Ten laptop nie wstydzi się swojego gamingowego DNA. Acer Predator 17 - pierwsze wrażenia Spider's Web
Są takie momenty w pracy blogera technologicznego, że pomimo dość cynicznego podejścia do każdego nowo pojawiającego się sprzętu (w końcu tyle ich jest) człowiek otwiera paczkę i uśmiech sam pojawia się na twarzy. Dokładnie tak się czułem, kiedy kurier przywiózł mi dzisiaj nową, gamingową bestię od Acera - laptopa Predator 17.
Oczywiście przedstawiciele #PCMustardRace pewnie już po przeczytaniu nagłówka parsknęli śmiechem i spieszą do sekcji komentarzy, żeby radośnie wyklepać, że słowa “laptop” i “gamingowy” nie mają obok siebie racji bytu. Może z pięć lat temu sam bym takiemu stwierdzeniu przyklasnął, jednak mobilne komputery przeszły na tyle długą drogę, że dzisiaj zapewniają równie wysoki komfort rozgrywki, co duże i drogie desktopy.
Acer Predator 17 nie kryje się ze swoją przynależnością klasową.
Nie próbuje udawać cienkiego i lekkiego, nie próbuje udawać eleganckiego i stonowanego. Ten sprzęt wyraźnie krzyczy “jestem laptopem do gier” i nie ma w tym absolutnie nic złego.
Muszę jednak przyznać, że odrobinę się obawiałem. Nie jestem miłośnikiem pstrokatych zdobień i ostentacyjnej stylistyki, choć jest na rynku kilka sprzętów, które mimo tego przypadły mi do gustu. Taki był ubiegłoroczny MSI Titan, taki był Asus G751 i dokładnie taki jest Predator.
Po wyjęciu tego 17,3-calowego kolosa z adekwatnie wielkiego pudełka okazuje się, że czerwono-czarna kolorystyka nie jest aż tak pstrokata, jak mogą to sugerować rendery produktu. To przyjemna, niejaskrawa czerwień, choć w dalszym ciągu wielkie logo i napis “Predator” nie pozwalają nam zapomnieć, z czym mamy do czynienia.
A mamy do czynienia z prawdziwą bestią, choć mój egzemplarz to raczej wariant “racjonalny”. Wyposażony został w czterordzeniowy procesor Intel Core i7-6700HQ (2,6-3,5 GHz), 16 GB RAM DDR4, 256 GB SSD i 1 TB HDD. Za wrażenia graficzne odpowiada układ Nvidii, GTX 970M z 4 GB własnej pamięci operacyjnej oraz 17,3-calowy, matowy panel IPS o rozdzielczości 1920x1080 i pokryciu barw przekraczającym standard sRGB.
Tak jak wspomniałem, to wariant “racjonalny”, gdyż Predatora możemy skonfigurować także z GeForce’em GTX980M, matrycą 4K, dużo większymi dyskami i pamięcią operacyjną aż do 64 GB.
Na podsumowanie tego, jak radzi sobie ten zestaw zarówno w zabawie, jak i w pracy nad obróbką wideo przyjdzie czas w pełnej recenzji, teraz chciałbym napisać jeszcze kilka słów o jakości wykonania Acera Predator 17.
Mówiąc krótko - jest naprawdę dobrze. Jedyny element obudowy, który budzi jako takie obawy to centrum ramki wyświetlacza, po obydwu stronach, która się minimalnie ugina. Oprócz tego jednak nie sposób się do czegokolwiek przyczepić. Pulpit roboczy i klawiatura są sztywne, zaś same klawisze po pierwszych chwilach zdają się być naprawdę wygodne, co bardzo mnie zaskoczyło (oczywiście na plus).
Jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, iż wbudowany napęd optyczny możemy w każdej chwili wymienić na… dodatkowy, pełnowymiarowy wentylator. Po zapowiedziach sądziłem, że skończy się jak zwykle przy takich akcesoriach - będzie to “opcjonalny dodatek”, którego potem nie będzie można nigdzie kupić. Tymczasem ku memu zdumieniu wentylator znajduje się w pudełku i z pewnością zastąpię nim napęd, jak tylko zainstaluję GTA V (to chyba ostatni powód, dla którego warto jest mieć w komputerze napęd).
O ironio, zaskoczył mnie też zasilacz, który… nie jest aż tak wielki, jak się spodziewałem.
Wciąż mam w pamięci gigantyczną kostkę, która przyjechała do mnie wraz z monstrum od MSI, oraz zasilacz Asusów z serii G7xx, które również są pokaźnych rozmiarów. Tymczasem zasilacz Predatora - choć nie mały - nie onieśmiela swoimi gabarytami.
Na razie jestem na etapie instalowania niezbędnych programów i gier (do celów testowych, oczywiście), więc o wydajności i pracy nie jestem jeszcze w stanie nic powiedzieć. Ucieszył mnie natomiast fakt, że Acer w końcu ograniczył liczbę śmieciowych programów preinstalowanych na laptopie. Pewnie, kilka rzeczy się znajdzie, jak Acer Care, Acer Cloud, program do usuwania kurzu z wentylatorów (bardzo przydatna funkcja, odwracająca kierunek pracy wiatraków) i program Predator Sense, w którym możemy podejrzeć bieżące statystyki naszego komputera.
O tym wszystkim jednak opowiem szerzej w pełnej recenzji oraz recenzji wideo, a tymczasem zapraszam do obejrzenia galerii zdjęć. Jeśli macie jakieś pytania - standardowo zadawajcie je w komentarzach, postaram się na wszystkie odpowiedzieć w czasie testów.
Sprawdź galerię zdjęć z Predatorem