REKLAMA

Facebook, czyli raj dla złodziei

Twórcy filmów, którzy lubią od czasu do czasu ukraść czyjś materiał, powinni zrezygnować z YouTube’a i przerzucić się na Facebooka. Gwarantuję, nic im nie grozi. Facebook jest rajem dla osób, które do tematu praw autorskich podchodzą z przymrużeniem oka.

11.08.2015 07.58
facebook
REKLAMA
REKLAMA

Niedawno przez Internet szerokim echem odbił się wpis Hanka Greena, który umieścił on w serwisie Medium. Green zarzucił Facebookowi, że serwis społecznościowy kradnie i kłamie jeśli chodzi o materiały wideo. Postanowiłem sprawdzić, czy autor wpisu ma rację, czy może dla rozgłosu stosuje kontrowersyjne tezy.

Zrobiłem eksperyment

Postanowiłem sprawdzić jak wygląda w praktyce podejście do praw autorskich na Facebooku i YouTube. W ramach testu umieściłem w obu serwisach po cztery klipy wideo. Szkopuł polega na tym, że do wszystkich klipów podłożyłem podkład dźwiękowy, do którego nie miałem żadnych praw. Były to znane utwory różnych zespołów.

Na YouTube sytuacja wyglądała następująco. System Content ID jeszcze podczas uploadu filmów wykrył, że coś jest nie tak, a ja otrzymałem maila pod tytułem „Roszczenie dotyczące praw autorskich”. Za każdym razem mogłem zaakceptować roszczenie bądź oddalić je do ponownej weryfikacji. Postanowiłem uczciwie przyznać, że nie mam praw do utworów, a rezultaty dla czterech filmów wyglądały następująco:

  • w pierwszym filmie YouTube całkowicie wyciszył dźwięk,
  • drugi film został całkowicie zablokowany dla widzów w niektórych krajach (w Polsce pozostał widoczny),
  • w trzecim przypadku YouTube zablokował możliwość oglądania filmu na niektórych urządzeniach (na przykład na konsolach lub dekoderach telewizyjnych),
  • w ostatnim przypadku do filmu zostały dodane reklamy, na których zarabia właściciel praw autorskich do utworu muzycznego.

We wszystkich przypadkach YouTube uniemożliwił mi dodanie do filmu „moich” reklam, a więc nie ma możliwości by zarabiać na materiale, do którego nie ma się pełnych praw.

Dla porównania, Facebook ani razu nie widział problemu

Na Facebooku umieściłem dokładnie te same filmy i okazało się, że serwis Marka Zuckerberga nie ma z nimi żadnego problemu. Nie dostałem żadnego powiadomienia o naruszeniu praw autorskich i generalnie nie wydarzyło się dosłownie nic. Od uploadu najstarszego filmu minął już prawie tydzień, a do dziś Facebook w żaden sposób nie zareagował.

Teraz wystarczy dodać do tego fakt, że Facebook wyraźnie promuje filmy uploadowane bezpośrednio do serwisu. Takie materiały mają znacznie większe zasięgi, niż wpisy z linkami do YouTube’a czy Vimeo. Stąd już krok od wniosku, że Facebook może promować… pirackie treści wideo. I nikt nie ma z tym problemu.

Jak to możliwe, że w dobie zaawansowanych algorytmów Graph Search Facebook nie umie wykrywać treści wątpliwych prawnie?

Przypominam, że nie mówimy tu o jakimś podrzędnym projekcie, który dopiero się rozkręca, a o jednym z największych na świecie serwisów, który ma półtora miliarda użytkowników! To nie może być niedopatrzenie, a już na pewnie nie jest to nieudolność twórców serwisu.

Jedyne wytłumaczenie jakie znajduję to fakt, że Facebook aktualnie robi wszystko, by przyciągnąć do siebie twórców wideo. Jak widać, nie zawsze w sposób moralny, co pokazują także inne praktyki Facebooka. Koronnym przykładem jest zliczanie „wyświetlenia” już po trzech sekundach odtwarzania filmu, nawet jeśli widz nie włączył dźwięku. Dodajmy, że filmy mają domyślnie włączone autoodtwarzanie, więc takie „wyświetlenie” można zrobić przy zwykłym przewijaniu tablicy.

Internetowe średniowiecze

Od pamiętnej prezentacji Marka Zuckerberga na F8, Facebook regularnie zyskuje nowe funkcje wideo. Mamy już pływające okienka z filmem, a niebawem pojawi się nowy odtwarzacz z możliwością zagnieżdżania facebookowych filmów na zewnętrznych stronach. Dopiero wtedy może się okazać, że Facebook jest gigantem, ale na glinianych nogach.

To już ostatni dzwonek, by Facebook wprowadził mechanizmy weryfikacji filmów, bowiem już tej jesieni w serwisie pojawi się możliwość zarabiania na filmach, analogiczna do tej znanej z YouTube’a. Twórcy wideo dostaną 55% przychodów z reklam, choć najpierw ta opcja zostanie udostępniona tylko największym podmiotom, które z wielu względów nie mogą pozwolić sobie na kradzież materiałów.

Nie wyobrażam sobie jednak, żeby Facebook umożliwił wszystkim użytkownikom zarabianie na filmach dopóki nie wprowadzi mechanizmu analogicznego do Content ID. Byłby to powrót do czasów internetowego średniowiecza, kiedy ludzie nie wyrobili w sobie jeszcze szacunku do cyfrowych dóbr.

REKLAMA

A obserwując co się dzieje na Facebooku, wydaje mi się, że sporo użytkowników na dobre utkwiło w cyfrowym mentalnym średniowieczu.

*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA