GoPro na kolanach. Być może właśnie obserwujemy początek końca tego giganta branży wideo
Chociaż GoPro jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych producentów w całym segmencie foto-wideo, to kondycja finansowa spółki jest w opłakanym stanie. Przychody są daleko poniżej oczekiwań, akcje spółki spadają z godziny na godzinę, a w firmie szykują się masowe zwolnienia. Do tej układanki właśnie doszedł kolejny element: inwestorzy składają pozew za straty spowodowane manipulacjami firmy. Jak do tego doszło?
GoPro to symbol. GoPro to emocje, styl życia i niesamowita rozpoznawalność. Jeśli jakaś kamera może być nazwana mianem iPhone’a w świecie wideo, to bezsprzecznie jest nią właśnie GoPro. Nawet jeśli obecnie kamery HERO4 nie są najlepsze w swojej klasie, to są najbardziej rozpoznawalne, a już na pewno najpopularniejsze.
Dotychczas GoPro było na fali wznoszącej i od dłuższego czasu podwajało swoje przychody w skali rocznej. W 2011 roku producent uzyskał 230 mln dol. przychodu, w 2012 – 526 mln dol. a w 2013 już 985 mln dol. W podobnym tempie rosły też zyski firmy.
Ponad 3/4 rynku kamer sportowych to GoPro
Dla Nicka Woodmana - CEO i założyciela firmy GoPro – najlepszym okresem był rok 2014. W tym roku kamery GoPro stanowiły zawrotne 77% rynku kamer sportowych i aż 30% ogólnego rynku wideo. W tym samym roku majątek Woodmana zwiększył się o 200% i wynosił 3,9 mld dol, co pozwoliło Woodmanowi objąć pierwszą lokatę listy najlepiej zarabiających CEO w Stanach Zjednoczonych. Szef GoPro zawdzięczał to w dużej mierze debiutowi giełdowemu jego spółki. Na drodze emisji publicznej (IPO) GoPro zyskało ok. 425 mln dol., dzięki czemu był to największy debiut IPO z sektora elektroniki konsumenckiej od 23 lat!
Tydzień pod debiucie giełdowym GoPro, Przemysław Gerschmann na łamach Spider’s Web spekulował, że „zachowanie się kursu GoPro może być równie ekstremalne jak wyczyny posiadaczy tego sprzętu”. Już w momencie wejścia spółki na giełdę, jej zarząd przyznał w prospekcie, że spodziewa się spowolnienia tempa wzrostów. W końcu nie sposób rok do roku podwajać zysków i przychodów aż dwukrotnie. Wygląda jednak na to, że inwestorzy dali się porwać szaleństwu, a dziś tego żałują.
Ogromne spadki sprzedaży, zwolnienia i frustracja inwestorów
Sielankowy obrazek struktury finansowej GoPro zaczął się pogarszać w 2015 roku. Przeszedł pierwszy szał na zakup akcji firmy i widać było coraz większe spadki cen akcji. Doszło do tego, że w ciągu pięciu miesięcy (od sierpnia do końca grudnia 2015) cena akcji GoPro spadła z poziomu 60 dol. do 18 dol. W 2016 roku widać jeszcze większe spadki, a giełdowy wykres wartości akcji wygląda wręcz dramatycznie. W momencie pisania tekstu kurs akcji GoPro to 10,51 dol., ale spada on dosłownie z godziny na godzinę.
GoPro ma ostatnio bardzo złą passę. Wszystko zaczęło się od próby innowacji, czyli od premiery nowego modelu kamery GoPro Hero4 Session. Urządzenie miało znacznie mniejsze wymiary od pozostałych kamer GoPro, lecz jednocześnie mocno odbiegało jakością obrazu od czołowych kamer Hero4 Siver i Black.
Nie byłoby problemu, gdyby kamera kosztowała odpowiednio mniej, natomiast GoPro wyceniło ją na zawrotne 430 euro w momencie premiery. To o 50 dol. więcej od kamery Hero4 Silver, która dawała znacznie lepszą jakość obrazu, a przecież też była bardzo mała. Czarę goryczy przelało mocowanie Hero4 Session, które nie było w pełni kompatybilne z dotychczasowymi akcesoriami.
Złe decyzje zarządu, nasycenie rynku kamer sportowych, a także rosnąca konkurencja (także z Chin) zaowocowały znacznie niższymi przychodami firmy. Analitycy zakładali, że w 2015 roku GoPro odnotuje przychód na poziomie 500-550 mln dol., a w rzeczywistości firma osiągnęła 435 mln dol. Warto podkreślić, że rok wcześniej przychód wynosił 634 mln dol., a dwa lata temu aż 985 mln dol.
Efektem słabej kondycji finansowej firmy będą cięcia etatów. 105 pracowników GoPro (7 proc.) najpewniej pożegna się z firmą.
Inwestorom taka sytuacja bardzo się nie podoba, czego efektem są... pozwy sądowe
Wydawać by się mogło, że pozew w związku ze stratami pieniędzy na giełdzie jest czystą abstrakcją. To mniej więcej tak, jakby pozywać kasyno za przegraną. Tymczasem do sądu federalnego w Kalifornii wpłynął pozew zbiorowy od inwestorów, którzy stracili duże sumy na spadkach wartości akcji GoPro. Twierdzą oni, że GoPro wprowadziło ich w błąd poprzez podanie nierealnych, zbyt optymistycznych prognoz sprzedażowych, które zupełnie nie pokrywały się z faktyczną kondycją firmy.
Ostatnie tygodnie są bardzo ciężkie dla GoPro, ale nie przekreślajmy jeszcze tej firmy. Trzeba pamiętać, że jesteśmy tuż przed premierą kamer serii HERO5, a także przed premierą pierwszego drona GoPro. Te urządzenia mogą zmienić bardzo wiele. Pytanie tylko, czy nie jest na nie za późno.