Kuźniarowi nie udało się uratować telewizji śniadaniowej, więc odchodzi do internetu
Ode mnie, oglądającego Jarosława Kuźniara w Dzień Dobry TVN, bardziej męczył się chyba tylko sam Jarosław Kuźniar, który musiał tam występować. Ale tak musiało być, gdy jeden z bardziej autonomicznych i błyskotliwych umysłów polskich mediów został zmuszony do wypowiadania kwestii pokroju "Robercie, co nam dzisiaj ugotujesz?".
Jarosław Kuźniar wcale nie jest pierwszym redaktorem TVN24, do którego zapałałem sympatią. Jeszcze wcześniej gwiazdą porannego pasma był Jakub Porada, który fantastycznie odnajdował się w swojej konwencji. Niestety w pewnym momencie poranne wstawanie mu się najwyraźniej znudziło i postanowił zaangażować się w programy podróżnicze (swoją drogą jak ciasne musi być studio TVN24, że oni wszyscy prędzej czy później zaczynają się tam zajmować podróżami?).
Kuźniar swoją markę w stacji budował od 2007 roku. Szerszej widowni dał się poznać w dniu katastrofy lotniczej prezydenckiego samolotu, kiedy prowadził poranny program na żywo. Dziennikarz znany z raczej umiarkowanej umiarkowanej sympatii do polskiej prawicy światopoglądowej na wieść o wydarzeniach w Smoleńsku zareagował bardzo emocjonalnie. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby okazało się, że bardziej niż jego branżowi koledzy, którzy na gruncie tamtych tragicznych wydarzeń pobudowali własne imperia medialne.
Pomimo tej spontanicznej i szczerej manifestacji patriotyzmu ponad podziałami, Kuźniar do dziś uchodzi za jednego z głównych wrogów niektórych środowisk w Polsce, które przez lata nie były w stanie znieść nieustannych docinek, ironicznych wypowiedzi czy obnażania hipokryzji przez prowadzącego program Wstajesz i Wiesz.
Ja, jak się domyślacie, jestem na dokładnie drugim biegunie. Chociaż z dziennikarzem w wielu kwestiach się nie zgadzam, momentami odnoszę wrażenie, że zbyt mocno wchodzi w rolę jednej ze stron sporu, oczywiście i tak byłem wniebowzięty, gdy widoczna na ekranie TVN24 osoba była wyrazista, a z teoretycznie nudnego porannego pasma potrafiła zrobić show. To nie jest główne wydanie Faktów, od prowadzącego naprawdę oczekuję czegoś innego niż nieomylnej współpracy z prompterem. Kuźniar był takim trochę pierwszym blogerem telewizji informacyjnej i to było bardzo, bardzo fajne.
Odkąd Jarosław Kuźniar przeniósł się z WiW do Dzień Dobry TVN, nasza relacja na linii widz-prowadzący stała się zdecydowanie mniej zażyła.
W porannym programie TVN24 w przeglądzie prasy i najważniejszych wydarzeń szybko zaczęło mi brakować swego rodzaju wartości dodanej. Z kolei jeśli chodzi o śniadaniówkę dużego TVN-u, byłem w zdecydowanie zbyt małym stopniu osiemdziesięcioletnią kobietą, żeby oglądać przepisy na suflety i występy gości, którzy na przykład twierdzili, że są męską syreną. Albo jeszcze gorzej, polskim youtuberem.
Ale kiedy już z czystej ciekawości (jak zapewne zauważyliście, lubię śledzić rozwój mediów w Polsce) odpaliłem sobie program to widziałem Kuźniara nieszczęśliwego, podirytowanego błahą formułą programu. Wyobraźcie sobie, że nagle ktoś kazałby Cristiano Ronaldo kopać piłkę w Szczakowiance Jaworzno. No, to to był mniej więcej ten sam wyraz twarzy.
Kazał, bo choć transfer do Dzień Dobry TVN ogłaszany był z wielką pompą i dla samego prowadzącego ponoć wiązał się ze wzrostem nie tylko oglądalności, a taki na przykład Piotr Kraśko obecność w programie opisuje jako fantastyczne doświadczenie, to jednak Jarosław Kuźniar wcale nie miał ochoty rozstawać się z TVN24. Ultimatum postawiła sama stacja, której chyba nie do końca podobało się, że dziennikarz w mediach społecznościowych zasięgami jest autonomicznym imperium medialnym, a na dodatek wykorzystuje to w celu rozwijania własnych przedsięwzięć biznesowych (m.in. biura podróży Go for World).
Pod ukutym przez siebie hasłem "telewizja jest wszędzie" stał się wielkim popularyzatorem aplikacji Periscope w Polsce, gdzie codziennie rano, jadąc do pracy, kontaktował się ze swoimi widzami. Audycja miała charakter publicystyczny, a dziennikarz wolny od ciężaru pracodawcy w postaci stacji informacyjnej dość otwarcie mówił, co i kto mu się w kraju podoba, a co nie. W miarę rozwoju Facebooka, format ten zaczął pojawiać się też w ramach Mentions.
Szczerze mówiąc zupełnie nie dziwi mnie decyzja dziennikarza o odejściu z Dzień Dobry TVN, choć zapewne wielu jego kolegów po fachu zabiłoby za możliwość pracy w popularnym porannym show.
Wygląda na to, że jeszcze mocniej zwiąże się z internetem, do którego od lat przenosił swoją aktywność. A aktywne angażowanie "pana z telewizji" w na przykład media społecznościowe teraz zaprocentuje.
Jakby co, to nie wiecie tego ode mnie, ale Jarosław Kuźniar był ostatnio widziany w towarzystwie ekipy (m.in. Przemysława Barankiewicza i Grzegorza Nawackiego) Pulsu Biznesu i Bankier.pl. To naprawdę fajny zespół, może nawet razem uda im się zmontować coś dużego. Zamienienie ciepłego sufleta z Karolem Okrasą na nowy projekt w zdradliwym i trudnym dla telewizyjnych postaci internecie (czy ktoś z was ogląda jeszcze program Tomasza Lisa i nie mówię to u tych przypadkach, gdy nagle automatycznie włącza się podczas sesji z kobieta.onet.pl/i-ty-mozesz-wygrac-z-pomaranczowa-skorka/?) wymaga dużej odwagi. Do odważnych sieć należy, a więcej dowiemy się już we wtorek. Ja na pewno nie będę płakał z powodu tego, że Kuźniar znowu zajmie się tym, w czym jest najlepszy.
*fot. tytułowa: Jarosław Kuźniar na Facebooku, fot. na stronie głównej: Jarosław Kuźniar na Facebooku