Korelacja a przyczynowość, czyli przepisane bzdury z Onetu
Tekścik w Business Insiderze: “8 znaków, że masz ponadprzeciętną inteligencję”. W środku pseudoinfograficzka z kilkoma oznakami, że osoby o danych cechach zwykle mają inteligencję wyższą niż przeciętna, na dole tytuły badań naukowych, którymi posiłkowano się przy tworzeniu obrazka. Onet.pl, serwis Kobieta: tekścik “8 oznak, że jesteś inteligetniejszy niż reszta”, na górze na szaro źródło businessinsider.com. Główna różnica? Onet nie podkradł grafiki, przepisał z niej tekst i wrzucił jako listę. Onet nie podał też tytułów badań i nie umieścił jednego, kluczowego zdania.
Kluczowe zdanie brzmi “zauważ, że korelacja nie sugeruje przyczynowości, więc kupienie kota niekoniecznie sprawi, że będziesz inteligentniejszy!”. Nawet, jeśli pominiemy etyczną stronę przepisywania infografik i wrzucania ich jako tekstów, to tekścik ten, obliczony na kliki, jest wątpliwej wartości. Ba, jest nawet szkodliwy.
Tak zwani redaktorzy z Onetu (anonimowi, w końcu kto chciałby podpisywać się pod takimi zrzynkami) nie wpadli na pomysł, żeby dodać uwagę o braku powiązania korelacji z przyczynowością.
Przedstawili za to sprawę w sposób, który sugeruje, że jeśli spełniony jest warunek, to człowiek jest inteligentniejszy. Masz kota, jesteś szczupły, nie palisz papierosów, byłeś karmiony piersią? Brawo, mądralo ponadprzeciętna! Wszystko oczywiście oparliśmy na badaniach. A że nikt w redakcji nawet nie zajrzał w nie i nie raczył przeczytać? Business Insider pewnie to zrobił, in foreign media quality we trust!
Kolega z tak zwanej branży kiedyś powtarzał mi, że nie powinno się atakować innych serwisów, że w końcu wszyscy jesteśmy mediami, że nie wypada i tak dalej. Być może popełniam właśnie niewybaczalne faux-pas, zostanę zesłana na wieczne onetowe zapomnienie, w zasadzie wszystko mi jedno. Obojętność i milczenie bywa równie szkodliwe, co publikowanie takich bzdur.
A bzdura jest wielka, bo wpisuje się w uproszczoną narrację zerojedynkową i na dodatek wpada w nurt traktowania badań naukowych lub pseudonaukowych jako prawd objawionych które można naginać i interpretować tak, by wycisnąć więcej klików.
Uwielbiamy sprowadzać świat do biało-czarnej wersji. Słynne "kto nie z nami to przeciwko nam" odnosi się także do internetu. Gubimy niuanse, bo niuanse oznaczają konieczność wysiłku i zgłębiania tematów.
O tym, jak wyglądają dzisiejsze badania naukowe publikowane w mediach można poczytać dokładniej tu - w skrócie nauka jest dobra, to ludzie ze swoimi pragnieniami osiągania konkretnych wyników zawodzą. Facet potrafił przekonać świat, w tym największe, szanowane media międzynarodowe o tym, że od czekolady się chudnie. Genialne. Sama jestem winna, wykorzystałam kiedyś w tekście badanie, którego nie sprawdziłam i które okazało się bzdurą. Mea culpa, przepraszam czytelników, próbuję uczyć się na błędach i uczę się czytać i rozumieć badania.
Onetowa ignorancja w temacie korelacji i przyczynowości razi, bo stwarza wrażenie, że są lepsi i gorsi i że można stać się inteligentniejszym przygarniając dachowca z podwórka.
Ja wiem, że tak nie jest, część czytelników też pewnie zdaje sobie z tego sprawę. I z tego, że badania mające określić wpływ kota na inteligencję właściciela z pozoru wydają się proste, ale tak naprawę samo ich rozpoczęcie wymaga zdefiniowania ogromnej liczby czynników i zmiennych. Łatwo więc o uproszczenia, pominięcia i przeoczenia, dlatego większość z takich badań traktowana jest jako ciekawostka a nie prawda objawiona. Tym bardziej, że interpretacje odbiorców niewrażliwych na niuanse bywają różne.
Uwielbiam ostatnio biologię ewolucyjną. Sama działka nauki jest ciekawa, próbuje odpowiedzieć dlaczego jesteśmy tacy a nie inni, nie tylko określa cechy, ale próbuje pokazać skąd się one wzięły, w jakich okolicznościach powstały. Problem w tym, że gdy biolodzy czy socjolodzy ewolucyjni dojdą do jakichś wniosków na przykład o różnicy zachowań kobiet i mężczyzn, to można być pewnym, że zaraz podchwycą to mizoginistyczni bojownicy o przypięcie kobiety łańcuchem w kuchni albo feministki nowej fali uważające, że scenariusz Seksmisji, przynajmniej ten do momentu ujawnienia prawdy, jest ideałem społeczeństwa.
Ludzie mają to do siebie, że wystawieni na fakty i konkrety próbują dopasować je do swojego światopoglądu, wykrzywiają i wykorzystują je do własnych celów.
Niech Hitler służy tu za najlepszy przykład (tekst w sieci bez wzmianki o Hitlerze nie ma żadnej wartości).
Trzeba uważać z tym, jak przedstawia się fakty, nawet nie tylko fakty, ale po prostu wyniki lepszych i gorszych badań. Napisanie kto jest mniej i bardziej inteligentny bez podania żadnego kontekstu, bez żadnego "disclaimera", jest po prostu kompletnie nieodpowiedzialne, wykrzywiają rzeczywistość i kreuje sztuczne animozje.
Onet ma to jednak w nosie i będzie publikował pseudonaukowe zbiory wykastrowanych bzdur przepisanych z innych miejsc, bo to się klika. Kasa musi się zgadzać. Jednak to mam na myśli mówiąc, że media powinny zdawać sobie sprawę z odpowiedzialności którą mają wobec czytelnika.
* Zdjęcie: Shutterstock