Ach, gdybyś tylko był pełną klatką... Nikon D500 - pierwsze wrażenia Spider's Web
Podczas ubiegłotygodniowych warsztatów foto zorganizowanych przez Akademię Nikona i Ford Polska, miałem okazję spędzić kilka godzin z nowym Nikonem D500. I muszę powiedzieć, że… kurczę, tęsknię.
Pełną recenzją Nikona D500, czyli flagowego korpusu DX (APS-C) firmy zajmie się oczywiście nasz nadworny spec od foto, Marcin Połowianiuk, ale nie mogłem sobie odmówić napisania kilku słów pierwszych wrażeń z perspektywy nikoniarza-entuzjasty.
Ten aparat od dnia premiery chodzi po mojej głowie i nie daje mi spokoju. Tak – kosztuje sporo. Blisko 10 tysięcy za korpus niebędący nawet pełnoklatkowym aparatem to dla wielu osób czysty absurd. A ja patrzę na specyfikację techniczną i możliwości tego aparatu i wcale tak nie uważam.
Nikonowi udało się upchać do D500 mnóstwo technologii zawartej we flagowym, reporterskim D5, czyli profesjonalnym body FX, które zadebiutowało razem z Nikonem D500. Przede wszystkim, wyposażony w aż 153 pola (w tym aż 99 krzyżowych!), super-szybki autofocus (o którym opowiem za chwilę), procesor Expeed 5, slot na super-szybką kartę XQD (choć wolałbym zobaczyć albo dwa sloty XQD, albo dwa sloty SDXC, a nie po jednym z każdego rodzaju), ogromny jak na APS-C zakres natywnego ISO (100 - 51200), łączność bezprzewodową Wi-Fi i Bluetooth, wykorzystującą aplikację Snap Bridge… to dopiero początek wyliczanki!
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, że D500 to profesjonalny aparat, czytajcie dalej. Matryca DX o rozdzielczości 20,8 mln. pikseli. Zdjęcia seryjne do 10 klatek na sekundę. Absolutnie rozbrajający bufor, sięgający 200 zdjęć. Nagrywanie wideo w 4K (chociaż tutaj jest pewien haczyk, w postaci dodatkowego cropu), odchylany wyświetlacz... do tego wykonany tak dobrze, że bez problemu możemy za niego przytrzymać w powietrzu cały korpus!
Również ergonomia i układ przycisków wskazują na to, że mamy do czynienia z pro-sprzętem. Większość przycisków wygląda na przeniesioną żywcem z pełnoklatkowego Nikona D810, z wyjątkiem dwóch elementów: przycisk zmiany ISO wylądował teraz wygodnie niedaleko spustu migawki, a zamiast drugiego przycisku do zmiany trybu AF znanego z D810, mamy joystick do szybkiego wybierania aktywnych pól AF (co przy 153 polach rozciągających się od krawędzi do krawędzi jest naprawdę użyteczne).
No i warto wspomnieć też o tym, że podobnie jak w Nikonie D5, lewy rząd przycisków funkcyjnych jest podświetlany.
Nikon D500 doskonale leży w dłoni.
Trzymałem w dłoniach wszystkie Nikony, jakie są obecnie dostępne na rynku (wyjąwszy profesjonalnego D5) i D500 z nich wszystkich leży w dłoniach najlepiej. Aż przypomniał mi się Nikon D300s, którego sukcesorem jest D500. Grip jest idealnie głęboki. Przyciski – idealnie rozlokowane. Do tego całość wykonana jest z najwyższej jakości materiałów, jest też odporna na działalnie żywiołów i przy tym zaskakująco lekka. 860 g z włożoną baterią i kartą XQD to naprawdę niewiele przy tak sporych rozmiarów sprzęcie.
W praktyce całe te zachwyty nad ergonomią oznaczają tyle, że trzymając Nikona D500 przez kilka godzin w ogóle nie odczułem zmęczenia w nadgarstku. Owszem, nie pogardziłbym dodatkowym, pionowym Gripem, ale i bez niego aparat obsługiwało się doskonale – także jedną ręką. Również jakość pokręteł, przycisków, gumowych zaślepek, oraz okrągła muszla wizjera i brak lampy błyskowej potwierdzają, że mamy do czynienia ze sprzętem dla profesjonalisty.
Biorąc do ręki Nikona d610, którego używam na co dzień, czuję się tak, jakbym chwytał zabawkę. Nie przesadzam.
Nie przesadzę też mówiąc, że Nikon D500 to prawdziwy demon szybkości.
Jeśli dla niektórych absurdem jest 10 tysięcy za korpus APS-C, to dla mnie absurdem jest szybkość działania tego aparatu. Miałem akurat okazję testować go w towarzystwie szybkich samochodów, więc jego szybkość się przydała.
Największą gwiazdą jest tutaj system autofocusu. Bo co nam po tym, że możemy ustrzelić 10 klatek na sekundę, jeśli większość będzie nieostra? Nikon D500 naprawdę błyszczy w tym zakresie. Zdarzyło się, że robiąc serię kilkunastu-kilkudziesięciu zdjęć szybko jadącego samochodu, każde z nich wychodziło idealnie ostre. KAŻDE. Autofocus w trybie ciągłym, zarówno jeśli chodzi o Group AF jak i śledzenie 3D, spisywał się doskonale. Wiadomo, niecelne kadry też się zdarzają, ale to zwalałbym raczej na niedostateczne umiejętności fotografa, niż wadę sprzętu.
Ogromną zaletą Nikona D500 jest to, że dzięki mniejszej matrycy pola AF rozciągają się dosłownie od krawędzi do krawędzi. Umożliwia to ustawienie ostrości na brzegu kadru, bez konieczności zmiany kompozycji po zablokowaniu AF.
Jeśli fotografujesz głównie sport i dziką przyrodę, nie szukaj dalej – Nikon D500 to absolutnie najlepszy aparat do tych zastosowań, jaki można obecnie kupić. Potwierdzają to wszystkie recenzje i ja także mam takie odczucie, poużywawszy go przez kilka godzin na torze samochodowym.
A co z jakością zdjęć?
Oceńcie sami. Poniżej zamieszczam kilka plików JPEG, zrobionych Nikonem D500 z obiektywem Nikkor 16-80 f/2.8-4, wyciągniętych prosto z aparatu, bez żadnej obróbki (zeskalowane do 2000 px w poziomie, dla zmniejszenia rozmiaru pliku):
A tutaj kilka RAW-ów, wywołanych w Lightroomie:
Oczywiście to tylko poglądowe, przykładowe zdjęcia – nie sposób ocenić jakości aparatu po kilku fotach wykonanych w idealnych warunkach oświetleniowych. Niemniej jednak patrząc na efekty, Nikon D500 znacząco wykracza poza to, co potrafi większość aparatów z matrycą APS-C.
Nie mogę jednak powiedzieć, żeby zdjęcia zrobione Nikonem D500 spowodowały u mnie taki sam „opad szczeny” jak te zrobione np. Nikonem D810, czy chociażby D750. D500 ma o wiele większe możliwości i jest obiektywnie lepszym aparatem od wymienionej dwójki, ale końcowa jakość obrazka pozostaje po stronie pełnej klatki. Zdjęciom z matrycy APS-C zwyczajnie brakuje tej hmm… plastyki? I rozpiętości tonalnej, która jest cechą charakterystyczną matryc FX.
Nie zmienia to jednak faktu, że możliwości Nikona D500 są ogromne i przewyższają wszystko, co widzieliśmy do tej pory w aparatach z matrycą APS-C, a także w wielu pełnych klatkach.
Jestem więcej niż pewien, że kiedy Marcin dostanie egzemplarz testowy, potwierdzi wszystko to, co napisałem wyżej i to, co mówią pierwsze recenzje tego sprzętu, jakie pojawiły się w zagranicznym Internecie – D500 to najbardziej uniwersalna lustrzanka na rynku, której jedyną istotną wadą jest to, że… nie jest pełną klatką.
I tylko to tak naprawdę powstrzymuje mnie przed wyłożeniem kasy na stół, by kupić ten aparat. W tej chwili jego cena jest zanadto zbliżona do D810, by nie fotografując głównie przyrody i sportu wydać na niego pieniądze. A D810, choć jest aparatem starszym i o mniejszych możliwościach (obiektywnie), w dalszym ciągu bije Nikona D500 końcową jakością obrazka.
Jeżeli jednak jakość obrazka jest dla ciebie wystarczająco dobra i nie przeszkadza ci to, że D500 to APS-c, lub też nadal uparcie trzymasz się D300s, czekając na „godnego następcę” (znam takich!), to nie wahaj się ani chwili.
Mogę to z czystym sumieniem powiedzieć nawet po tych ledwie kilku chwilach fotografowania: Nikon D500 to genialny sprzęt. Ale przeznaczony dla świadomych użytkowników, którzy dokładnie wiedzą, czego oczekują od swojego aparatu.
Czytaj również: