REKLAMA

Sklepowi Windows coraz bliżej do Google Play... na dobry i zły sposób

Kojarzycie projekt Centinnal? Ma on w przyszłości ułatwić przenoszenie aplikacji Win32, tych klasycznych pulpitowych, do Sklepu Windows. Mam dla was dwie wiadomości, dobrą i złą. Dobra to taka, że jego pierwsza wersja właściwie jest na ukończeniu. Zła: to nie jest Windows Bridge, na który czekaliście.

Windows 10 w firmach
REKLAMA
REKLAMA

Windows na urządzeniach ultramobilnych zyskał niewystarczającą popularność, by być traktowanym poważnie przez twórców gier i aplikacji. Przegapił tym samym swoją szansę, bo aktualnie znajduje się w błędnym kole: mało osób się nim interesuje, bo ma relatywnie mniej dobrych programów w swoim sklepie z aplikacjami. A tych brakuje, bo mało osób się nim interesuje. Microsoft znalazł dwa rozwiązania tego problemu.

Pierwszy to wałkowana na łamach Spider’s Web i nie tylko platforma uniwersalnych aplikacji, redukująca do minimum roboczogodziny i koszty przenoszenia programów pomiędzy różnymi kategoriami urządzeń z Windows 10. Druga, nadal opracowywana, to technologia łatwego portowania programów z innych systemów operacyjnych, takich jak Android, iOS czy „stary” Windows. Przy czym każdy „most” z innego systemu traktowany jest jako osobny projekt. Prace nad jednym, androidowym, zostały niestety anulowane. Z kolei ten dotyczący iOS-a jest już w bardzo zaawansowanym stadium. Teraz dowiadujemy się więcej o Windows Bridge ze środowiska Win32, a więc tym o nazwie Centennial.

Pierwsza faza – niebawem. Jest tylko jedno „ale”

Jak udało się ustalić Piotrkowi Góreckiemu (nie pytam o źródła, jest to jedna z najlepiej poinformowanych o Microsofcie osób którym zdarza się popełniać publikacje w Sieci i które nie są zatrudnione przez tę firmę, biorę jego rewelacje bez ich kwestionowania) projekt Centennial został podzielony niejako na dwie fazy wdrażania. Pierwsza jest już w zasadzie gotowa i źródło Piotrka nie jest do końca pewne, czemu nie jest jeszcze planowana jego oficjalna premiera. Być może jest i nastąpi to niebawem, a być może projekt nadal będzie trzymany za kulisami przez najbliższe miesiące i jeszcze szlifowany. W każdym razie… jest to tylko połowicznie spełniona obietnica.

Owa pierwsza wersja może bowiem znacząco wpłynąć na obniżenie zaufania do aplikacji ze Sklepu Windows. Pozwoli ona bowiem na umieszczanie aplikacji Win32 na jego łamach, ale nie zapewni bezpieczeństwa i niezawodności, jakie do tej pory cechowała praca z tymi „nowoczesnymi”, dostępnymi w ofercie. Centennial 1.0 to de facto przepakowanie plików aplikacji ze starego instalatora MSI do wykorzystywanego w Sklepie AppX. Dzięki temu znika zewnętrzny instalator (jego rolę przejmuje Sklep), biblioteki i klucze Rejestru zamiast w systemie przechowywane są w folderze aplikacji przy zastosowaniu wirtualizacji przestrzeni nazw. Innymi słowy: znika syf i gnój wywoływany kiepsko napisanymi instalatorami niektórych gier i programów. Co oczywiste, te przekonwertowane aplikacje będą obsługiwały płatności sklepowe i zarządzanie (aktualizacja, odinstalowanie z zachowaniem pełnej higieny) przez Sklep. Nie zabraknie też oczywiście możliwości implementacji powiadomień do Centrum Akcji czy aktywnego kafelka. Zabraknie jednak ważnego elementu.

Jest to kontener, który umieszcza aplikację w bezpiecznej dla reszty środowiska piaskownicy. Aplikacje przeniesione do Sklepu poprzez Centennial nadal będą działać w trybie Full Trust, a więc mając wszystkie poza administracyjnym uprawnienia. Dopiero w odległej przyszłości,  a więc kolejnej edycji mechanizmu Centennial, będą przechowywane w kontenerach a także dopiero wtedy uzyskają pełnąą zgodność API z UWP (Universal Windows Platform), a więc środowiskiem uniwersalnych aplikacji. Każdy twórca będzie mógł oczywiście zmodyfikować swoją aplikację tak, by nie wymagała wysokich uprawnień czy dostępu do trybu jądra NT. Mało tego, może w ogóle sam przygotować pakiet AppX pod swoje widzimisię, omijając narzędzie Microsoftu. Musiałby to jednak zrobić ręcznie.

Sklep Windows stanie się równie godny zaufania, co Google Play

I to wcale nie jest komplement. Bo choć Sklep Play ma bogatą ofertę, a Google stara się usuwać złośliwe aplikacje, tak nie jest w tym stuprocentowo skuteczny. I szczerze wątpię, by Microsoft miał okazać się w tym lepszy. Przekonwertowane programy będą mogły więcej niż te pisane natywnie dla Windows 10. A to oznacza, że Microsoft w pewnym sensie ufa w dobre intencje twórców. To oczywiście błędne założenie.

Windows będzie nas bronił przed tymi konkretnymi aplikacjami ze Sklepu w taki sam sposób, jak chroni nas przed aplikacjami pobieranymi ze stron ich twórców. Defender będzie skanował wykonywany kod w poszukiwaniu „złośliwych” cech, systemowa zapora ogniowa będzie monitorowała ruch sieciowy, a aplikacja będzie mogła zostać zablokowana zdalnie jeżeli się okaże, że jej działanie ma złośliwy charakter.

REKLAMA

Jednak z racji braku możliwości zdefiniowania (i wylistowania) uprawnień dla takiej aplikacji nic nie stoi na przeszkodzie twórcom złośliwych aplikacji do prób przemknięcia się przez rutynowe kontrole Microsoftu. I tak jak na Androidzie zdarzają się aplikacje do symulacji puszczania wiatrów, których prawdziwym celem jest kradzież naszych prywatnych danych, tak tego typu aplikacje będą mogły zdarzać się w Sklepie Windows.

Dobra wiadomość jest więc taka, że coraz więcej funkcjonalnych i rozbudowanych aplikacji trafi do Sklepu, gdzie łatwo będzie je znaleźć i którymi łatwo będzie zarządzać. Zła jest taka, że trzeba będzie zachować znaną z Androida czujność. Bilans zysków i strat jest więc, przynajmniej na razie, niejasny.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA