Grałem w Assasin's Creed sterując... oczami
Nowe monitory Acera wykorzystują śledzenie oczu do sterowania celownikiem i kamerą w grach. Dzięki temu zabawa jest bardziej naturalna i daje więcej frajdy. Chcę coś takiego w każdej grze!
Na targach IFA w Berlinie Acer zaprezentował trzy nowe, zakrzywione monitory linii Predator:
- Z271T (27 cali, 1920x1080, 144 Hz, 799 euro),
- XB251HQT (24,5 cala, 1920x1080, 240 Hz),
- XB271HUT (27 cali, 2560 x 1440, 899 euro).
Każdy z nich z dołu posiada kamerę szwedzkiej firmy Tobii, która eye-trackingiem zajmuje się już od 15 lat. Wyrosła jako mały startup, a teraz zatrudnia 70 ludzi i co najważniejsze robi świetny sprzęt.
Oczy jako wspomaganie pada
Na przykładzie Assasins Creed przetestowałem trzy najważniejsze funkcje eye-trackingu w grach. Pierwszą z nich jest rozglądanie się. Normalnie, kiedy patrzymy na krawędź obrazu nic się nie dzieje – potrzebujemy poruszyć gałką, albo myszą aby przesunąć obraz.
W przypadku Tobii kiedy zbliżymy wzrok do krawędzi obrazu, automatycznie przesunie się on nieco w rzeczonym przez nas kierunku, sprawiając, że obraz tak naprawdę nie ma granic.
Drugą funkcją jest przełączanie się pomiędzy celami. Aby w kogoś strzelić, nie musiałem w ogóle ruszać celownika – wystarczyło przenieść wzrok na kolejną postać i nacisnąć spust. Co najważniejsze opóźnienie było praktycznie zerowe!
Trzecia funkcja jest już raczej bajerem, który zbytnio nie przydaje się w grze, ale fajnie jest się nim pobawić. Kiedy spojrzymy na źródło światła, ekran wokoło się ściemni. Analogicznie kiedy zaczniemy patrzeć w ciemny kąt, reszta pomieszczenia stanie się jasna.
Nie zmienia to diametralnie rozgrywki, ale czyni ją bardziej naturalną i przyjemniejszą, a także wzmacnia immersję w grę.
Chcę to w każdej grze!
Przedstawiciel Tobii zapewnił, że do końca roku ich technologię będzie wspierało 70 tytułów - większość AAA. Ich sprzęt można kupić nie tylko z monitorem, ale i osobno. Kosztuje 140 dol.