PiS: uczciwy obywatel nie musi się obawiać ustawy inwigilacyjnej. Dziwne, bo te dane temu przeczą
Ustawa inwigilacyjna nie taka straszna, jak ją malują? Nie daj sobie mydlić oczu.

Końcem ubiegłego tygodnia w życie weszła nowa ustawa o policji, zwana również ustawą inwigilacyjną. Według nowego prawa policja zyskuje większe możliwości kontroli obywateli, podsłuchiwania i monitorowania ich aktywności w Sieci. Niestety, odrzucono poprawki, które mogły nas zabezpieczyć przed inwigilacją w Internecie, a ustawa została przyjęta w takiej formie, że sądy nie będą miały realnej kontroli nad tym, na jaką skalę policjanci zaglądają nam do komputerów, tabletów i telefonów.
Reakcja internautów na te zmiany była głośna, ale tak się dziwnie złożyło, że na organizowaną przez Panoptykon manifestację pod pałacem prezydenckim odpowiedziała ledwie garstka użytkowników Sieci w Polsce. Okazuje się, że gdy nad internautami nie wisi widmo blokady pornografii i nielegalnych filmów oraz seriali, to niewielu z nas chce się ruszyć dupę sprzed komputera. Smutne, ale chyba powoli zacząłem się z tym godzić.
Startuje pikieta pod Pałacem Prezydenckim. Dołączcie do nas! #unfollowme pic.twitter.com/e4v8BCBL3N
— K_ Szymielewicz (@szymielewicz) luty 5, 2016
Nie mogę się jednak zgodzić i przejść obojętnie obok twierdzenia, że “uczciwy obywatel” nie musi się niczego obawiać, a takie słowa padły niestety również z ust polityka PiS-u.
To nie jest ustawa o inwigilacji - twierdzi Jarosław Sellin z PiS-u. Uczciwy obywatel nie ma się czego obawiać - inwigilowany nie będzie. Inwigilowani będą ludzie podejrzani o przestępcze zamiary - dodaje - czytamy na łamach Rmf24.pl.
Niestety, ale to tak nie działa, a doskonale dowodzi temu ostatni raport Facebooka, który na swoim przykładzie zmodyfikował zasadę 6 stopni do zasady 3,5 stopnia. W skrócie oznacza to, że przeciętnego użytkownika Facebooka dzielą od innego, dowolnego użytkownika Facebooka, zaledwie 3,5 podania ręki. W praktyce przekłada się to na konieczność wykorzystania znajomych i ich znajomych (i tak od 3 do 4 razy), aby poznać dowolną osobę na Facebooku. Nieważne, czy chcielibyśmy dotrzeć do pięknej dziewczyny widzianej na dyskotece, samego szefa Facebooka, czy też dowolnego przedstawiciela Państwa Islamskiego. Ostatni przykład jest całkiem wymowny, prawda?
Six degrees of separation? After @facebook, you're barely 3.5 degrees from #ISIS. #ThreeHops https://t.co/RtiHJMZKdg pic.twitter.com/BhBrMn8rTs — Edward Snowden (@Snowden) luty 6, 2016
This isn't a criticism of facebook -- it's an illustration of how mass surveillance ("bulk collection!") transforms everyone into a suspect. — Edward Snowden (@Snowden) luty 6, 2016
Właśnie takiego przykładu użył na Twitterze Edward Snowden, który zauważył, że nowa zasada 3,5 stopnia, którą wyznaczył Facebook, źle wróży naszej prywatności. No bo jeśli statystycznie 3,5 podania ręki dzielą nas od przedstawiciela ISIS, to dla niektórych z nas ta droga jest albo dłuższa, albo krótsza. A co jeśli jest krótsza? A co jeśli nie bierzemy pod uwagę Państwa Islamskiego (które dla Polaków mylnie może wydawać się abstrakcyjnym przykładem), ale drobnych handlarzy kradzionymi telefonami lub osiedlowego dealera trawki? No właśnie…
Nagle okazuje się, iż zapewnienia, że “uczciwy obywatel” nie ma się o co martwić, możemy określić mianem grubej ściemy. W teorii każdy z nas może paść ofiarą inwigilacji, a nasza cyfrowo-internetowa przeszłość może zostać prześwietlona i dokładnie przemaglowana.
Mówisz, że nie masz nic do ukrycia?
Jeśli do kogoś nie przemawia sam fakt, jak złe, niewygodne i niebezpieczne, może być szperanie w naszych prywatnych rozmowach, to przypominam, że prześwietlając prywatną korespondencję – maile, komunikatory, archiwum Facebooka – łatwo można natrafić na rozmowy, z których służby mogłyby wyciągnąć dla siebie coś interesującego. Marihuana na imprezie? Niezgłoszona darowizna od bliskiej osoby? Piracenie filmów lub seriali? Nieudokumentowany przychód? Nielegalny Windows? Jakieś zlecenie bez faktury? Łapówka dla lekarza, aby pomógł bliskiej nam osobie? Nie, to nie są przestępstwa dużego kalibru, jednak jestem przekonany, że nikt z nas nie chciałby, aby takie sprawy ujrzały światło dzienne. A już na pewno, aby zajęły się nimi policja, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Straż Graniczna, Centralne Biuro Antykorupcyjne, sądy, prokuratury, a nawet Żandarmeria Wojskowa i Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Dlatego wszystkie zapewnienia o tym, że “uczciwy obywatel” nie musi się niczego obawiać, możemy włożyć między bajki.
Tymczasem osoby zainteresowane ochroną prywatności odsyłam do przewodnika: “Jak zabezpieczyć komputer, telefon, pocztę i komunikator przed rządową inwigilacją - poradnik dla początkujących” oraz polecam zapoznanie się z raportem “Jak służby inwigilują Polaków i jaką rolę odgrywa Facebook, Google, Apple oraz Microsoft - raport Spider’s Web”.