To może być już ostatni dzwonek, żeby kupić iPada mini
Oryginalny iPad zapoczątkował boom na tablety. Wytworzył w ludziach potrzebę posiadania nowego urządzenia. Ten boom nie potrwał jednak długo, a sprzedaż w segmencie dramatycznie zmalała, także po stronie Apple. Wygląda na to, że gigant z Cupertino chcąc utrzymać swoje tablety na powierzchni, może zakończyć żywot najmniejszego z nich - iPada mini.
Do września zeszłego roku sprzedaż iPadów miała się bardzo dobrze, zarówno pierwszych modeli, jak i Aira, oraz mini z ekranem Retina. Potem jednak Apple zaprezentowało większe iPhony i dopadł ich ten sam problem, który trapił od jakiegoś czasu innych producentów - posiadacze dużych telefonów o wiele bardziej woleli sięgnąć właśnie po nie, niż inwestować w kolejne urządzenie.
Najbardziej oczywiście odbiło się to na iPadzie mini, co widać na poniższym wykresie:
W przypadku najmniejszego tabletu Apple, oprócz pojawienia się iPhone'a 6 Plus, problemem była także trzecia iteracja produktu, która de facto nie wniosła nic nowego. W przeciwieństwie do iPada Air 2, który doczekał się znacznych usprawnień względem poprzednika, iPad mini 3 to tak naprawdę iPad mini 2 z dodatkiem czytnika linii papilarnych Touch ID. A to odrobinę za mało, by wymienić stary model na nowy, albo żeby klienci wybrali go, mogąc taniej kupić poprzednika.
Nic więc dziwnego, że w Sieci pojawia się coraz więcej spekulacji, iż Apple może mieć w planach unicestwienie iPada mini, a czwarta wersja, którą mamy zobaczyć tej jesieni, będzie w istocie ostatnią.
Jak donosi MacRumors, powodem tego stanu rzeczy ma być skupienie się przez Apple na innych wersjach swoich tabletów.
Głównie mowa tu o pojawiającym się co i rusz w internetowych wzmiankach iPadzie Pro, o rzekomo 12,9" przekątnej, którego podobno zobaczymy już w listopadzie. Co ciekawe, niektóre źródła podają, iż obok niego ma pojawić się iPad mini 4, ale nie zobaczymy nowej wersji iPada Air.
Z jednej strony taki ruch wydaje się być... powiedzmy że logiczny.
Liczby mówią same za siebie - iPhone 6 Plus kanibalizuje sprzedaż iPada mini, podobnie jak pojawienie się smartfonów z ekranami powyżej 5" kanibalizowało sprzedaż tabletów z Androidem, szczególnie tych 7 calowych.
iPad Pro, jeżeli faktycznie będzie produktem dedykowanym rynkowi profesjonalnemu, a nie tylko nadmuchanym wariantem modelu Air, również może wstrzelić się w niszę, której nie udało się skutecznie zagospodarować np. Samsungowi modelem Note Pro.
Do tego w portfolio pozostanie najbardziej popularny model Air, z 9,7" przekątną, który dzięki nowościom zaimplementowanym w iOS 9 zyska wiele atrakcyjnych funkcji, w tym "prawdziwy" multitasking, który nie trafi do iPada mini ani iPhone'a 6 Plus.
Z drugiej strony wystarczy poczytać komentarze w dowolnym miejscu w Internecie, gdzie pojawia się informacja o końcu żywota iPada mini, żeby dojść do wniosku, że usunięcie tego produktu może nie być dobrym pomysłem.
Dla wielu ludzi iPad mini od jego drugiej generacji jest sprzętem idealnym. Nie za dużym, nie za małym, o proporcjach ekranu wprost idealnych do czytania, a także grania w gry, z którymi radzi sobie doskonale, a których biblioteka w AppStorze jest naprawdę imponująca.
To taki sprzęt, który można śmiało wrzucić do plecaka czy torebki i nikt nie powie o nim, że jest za duży. To także (oprócz starszych modeli iPhone'a i iPodów) najniższy próg wejścia do świata Apple. A to jest cenne nie tylko dla użytkowników, ale także developerów, tworzących aplikacje na iOS.
iPad Pro także może nie być rozwiązaniem
Internet zdaje się też być zgodny co do tego, że 12,9" w tablecie... odrobinę zakrawa o absurd. O ile oczywiście Apple faktycznie nie wyposaży modelu Pro w unikatowe funkcje, które zrobią z tej przekątnej dobry użytek, to nie bardzo jestem sobie w stanie wyobrazić, kto mógłby potrzebować iOS'a w rozmiarze maxi.
Domniemany rozmiar ekranu iPada Pro to niemalże tyle, ile mam w tej chwili przed sobą, pisząc ten tekst na MacBooku Air 13". Nie wyobrażam sobie trzymania takiego kawałka metalu z ekranem w jednej ręce, robiąc coś na nim drugą, bo byłoby to po prostu skrajnie niekomfortowe. Tak samo, jak niekomfortowe jest używanie w ten sposób laptopów z Windowsem, które mają funkcję obrotu ekranu o 360 stopni.
W tym przypadku tryb tabletu ma sens, bo jest tylko dodatkiem. Ma podnieść wygodę korzystania z urządzenia niezależnie od pozycji, w jakiej chcemy to robić. W przypadku dużego iPada... raczej ciężko tu mówić o wartości dodanej, skoro tablet to jedyne, czym będzie. Z pewnością Apple przewiduje dedykowane akcesoria, takie jak klawiatura bezprzewodowa, ale w dalszym ciągu, będą to tylko zewnętrzne dodatki, nie integralna część urządzenia.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia - nawet jeżeli iPad mini 4 będzie ostatnim z małych iPadów, z pewnością pozostanie w ofercie jeszcze przez długi czas. Co najmniej rok, a prawdopodobnie, wzorem pierwszego mini, przez dwa. Niestety będzie on urządzeniem coraz starszym i zapewne za rok lub dwa nie będzie już w stanie sprostać wymaganiom wszystkich użytkowników. I tak jak dzisiaj jego zakup ma jeszcze sens, tak też za kilkanaście miesięcy będzie miał go znacznie mniej.
W świecie technologii jest to szmat czasu i wiele może się w tym czasie zmienić. Niektórzy analitycy przewidują, że tak jak przez ostatnie dwa lata obserwowaliśmy trend na coraz większe smartfony, tak w nadchodzących latach zaobserwujemy powrót do bardziej "rozsądnych" rozmiarów, choć z pewnością tzw. phablety z naszego życia prędko nie znikną. Kto wie, może i tablety wrócą do łask?
Nie sposób zatem w żadne sposób zawyrokować o tym, czy rzekoma decyzja Apple o skupieniu się na większych tabletach jest słuszna czy nie. Również - dopiero jesienią poznamy odpowiedź, czy Apple rzeczywiście taką decyzję podejmie. Jestem jednak pewien, że za dwa, trzy lata, konsumenci będą się zastanawiać - "po co to komu?".
Pytanie tylko, czy będzie to dotyczyć najmniejszego, czy największego z iPadów.