Myślałem, że w świecie bezlusterkowców widziałem już wszystko. Myliłem się
Jedną z największych zalet bezlusterkowców jest możliwość stosowania adapterów na obiektywy przeróżnych systemów. Otwiera to wiele furtek niedostępnych w innych typach aparatów. Adapter jaki jest, każdy widzi - nie ma w nim nic szczególnego… no chyba, że jest. Producenci zaczynają prześcigać się w pomysłach na adaptery, choć byłoby lepiej, gdyby część z nich nigdy nie powstała.
Każdy, kto interesuje się tematem bezlusterkowców na pewno spotkał się z pojęciem adapterów. To rozległy i bardzo interesujący temat, choć w istocie większość przejściówek sama w sobie nie jest ciekawa. Z reguły jest to po prostu tuba, kawałek metalu, zakończony z obu stron bagnetem jednego systemu, a z drugiej mocowaniem obiektywu z zupełnie innego systemu. Dzięki temu możemy podpinać do bezlusterkowców niemal dowolne obiektywy, także te projektowane pod inne systemy.
Najprostsze adaptery nie są wyposażone w żadną elektronikę. Na półce wyżej znajdują się konstrukcje z popychaczem przysłony, które otwierają drzwi do większej liczby obiektywów, nie tylko tych z czasów analogowych. Najbardziej zaawansowane adaptery są z kolei naszpikowane elektroniką i potrafią zapewnić pełną komunikację między obiektywem a korpusem, dzięki czemu można skorzystać z tak prozaicznej funkcji, jak autofocus.
Sam bardzo lubię eksperymentować z różnymi adapterami i przedziwnymi systemami obiektywów. Jednym z moich najciekawszy odkryć pozostaje miniaturowy obiektyw Fujian 35mm f/1.7, który wraz z adapterem kupiłem za niewiele ponad 20 dol. W ostatnim czasie pojawiło się kilka nowych pomysłów na adaptery. Zobaczcie dwa skrajne przykłady na wygląd i działanie tych urządzeń.
Commlite pokazał, jak zrobić dobrze adaptery do bezlusterkowców
Firma Commlite zaprezentowała właśnie pierwszy na świecie adapter, który na bezlusterkowcach Sony zapewnia autofocus z obiektywami Nikona. Fani obu marek długo musieli czekać na takie urządzenie.
Adapter współpracuje ze wszystkimi bezlusterkowcami Sony, zarówno z tymi z matrycą APS-C, jak i z pełnoklatkowymi modelami, czyli rodziną A7. Po podłączeniu do najnowszych aparatów A7 II, A7R III i A7S II adapter zapewnia szybki autofocus oparty o detekcję fazy, natomiast w pozostałych modelach aparatów Sony trzeba się zadowolić wolniejszym autofocusem działającym w oparciu o detekcję kontrastu.
Do adaptera podłączymy wszystkie obiektywy Nikon F. Przejściówka Commlite zapewni nie tylko pracę autofocusu w obiektywach, ale także możliwość pełnej kontroli przysłony, współpracę z systemem redukcji drgań w obiektywach (VR), a także zapis pełnych danych EXIF.
Przejściówka kosztuje 330 dol. Z pewnością czekało na nią wielu użytkowników bezlusterkowców Sony, gdzie baza obiektywów jest kilkukrotnie mniejsza od tej dostępnej w Nikonie. Wcześniej użytkownicy Sony mogli korzystać z podobnych adapterów do systemu Canon EF i EF-S.
Na drugim biegunie znajduje się adapter Technical Farm
Większość adapterów jest wykonana z metalu. Dzięki temu są one wytrzymałe i (co dość oczywiste) nieprzezroczyste. Nikt nie lubi „przecieków światła” do wnętrza korpusu, prawda? Konstruktorzy z firmy Technical Farm doszli jednak do innego wniosku i zaprezentowali przezroczystą przejściówkę, której zadaniem jest wpuszczanie światła „bokiem”, a nie wyłącznie poprzez soczewki obiektywu.
Flare Adapter powstał do celów artystycznych. Wszelkie flary, „przecieki światła” i przebarwienia można wykorzystać w sposób kreatywny, a firma Technical Farm postanowiła na tym zarobić i zaprezentowała prototyp nowego, przezroczystego adaptera. Pomysł z pewnością znajdzie fanów, choć jest dość kuriozalny. Przede wszystkim, nie mamy tu żadnej kontroli nad efektami, jakie uzyskamy. Całość jest zupełnie nieprzewidywalna i trudna do odtworzenia w razie potrzeby. Dużo łatwiej uzyskać interesujące efekty w czasie obróbki zdjęć, szczególnie, że przy nakładaniu efektów świetlnych mamy nad nimi pełną kontrolę.
Do momentu, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem przezroczysty adapter Technical Farm myślałem, że w świecie bezlusterkowców widziałem już wszystko. Jak widać, jest jeszcze miejsce na kolejne innowacje, nawet jeśli nikt ich nie oczekuje.