Święto dwóch króli u Nikona. Oto Nikon D5 i długo wyczekiwany D500
Podczas targów CES Nikon zaprezentował długo wyczekiwaną, flagową lustrzankę. Poznaliśmy Nikona D5, ale show skradł inny aparat – oczekiwany od dawna profesjonalny korpus na półce APS-C. Tak jest, Nikon zaprezentował w końcu następcę D300s. Poznaj Nikona D500!
Zacznijmy od Nikona D500
Nikon D500 jest następcą legendarnego już modelu D300s, który został zaprezentowany w połowie 2009 roku, a którego produkcja została definitywnie zakończona w 2014 roku. Od tego czasu nadzieje na profesjonalny aparat na półce APS-C stopniowo malały. Fani „cropa” musieli zadowolić się serią D7x00, która wywodzi się prosto z półamatorskich modeli D70, D80 i D90.
Sam byłem zwolennikiem teorii, że po prostu nie zobaczymy już profesjonalnego aparatu APS-C. W dobie coraz tańszych pełnych klatek produkcja profesjonalnego „cropa” ma coraz mniej sensu. A jednak! Nikon postanowił spełnić nadzieję fanów, którzy pozostali w wierze.
Nikon D500 jest wyposażony w zupełnie nową matrycę CMOS formatu DX o rozdzielczości 20,9 miliona pikseli. Przetwornik jest wspierany przez procesor obrazu EXPEED 5. Zakres czułości to ISO 100 – 51.200, rozszerzalne do 50 - 1.640.000.
Jak można się spodziewać, korpus tej klasy jest piekielnie szybki. Aparat robi serie zdjęć z szybkością 10 kl./s, z pełnym śledzeniem ostrości i z zapisem RAW. Bufor wystarcza na 79 zdjęć RAW (i to nieskompresowanych, 14-bitowych), czyli na niemal 8 sekund serii. To bardzo dobry wynik.
System autofocusu to dostosowany do modelu APS-C moduł z Nikona D5, a więc możemy się spodziewać rekordowych osiągów. Nosi on nazwę Multi-CAM 20K AF i ma 153 aktywne punkty AF, które wypełniają cały obszar kadru.
Jeśli chodzi o obudowę, korpus zgodnie z oczekiwaniami jest wykonany ze stopów magnezu i jest w pełni uszczelniany. Budowa korpusu jest wzorowana na Nikonie D810. W aparacie zabrakło wbudowanej lampy błyskowej. Migawka konstrukcji wytrzyma 200 tys. zdjęć.
Ekran konstrukcji wychyla się tak jak w modelu D750, a dodatkowo jest dotykowy. Ma przekątną 3,2 cala i rozdzielczości 2,4 mln punktów. Aparat ma slot na dwie karty pamięci: ciągle egzotyczną i drogą, choć bardzo szybką XQD oraz na standardową SD.
Nikon D500 pozwala nagrywać wideo w rozdzielczości 4K w 30 kl./s. W przypadku nagrywania w 1080p aparat stosuje programową redukcję drgań, redukując wstrząsy odpowiednim wycinaniem fragmentu kadru. Co bardzo zaskakujące, aparat jest wyposażony w łączność Wi-Fi, NFC i Bluetooth oraz system SnapBridge do łączności ze smartfonami.
Powiem krótko. Specyfikacja tego aparatu brzmi jak mokry sen Nikoniarza. Jeśli ktoś czekał na tę lustrzankę od 2009 roku, naprawdę było warto. Zapał studzi jednak cena: 2 tysiące dolarów. To więcej niż pełnoklatkowe modele D610 oraz D750! Cieszę się, że sam decyzję zakupową mam już za sobą i jednocześnie nie zazdroszczę osobom, które będą musiały wybierać między prostą i tanią klatką, a niesamowicie zaawansowanym modelem APS-C. Nikon D500 trafi do sprzedaży w marcu.
Oto Nikon D5 – ISO 3 miliony i nagrywanie w 4K
Premiera lustrzanki z topowej, sztandarowej serii, zawsze budzi duże emocje. Zarówno w „jedynkach” Canona, jak i w jednocyfrowej serii Nikona, obaj producenci pokazują światu, co mają najlepsze. Aparaty tej klasy wyznaczają rynkowe standardy i pokazują, w którą stronę będą rozwijać się lustrzanki. I czy w ogóle jest jeszcze jakieś pole do rozwoju.
Nikon D5 w dużej części powiela specyfikację Nikona D500 (czy raczej na odwrót). Flagowiec ma matrycę CMOS o rozdzielczości 20 milionów pikseli, choć oczywiście ma ona rozmiar pełnej klatki. Inaczej jednak wyglądają czułości, na których pracuje matryca – jest to zakres od ISO 100 do 102.400, ale jest rozszerzalny od ISO 50 do – uwaga – 3.280.000. ISO 3 miliony! Aż trudno w to uwierzyć. Nikon obiecuje też bezprecedensową jakość na czułościach ISO 3200 – 12800, czyli na najważniejszym zakresie w pracy ze słabym światłem.
Aparat potrafi wykonać aż 12 kl./s z pełnym śledzeniem AF, a po zablokowaniu ostrości na stałym punkcie szybkość wzrasta do 14 kl./s. Bufor aparatu to czyste szaleństwo – pozwala na zapis do 200 zdjęć w kombinacji RAW (bez kompresji, 14 bit) + JPG. Daje to ok. 17 sekund serii z maksymalną szybkością. Nikon poprawił też baterię, która wystarczy na… 3870 zdjęć.
System AF to wspomniany wcześniej nowy moduł Multi-CAM 20K AF o 153 punktach, przy czym aż 99 to punkty krzyżowe. Procesor aparatu to nowy EXPEED 5. Główny ekran aparatu jest teraz dotykowy, a do dyspozycji mamy też dwa poboczne, monochromatyczne wyświetlacze LCD.
Funkcje filmowe w dużej mierze powtarzają się z modelem D500. W Nikonie D5 mamy nagrywanie w 4K w 30 kl./s, wbudowaną możliwość robienia timelapse’ów oraz wyciąganie ośmiomegapikselowej klatki z filmu 4K.
Co ciekawe, Nikon D5 będzie sprzedawany w dwóch wariantach. Pierwszy będzie miał dwa sloty kart XQD, a drugi dwa sloty kart CF. Fotograf może więc wybrać, czy stawia na drogie, lecz bardzo szybkie nośniki, czy na nieco podstarzały, ale nadal dobry i przystępny standard CF. Jeśli miejsca będzie za mało, można fotografować w tzw. „mniejszych RAW-ach:” RAW S i RAW M. Na pokładzie zabrakło jednak łączności bezprzewodowych. Aby je uzyskać, należy dokupić zewnętrzny przekaźnik WT-6A Wireless Transmitter.
Aparat będzie dostępny w marcu w cenie 6,5 tys. dol. Jestem szalenie ciekaw osiągów na wysokich ISO. Jeśli będą tak dobre jak sugeruje Nikon, profesjonaliści już mogą szykować pieniądze na Nikona D5.