REKLAMA

Dropbox właśnie upokorzył Microsoft i jego OneDrive'a

Z OneDrive’em jestem związany już właściwie tylko przyzwyczajeniem, bardzo niską ceną i paroma drobiazgami. Microsoft koncertowo wręcz, praktycznie na własne życzenie z pozycji lidera spada w rankingu coraz niżej i niżej. A jego partner właśnie „podkrada” mu jeden z jego najlepszych pomysłów.

Dropbox Paper
REKLAMA
REKLAMA

Windows Live Mesh, później SkyDrive a teraz OneDrive… przez lata z tej usługi po prostu warto było korzystać, i to nie tylko na Windows. E-dysk był jednym z najbardziej udanych produktów Microsoftu, na konkurencję warto było oglądać się z zaciekawieniem, ale niekoniecznie się na nią przesiadać.

Dziś z OneDrive’em trzyma mnie już niewiele.

Nie licząc czasochłonnego przerzucenia danych (dużo, dużo gigabajtów), jest to niska cena (terabajt gratis dzięki, dla odmiany, bezkonkurencyjnej usłudze, jaką jest Office 365) i fakt, że na używanych przeze mnie telefonie i konsoli do gier jest to nadal najwygodniej rozwiązane. To nie są argumenty, które świadczą o jakości usługi.

Liderem w moich oczach jest na chwilę obecną Dropbox. Jest szybszy od OneDrive’a, pewniejszy, a unikatowe zalety OneDrive’a, takie jak integracja z Office czy z Windows i innymi systemami operacyjnymi, odbiera krok po kroku. Właściwie jedyną wadą Dropboxa jest jego relatywnie wysoka cena, przynajmniej do bardziej zaawansowanych zastosowań.

Dziś, w szczególności, trafił mnie szlag. Dropbox, firma współpracująca z Microsoftem, wprowadziła największy wyróżnik OneDrive’a, który Microsoft wprowadził przy okazji systemu operacyjnego Windows 8.1, do siebie. Czemu jest to tak irytujące? Bo Microsoft ową funkcję z OneDrive’a wywalił z uwagi na „problemy techniczne”. Chodzi o tak zwane migawki plików.

Co, gdy masz 100 GB w chmurze i 10 GB wolnego miejsca na dysku?

Jedną z zalet e-dysków jest dostęp do naszych danych niezależnie od urządzenia, które aktualnie wykorzystujemy. Sęk w tym, że pełna synchronizacja na niektórych urządzeniach nie będzie możliwa. Co z tego, że mamy terabajtowy dysk na naszej stacji roboczej, skoro nasz tablet ma 32-gigabajtową pamięć, i to też zawaloną systemem i aplikacjami?

Popularnym rozwiązaniem, stosowanym przez wszystkie istotne aplikacje klienckie e-dysków, jest selektywna synchronizacja. To użytkownik decyduje które dane będą z danym urządzeniem synchronizowane. To rozwiązanie nie należy jednak do najwygodniejszych, bo część danych mamy pod ręką, a część wyłącznie w przeglądarce internetowej. Microsoft rozwiązał ten problem.

OneDrive w Windows 8.1 wprowadził pojęcie migawek plików. W tym trybie OneDrive generował dla wszystkich naszych plików w chmurze migawki, które zawierają wszystkie istotne informacje dla systemowych wyszukiwarek (metadane, miniatura graficzna, i tak dalej), jednak bez samej treści. Ta była pobierana automatycznie, w razie potrzeby i na bazie analizy zachowań użytkownika.

Działało to rewelacyjnie: wszystkie często wykorzystywane pliki przechowywane były lokalnie i dostępne błyskawicznie, zaś te rzadziej używane i tak widoczne i indeksowane, tyle że dostępne z chwilowym opóźnieniem. Rewolucja, którą zgaszono w zarodku.

Microsoft wymienił cały backend OneDrive’a i OneDrive’a dla Firm na „pewniejszy” i „stabilniejszy”. Nie zdołał zmigrować obsługi migawek i z tonu wypowiedzi przedstawicieli firmy można wywnioskować, że firmie się z tym nie spieszy, a może i ten pomysł porzucono. Szkoda, bo Dropbox właśnie wprowadza swoją jego implementację.

Drobpox Project Infinite, czyli migawki wracają na Windows i nie tylko

Dropbox nie ogląda się na zacofaną (nie tylko w postaci Microsoftu) konkurencję i wprowadza nową, ekstremalnie użyteczną funkcję do swojej oferty. Dropbox Project Infinite jest w gruncie rzeczy kopią pomysłu wprowadzonego i później usuniętego z OneDrive’a. Aplikacja kliencka synchronizuję z komputerem metadane całego naszego e-dysku, dzięki czemu menadżer plików widzi te pliki a wyszukiwarka je indeksuje, jednak ich treść jest automatycznie pobierana i trzymana w pamięci podręcznej w zależności od potrzeby.

REKLAMA

Zastanawiam się dokąd właściwie zmierza OneDrive. Czyżby Microsoft nie był w stanie prowadzić tego biznesu równie efektywnie finansowo, co Dropbox? Ograniczanie funkcjonalności czy redukcja darmowej oferty… przecież nie tym chcą zachęcić użytkowników. Używam i będę używał OneDrive’a na skutek gratisów i zaszyciu go w oprogramowanie Xboxa i Lumii. Zwłaszcza, że to nadal niezła, przyzwoita usługa.

Dropbox jednak, tak jak już to stwierdziłem, jest znacznie lepszy od bycia przyzwoitym.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA