REKLAMA

Ważne umowy przed debiutem Apple Music

Niezależnie od tego, czy uznamy otwarty list Taylor Swift za zwycięstwo nad chciwą korporacją czy ukartowany zabieg marketingowy, nie sposób nie zauważyć, że coś się w temacie ruszyło. Po ogłoszeniu, że Apple jednak będzie płacić wytwórniom w czasie trwania okresu próbnego, dowiadujemy się, że bibliotekę usługi streamingowej zasili potężna dawka niezależnych artystów.

Ważne umowy przed debiutem Apple Music
REKLAMA
REKLAMA

Jak donosi Billboard, Apple podpisało umowę z Beggars Group i Merlinem, czyli grupami, które łączą w sumie ponad 20 tys. niezależnych wytwórni i Bóg jeden wie jak wielu artystów.

Do tej pory te koncerny odmawiały podpisania umowy z Apple Music, z powodu niekorzystnych warunków stawianych przez giganta. Głównie rozbijało się to o trzymiesięczny okres próbny, podczas którego Apple miało nie płacić wytwórniom za odtwarzane utwory, kompensując to nieco wyższym tantiemem po upływie tego okresu.

Po wystąpieniu Taylor Swift i zmianie warunków umowy, koncerny uznały, że proponowane warunki są na tyle korzystne, aby podpisać z gigantem umowę. Szczególnie w przypadku legendarnej Beggars Group, zrzeszającej pod swoimi skrzydłami wytwórnie 4AD, Matador, Rough Trade oraz XL Recordings ich nieobecność w Apple Music byłaby ogromnym ciosem dla nowego serwisu, szczególnie na tle Spotify, gdzie dostępny jest pełen katalog koncernu.

Według informacji w nim zawartych, póki co po nie zmieni się model rozliczania z Apple za udostępniane w ich serwisach utwory. Merlin Group nie ma bezpośredniego kontaktu z Cupertino, a umowy były podpisywane na poziomie lokalnym, pomiędzy konkretną wytwórnią, a Apple.

Tymczasowo się to nie zmieni, jednak jak pisze Caldas, jeśli propozycja giganta w perpsektywie okaże się faktycznie korzystna, Merlin może stać się pośrednikiem we wszelkich pertraktacjach pomiędzy wytwórniami, a serwisem streamingowym.

Nie mówiłbym jednak o "efekcie Taylor Swift". Wydawcy podpisaliby te umowy tak czy inaczej

Abstrahując od udanego porozumienia Apple z koncernami zrzeszającymi niezależne wytwórnie, jest to absolutnie niesamowite ile hype'u udało się wytworzyć wokół usługi, którą cały świat w dniu premiery nazwał "tylko kolejnym serwisem streamingowym".

Jak widać strategia promowania produktu, która sprawdziła się przy iSprzętach, plusuje i tutaj. Jestem więcej niż pewien, że mnóstwo ludzi założy Apple ID tylko po to, żeby przekonać się, o co w tym całym zamieszaniu chodzi. I być może zostaną na dłużej, jeśli Apple nadal będzie tak skutecznie pozyskiwać artystów (z wyjątkiem jednej, nieprzejednanej Taylor).

Osobiście nie jestem zaskoczony tym, że niezależne wytwórnie decydują się podpisać umowy z Apple Music. Gigant z Cupertino wytworzył wokół siebie pewną renomę i nieobecność w katalogu streamingowym (podczas gdy utwory dostępne są w iTunes) wcale nie rzutowałyby negatywnie na Apple.

Dla przeciętnego użytkownika, który nie interesuje się zakulisowymi niuansami i gierkami, to wytwórnia zebrałaby cęgi za to, że ich albumy nie są dostępne w tak popularnej usłudze.

Bardziej zastanawia mnie, jak nowy serwis streamingowy rozwiąże kwestię artystów niezależnych także od wytwórni, publikujących swoje albumy wyłącznie w Internecie, czy to za pośrednictwem iTunes, czy CdBaby lub Bandcampa.

Ci zaś dotychczas skrzętnie omijali serwisy streamingowe, gdyż w przeciwieństwie do wytwórni, takim jednostkom strumieniowanie się po prostu nie opłacało.

REKLAMA

Apple jednak słynie z dobrego kontaktu z takimi twórcami, a iTunes pozostaje główną platformą dystrybucji ich utworów. Sądzę więc, że również na tej płaszczyźnie dojdzie do konsensusu.

Przekonamy się o tym za niespełna tydzień. Apple Music oficjalnie rusza 30 czerwca i biorąc pod uwagę zapowiadane ceny usługi, także w Polsce, z pewnością nie tylko ja zdecyduję się dać jej szansę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA