zadawaniu pytań jednoznacznie wskazuje na Kuźniara, któremu jednak doświadczenie pozwala na wyduszenie z siebie czegoś więcej niż standardowych "jak zaczęła się pana przygoda z muzyką?").

Druga odsłona programu ma miejsce w studiu i przywodzi na myśl bardziej Kawę na ławę czy nawet Drugie Śniadanie Mistrzów Marcina Mellera, gdzie prowadzący zaprasza gości i debatuje z nimi o Polsce. To właśnie studio pokazuje niestety, że Onet nie jest jeszcze TVN-em. Nie potrafię tego profesjonalnie określić, nigdy nie pracowałem w telewizji. W tle rozlega się jednak taka... przerażająca cisza, zamiast gwaru (choćby niesłyszalnego) dużej stacji. Nie wspominając już o tym, że Kuźniar w TVN24 był niczym Cristiano Ronaldo, na którego przez kilka godzin dziennie grała cała ekipa Galacticos. W Onecie bardziej wygląda to jednak na popis freestylera. No, ale od czegoś trzeba zacząć.

W powietrzu - od strony realizacyjnej - unosi się taka małomiasteczkowa atmosfera telewizji lokalnej, a nie wielkomiejskiego giganta z właścicielami rodem z Ameryki. Może trochę to sobie ubzdurałem, ale jest coś przaśnego w powietrzu, jak choćby operator bodajże kamery, który nagle na kilka sekund pojawił się w kadrze. Zwykła, ludzka wpadka, ale jakże symboliczna.

Przy czym Onet nadrabia tam, gdzie się zna, czyli na przykład bardzo atrakcyjnymi komunikatami pojawiającymi się na ekranie pokazującymi chociażby wypisy z Twittera.

Jeśli więc chodzi o realizację, Onet - jako medium internetowe - uciekł reszcie krajowej stawki, wszedł już do Ligi Mistrzów, choć dalej nie jest faworytem tych rozgrywek. Oczywiście nie porównuję go do Legii, bo to by było poniżej pasa. Ale taki Celtic Glasgow...

Jarosław Kuźniar w pewnym momencie wspomina, że po rozstaniu się z TVN-em skala niechęci do niego drastycznie się zmniejszyła. Kiedy jednak patrzę na telewizję Onetu, trudno jest mi pozbyć się wrażenia, że ten stan rzeczy nie utrzyma się zbyt długo. Tomasz Lis w swoim, nadal bardzo słabym zresztą, programie w Onecie już nawet nie próbuje się bawić w dziennikarza. On za pośrednictwem platformy internetowej, niczym z mównicy sejmowej, wygłasza orędzia do narodu. I oczywiście ma do tego prawo, ale to z kolei pozostawia pewną lukę personalną w branży medialnej w postaci osób, które jednak w miarę wiarygodny, rzetelny, niemotywowany niczym innym niż profesjonalizmem sposób, przepytają polityka tak opozycji, jak i rządu.

14537009_10209156280298156_1448808090_o class="wp-image-519285"

W mojej ocenie PiS kompletnie nie radzi sobie w sferze gospodarczej, społecznej oraz geopolitycznej. Ale co, jeśli się mylę? Telewizja Onetu nie daje mi zbyt wielu szans na zweryfikowanie swojego światopoglądu.

Niestety, również Onet Rano jest zmonopolizowany przez jedną stronę sporu światopoglądowego w stopniu zbliżonym chyba tylko do TV Republika i TV Trwam (tylko tam, przez odwrotną).

A przecież Polsat doskonale pokazuje, że można zaprosić ciekawych komentatorów z różnych frakcji ideologicznych i wcale nie musi to być szczucie Beatą Kempą. Nawet TVN24 ma zawsze w odwodzie Staniszkis czy Bugaja.

Tymczasem dzisiejszy program Onet Rano był jednak towarzystwem wzajemnej adoracji, Mann do Materny, Materna do Manna. Już na poniedziałek jako gość zapowiedział się lider KOD-u, Mateusz Kijowski. Swoją drogą wybaczcie refleksję na boku, ale przecież nie napiszę jej w recenzji FIFA 17, a gdzieś musiałem to z siebie wyrzucić. Gdyby KOD nie istniał, to PiS musiałby go wymyślić.

Onet Rano ma wiele zalet. Przede wszystkim - Jarosława Kuźniara, któremu - momentami można było odnieść takie wrażenie - aż oczy świeciły się z radości, bo dziennikarz wreszcie był w swoim żywiole. Realizacji daleko jeszcze do czołówki, ale myślę, że po raz pierwszy w historii możemy mówić też o telewizji internetowej, która jednak sięgnęła standardów telewizyjnych. Fajne są te nowe "setki" Onetu, czyli krótkie tekstowo-filmowe briefingi, które już od pewnego czasu stacja promuje w mediach społecznościowych.

Natomiast warto pamiętać, że Wstajesz i Wiesz a Onet Rano to dwa różne programy.

Pierwszy cechowała pewna powtarzalność. Program nastawiał się na utrzymanie widza przez 30 minut w czasie kiedy szykował się do pracy. Onet Rano to jednak kompleksowa audycja, którą warto obejrzeć od początku do końca. Ma w sobie zdecydowanie więcej z publicystyki, niż z serwisu informacyjnego. Wszystko to sprawia, że program prawdopodobnie zostanie ciepło przyjęty przez internautów, a przynajmniej taką ich część, by zagościł w sieci na dłużej.

REKLAMA

Natomiast nie mogę w jednoznaczny sposób powiedzieć, że detronizuje propozycję tradycyjnych, porannych telewizji informacyjnych. To raczej trzecia droga dla tego, kto nie jest zainteresowany serwisem informacyjnym co 15 minut i Bożeną Dykiel w kuchni Doroty Wellman i Marcina Prokopa. Osobiście nie jestem rozczarowany, ale lojalnie - jako fan - przestrzegam - półtorej godziny rozmów z ludźmi, spośród których większość ma do powiedzenia dokładnie to samo, może pewnego dnia zacząć nudzić widza.

Dzień, w którym wszyscy nasi czytelnicy zaczną się z nami zgadzać, będzie ostatnim dniem Spider's Weba w sieci.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA