REKLAMA

Jeśli kierownica do ciebie mówi, to znaczy, że naprawdę jesteś zmęczony

Systemy wykrywające zmęczenie kierowcy i informujące go o tym, że powinien zrobić sobie przynajmniej krótką przerwę, nie są niczym nowym. Od dawna nie są też zarezerwowane dla droższych pojazdów, trafiając do aut coraz bardziej powszechnych, kosztując zresztą przeważnie stosunkowo niewiele. Zawsze jednak znajdzie się ktoś kto uzna, że obecne rozwiązania są niedoskonałe i ma sposób jak sprawić, by były lepsze.

Jeśli kierownica do ciebie mówi, to znaczy, że naprawdę jesteś zmęczony
REKLAMA
REKLAMA

W tej chwili systemy rozpoznawania zmęczenia są stosowane są przez zdecydowaną większość producentów - od BMW, Mercedesa, Jaguara, aż po samochody Skody. Przeważnie opierają się na analizie naszego stylu jazdy i zachodzących w nim zmian, choć niektóre firmy proponują również rozwiązania wykorzystujące dodatkowe źródła danych.

Przykładowo w nowszych samochodach Lexusa stosowana jest kamera, będąca w stanie wykryć, czy kierowca patrzy na drogę lub czy nie zasnął. Oczywiście to tylko początek prób stałego monitorowania kierowcy i prób ocenienia jego zmęczenia czy ogólnego stanu. Przykładowo Jaguar przedstawił niedawno wizję, w której nasz samochód mógłby wiedzieć o naszym samopoczuciu nawet więcej, niż wiemy my sami.

Powód podejmowania wysiłku w celu powiedzenia kierowcy tego, o czym prawdopodobnie doskonale wie, czyli o fakcie, że jedzie już zbyt długo i powinien odpocząć, jest dość prosty. Nie chodzi o to, żeby w naszym samochodzie zapaliła się dodatkowa lampka z ikoną kawy. Chodzi o to, aby teraz - w niektórych pojazdach - lub w przyszłości w większej ich liczbie, w krytycznych sytuacjach auto samo wiedziało, kiedy powinno przejąć kontrolę nad jazdą i np. sprowadzić „się” na pobocze.

Jeśli taki system zadziałałby dobrze, mógłby uratować życie. Jeśli nie, byłby prawdopodobnie powodem do irytacji kierowcy i wyłączenia całego rozwiązania, o ile da się je wyłączyć.

Co może pomóc w dalszym udoskonalaniu systemów rozpoznawania zmęczenia?

Według firmy Hoffman and Krippner (oraz współpracującego z nią Guttersberg Consulting), elementem który należałoby w najbliższym czasie uzupełnić o odpowiednie funkcje jest… kierownica. Ta, za jakiś czas, miałaby nie tylko kontrolować, czy w ogóle jej dotykamy i w jaki sposób operujemy za jej pomocą samochodem, ale także jak jej dotykamy.

Wbrew pozorom ma to sporo sensu, przynajmniej jeśli wierzyć zapewnieniom twórców. W przypadku osób zmęczonych chwyt jest o wiele lżejszy, a do tego chwytają oni kierownicę w inny sposób.

W rezultacie, kierownica wyposażona w zestaw czujników (czy też raczej dwóch warstw, stykających się przy chwycie) umieszczonych w jej wnętrzu (rozwiązanie jest zgodne z „dotychczasowymi kierownicami”) byłaby w stanie dostarczyć systemowi wykrywania zmęczenia dodatkowych, bardzo precyzyjnych danych na temat naszego stanu. Jednocześnie byłaby „odporna” na używanie w rękawiczkach i działanie innych warunków zewnętrznych, jak np. wstrząsy w trakcie jazdy, nie przekłamując pomiarów.

I choć rozwiązanie może wyglądać na dość proste, wcale takie nie jest. Według H&K opracowanie niezbędnych technologii zajęło aż 7 lat i zdecydowanie różni się od tych, które stosowane są obecnie nie tylko w motoryzacji.

Trudno oczywiście zakładać, że byłoby to jedyne źródło danych przy analizie stanu zmęczenia kierowcy.

W takim przypadku zbyt łatwo byłoby o błąd, który mógłby zakończyć się bardzo ryzykownie. Natomiast, jeśli traktować „czułą” kierownicę jako jeden z dodatków do już istniejących lub mających powstać w najbliższym czasie elementów takich systemów, brzmi to bardzo rozsądnie.

Tym bardziej, że twórcy rozwiązania przewidzieli kilka dodatkowych możliwości takiej idei, jak chociażby… aktywne na dotyk pola na kierownicy, które można byłoby przypisać do wybranych przez użytkownika czy producenta akcji. Choć można się zapytać, czy na pewno i w tym miejscu chcemy pozbyć się łatwych do bezwzrokowej obsługi przycisków.

REKLAMA

Poważnym problemem całego projektu jest jednak co innego. Według wypowiedzi przedstawiciela firmy dla serwisu Gizmag, cały projekt dzielą lata od komercyjnego wdrożenia. W rezultacie, zanim zobaczymy jego efekty w przeciętnym samochodzie, możemy mieć do dyspozycji już tyle dobrych systemów i źródeł danych, że dodatkowe nie będą aż tak potrzebne.

Choć, kto wie, w końcu w kwestiach związanych z bezpieczeństwem podróżujących samochodem trudno w jakikolwiek sposób mówić o przesadzie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA