Ignorancja faktów i nauki, czyli o tym, co mnie przeraża
Social Justice Warriors - bojownicy o sprawiedliwość społeczną i poprawność polityczną, tak pięknie pokazywani w aktualnym sezonie South Park, to zjawisko niezwykle interesujące, bo organizujące się w sporej części przez Internet i wylewające się na życie realne. To problem Stanów Zjednoczonych, ale problem także głębszego dyskursu społecznego i zahaczający o rozsądek i naszą wspólną przyszłość. Bo bojownicy ci wierzą zwykle, że wszystko jest wytworem kultury, że to jacy jesteśmy jest wyłącznie wynikiem cywilizacji i stosunków międzyludzkich.
Najlepszym przykładem niech będzie Anita Sarkeesian i cały ruch nowoczesnych samozwańczych zachodnich feministek internetowych, które twierdzą, że wszystko jest seksistowskie, światem rządzi okrutny patriarchat, a kobiety są na każdym kroku poniżane. Sarkeesian w jednym wystąpieniu powiedziała wręcz, że "wszystko jest seksistowskie i trzeba zacząć to dostrzegać i mówić o tym głośno". Sarkeesian uważa, że gry komputerowe są jednym z mocnych narzędzi opresji kobiet, że katalizują negatywne stereotypy i zachowania wśród graczy i że wszystko to - patriarchat i kultura mizoginii - jest wytworem społeczeństwa, kultury samej w sobie.
Dlatego gdy ktoś nie zgadza się z nią albo jej poplecznikami, jeśli ktoś odważy się skrytykować pomysł, że cały nasz system postrzegania świata i kultura są umowne, gdy ktoś krytykuje same idee Sarkeesian i wytyka błędy rozumowania lub wiedzy, Sarkeesian ogłasza to przejawem patriarchatu i seksizmu. Jednak trzeba przecież odróżnić krytykę idei od ataków personalnych czy zwłaszcza gróźb i zastraszania. Krytyka jest ok, groźby nie.
Sarkeesian nie jest jedyna - osób, które w imię dobra chciałyby uciszać wszystkich o innych poglądach zrobiło się mnóstwo. I choć sama mam poglądy mocno na lewo, przeraża mnie jak wychowankowie wygodnej cywilizacji zachodniej chcieliby zabronić innym mówienia o swoich poglądach i uciszyć wszystkie dyskusje, które nie idą zgodnie z planem bojowników.
Przeraża mnie to zwłaszcza w kontekście ignorancji faktów i nauki.
Zafascynowałam się ostatnio psychologią, biologią i w ogóle nauką ewolucyjną. Biologia może na przykład powiedzieć nam o porannych mdłościach, które miewają kobiety w pierwszym trymestrze ciąży. Jednak biologia nie odpowiedziała nam dokładnie na pytanie, skąd one się biorą i dlaczego takie, a nie inne zapachy i bodźce wzmacniają mdłości.
Z pomocą przychodzi biologia ewolucyjna - okazuje się, że mdłości wywoływane są zwykle przez konkretne zapachy, które w przeszłości powiązane były z psującym się jedzeniem czy patogenami, które zagrażają wrażliwemu płodowi. Poranne mdłości to prawdopodobnie pozostałość po innych czasach, próba obrony nowo poczętego życia.
Nauki ewolucyjne próbują dostarczyć odpowiedzi "dlaczego" przez pryzmat ewolucji, historii człowieka i tego, jak się rozwijał. To przecież ważny temat - widzimy na co dzień, że ludzie bywają różni, że mają wiele cech wspólnych, widzimy, że niektórzy mają skłonności do wiary w teorie spiskowe, inni nie mają empatii, że lubimy organizować się w grupy, czy że widzimy często świat w barwach "my i oni". Czy nie byłoby dobrze wiedzieć, skąd się to bierze? Czy odpowiedzi na pytanie "dlaczego" nie przysłużyłyby się nam w rozwiązywaniu problemów i zmniejszaniu różnic?
Nauki ewolucyjne często są krytykowane i uważane za bajki przez zwolenników twierdzenia, że wszystko jest wytworem naszej kultury. Osoby takie jak Sarkeesian nie uznają różnic między płciami, nawet różnice biologiczne nie mają dla nich znaczenia. Szybko pojawia się też argument o tym, że nauki ewolucyjne są szybką drogą do drugiego Hitlera czy wzrostu popularności eugeniki w ogóle.
Problem w tym, że nauka sama w sobie nie zajmuje żadnej etycznej pozycji.
To interpretacje mogą być źródłem problemów. Badanie wykazujące, że kobiety i mężczyźni w ujęciu globalnym wykazują inne preferencje w życiu seksualnym i mają inne postrzeganie związków etc. można interpretować jako coś oczywistego, co daje nam lepszą perspektywę na codzienność i pozwoli lepiej zrozumieć się nawzajem, stworzyć podwaliny dla równości płci. Można jednak interpretować je jako atak i sztuczne dzielenie płci, zwłaszcza jeśli uważa się, że wszystko jest wytworem kultury, a biologia i ewolucja nie mają wpływu na to, jacy jesteśmy dziś.
W ogóle pomysł, że człowieka od zwierzęcia różni to, że człowiek przerósł ewolucję i ta nie ma żadnego wpływu na zachowanie jest durny i wie to każda kobieta, która w trakcie owulacji czuje zwiększony popęd seksualny. Popęd ten jest najlepszym przykładem na to, że biologia wciąż ma wpływ na życie i zachowanie.
Nie oznacza to, że wszyscy jesteśmy zwierzętami i mamy poddać się pierwotnym instynktom. Nie oznacza to też, że ktoś jest lepszy a ktoś gorszy. Nauka nie wydaje takich osądów. Jesteśmy świadomi, jesteśmy podobno inteligentni, powinniśmy umieć brać takie fakty i robić z nimi coś pożytecznego, coś co będzie miało dobre skutki dla wszystkich.
Gdy czasem denerwuję się na kogoś w Sieci, gdy widzę pełne nienawiści komentarze, zaczynam zwykle zastanawiać się, skąd one się biorą. Szukam, czytam i docieram do teorii psychologicznych. Potem szukam głębiej, bo zwykle mam wrażenie, że psychologia nie daje mi odpowiedzi, którą mogłabym wykorzystac, nie daje mi wystarczająco szerokiej perspektywy. Zwykle docieram wtedy do neurologii, potem do nauk ewoucyjnych, które najlepiej pokazują mechanizmy powstawania danych zjawisk. Tak było gdy szukałam odpowiedzi dlaczego różnimy się poglądami i skąd one się biorą, o czym pisałam tutaj.
Wiem, że ciężko jest zaakceptować fakt, że nie jesteśmy stworzeniami, które odcięły się od swojej bardziej zwierzęcej przeszłości. Jeszcze ciężej jest chyba pogodzić się z tym, że spora część nas samych wciąż stymulowana jest przez pozostałości po tej przeszłości, że to co wydaje nam się naszą własną decyzją i myślą, że to co uznajemy za część naszej osobowości może być pokłosiem tego jacy byliśmy tysiące, dziesiątki tysięcy lat temu.
Jednak używanie nauki do usprawiedliwiania eugeniki jest niemal tak samo złe, jak negowanie jej w imię idei, choćby tych najszlachetniejszych.
Ironiczne jest to, że takie negowanie też da się wytłumaczyć naukowo.
* Grafika: Shutterstock