Monster iSport Wireless to słuchawki, które odetną nas od świata podczas treningu - recenzja Spider's Web
Majówka za nami, do wakacji coraz mniej czasu, a powstała przez okres zimowy "oponka" sama się nie zrzuci. Warto więc zaopatrzyć się w sprzęt, który uprzyjemni nam walkę o sprawność fizyczną i dobre samopoczucie, a cóż może być lepszego od dobrej muzyki podczas ciężkiego treningu? Po ostatnim teście Denonów przyszedł czas na pokazanie czegoś z nieco wyższej półki cenowej - oto Monster iSport Wireless, bezprzewodowe słuchawki Bluetooth dedykowane posiadaczom sprzętu Apple.
Na wstępie zaznaczę, iż opisywane słuchawki działają także ze smartfonami pracującymi pod kontrolą innych systemów operacyjnych. Sam nie posiadam żadnego z mobilnych iUrządzeń (prócz MacBooka, ale on się chyba nie kwalifikuje), lecz iSport Wireless bez problemu komunikowały się zarówno z moim Nexusem, jak i Nokią Lumią.
Niestety nie działają wtedy klawisze funkcyjne słuchawek, lecz producent wyraźnie zaznacza, jakim sprzętom dedykowany jest jego produkt. A skoro już mamy z głowy kwestię kompatybilności słuchawek, przejdźmy do bardziej istotnej części recenzji.
Przedziwny kształt, podyktowany ergonomią.
Przyznam szczerze, fizyczne gabaryty Monster iSport Wireless to chyba moja najmniej ulubiona część tego produktu. Wyglądają po prostu dziwacznie, obudowy są dość spore, a przez to słuchawki włożone do uszu znacząco od nich odstają, co sprawia, że nie mogę polecić używania Monsterów poza treningami - niezbyt dobrze komponują się z codziennym ubiorem.
Odstawmy jednak na bok ich "dziwność" i mamy do czynienia z naprawdę solidnie zrobionym kawałkiem technologii, czego - umówmy się - spodziewamy się przy sprzęcie kosztującym przeszło 500 zł. Żaden element nie sprawia tutaj wrażenia taniego, nawet sylikonowe, anty-bakteryjne nakładki są bardzo wytrzymałe i pozwalają mieć pewność, że nie porwiemy ich podczas naciągania na dość spory przetwornik.
Elementem wyróżniającym iSport Wireless jest ich autorski system mocowania w uchu. Oczywiście, podobne "motylki" widzieliśmy już wcześniej u innych producentów, lecz rozwiązanie Monstera jest o wiele bardziej stabilne, niż dowolne, testowane przeze mnie rozwiązanie konkurencji. Pałąk służący do zakotwiczenia słuchawek w małżowinie doskonale dopasowuje się do ucha, a dwa jego rozmiary oraz cztery wielkości sylikonowych nakładek pozwalają dobrać odpowiednią kombinację dla siebie, niezależnie od tego, jak duże czy małe mamy narządy słuchu.
Dobrawszy właściwe rozmiary nakładek i pałąka okazuje się, że po poprawnym zakotwiczeniu w uchu Monsterów po prostu nie sposób się pozbyć. Słuchawki nie wypadają nawet podczas szybkiego sprintu, przewrotów, czy stania na rękach. Przewód łączący obydwa przetworniki jest do tego na tyle giętki, że nie przeszkadza podczas ćwiczeń i nie powoduje obluzowywania się słuchawki w uchu.
Trening z Monsterem.
Spodziewałem się odrobinę lepszej baterii, niemniej jednak wystarcza jej na około czterech godzin nieprzerwanej pracy. Jest to nieco mniej niż deklarowane przez producenta 5+ godzin, lecz wciąż akceptowalnie. Trochę rozczarowuje czas ładowania słuchawek, który wynosi aż 1,5h i to przy ładowarce o natężeniu 1,5A. Pod warunkiem, że nie biegamy codziennie maratonów, takie wartości nie powinny stanowić problemu.
Po treningu słuchawki możemy przechować w dołączonym do zestawu, siateczkowym pokrowcu. Szczerze mówiąc, liczyłem na odrobinę lepsze opakowanie. Dołączone etui w żadnym wypadku nie jest złe, lecz zdecydowanie odstaje od tego, co zaoferował mi Denon w swoim tańszym modelu.
iSport Wireless nie są słuchawkami w pełni wodoszczelnymi, są jednak wystarczająco wodoodporne, aby nie trzeba było się bać przepocenia, czy zamoczenia urządzenia. Jako że pogoda w ostatnim tygodniu nie rozpieszczała, zdarzyło mi się z Monsterami biegać w czasie naprawdę intensywnego deszczu, co słuchawki zniosły bezproblemowo.
Można je także myć po treningach, co gorąco polecam, ponieważ pomimo anty-bakteryjnej powłoki nakładek, sylikon bardzo łatwo akumuluje pyłki i brud, a to w prostej linii może doprowadzić do poważnej infekcji ucha.
W Internecie znalazłem sporo opinii o niestabilnym połączeniu Bluetooth, jednakże podczas moich testów nie spotkałem się z podobnymi problemami. Jeden raz podczas parowania (które swoją drogą jest bardzo szybkie i proste) łączność "rwała", aczkolwiek nie jestem pewien, na ile była to wina słuchawek, a na ile mojego telefonu.
Podczas treningu słuchawki ani na moment nie przerywały sygnału, a zasięg do 15m pozwalał mi zostawić plecak ze smartfonem na ławce przy sprzętach. Obsługa kodeku aptX zapewniała też odpowiednią głośność muzyki poprzez łączność bezprzewodową.
W tym miejscu wspomnę też o rewelacyjnej funkcji odszumiania, która fenomenalnie wycisza dźwięki otoczenia, a podczas rozmów przez wbudowany mikrofon daje naprawdę super klarowny dźwięk. Niestety, odbywa się to kosztem dość poważnego zabarwienia charakterystyki brzmienia słuchawek.
Monster iSport Wireless grają naprawdę dobrze, ale pod jednym warunkiem.
Pierwszy kontakt z bezprzewodowymi słuchawkami Monstera był szczerze mówiąc... odrzucający. Odrobinę się tego spodziewałem, gdyż taki jest zazwyczaj finał sprzętów grających, których parametrów producent nie udostępnia użytkownikom. Nawet w oficjalnych danych produktowych na stronie producenta nie znajdziemy informacji chociażby o zakresie częstotliwości.
Powitał mnie więc dźwięk, który był po prostu wyjątkowo nieprzyjemny dla ucha. Brak basu, płaski środek, niesamowicie "zapiaszczona" góra. Tak jak wspominałem, sporą rolę gra tu funkcja aktywnego odszumiania, lecz nie można wszystkiego zwalić na jej karby.
Nie poddałem się jednak, licząc na to, że słuchawki sportowe z tej półki cenowej potrafią zagwarantować więcej. I nie przeliczyłem się.
Konieczne były bardzo agresywne wykorzystanie equalizera, przy czym zdecydowanie lepiej sprawdził się ten wbudowany w Power Amp, niż ten, który jest natywnie w Spotify. Po ściągnięciu górnych częstotliwości, wyszlifowaniu środka i sporym podbiciu basu, okazało się, że iSport Wireless potrafią zagrać naprawdę nieźle.
Główny zarzut jaki miałem do Denonów AH-W150 to brak klarowności dźwięku. Monstery z kolei oferują naprawdę wyraźne brzmienie, z dobrą separacją poszczególnych instrumentów. Bas również jest selektywny i wyrazisty, lecz aby go wydobyć ze słuchawek, potrzeba wspomnianego użycia korektora graficznego, w innym wypadku basu po prostu brak.
Słuchawki najlepiej sprawdziły się w utworach z kobiecym wokalem i nieprzesadnym skomplikowaniem aranżu, będą zatem idealne dla miłośników popu i r'n'b. Fani rapu i elektroniki także znajdą tu coś dla siebie, muszą się jednak przygotować na nieco słabszy bas, za to kickdrum perkusji zawsze da się odczuć.
Gdyby nie ta cena...
Monster iSport Wireless to naprawdę ciekawa propozycja, pod warunkiem, że znajdziemy ją w nieco bardziej okazyjnej cenie, niż sugerowane 499 zł. Jeżeli rozpatrywalibyśmy kategorię 300-400 zł, produkt amerykańskiej firmy z pewnością byłby wart polecenia z czystym sumieniem, lecz uplasowanie go półkę wyżej sprawia, że staje w szranki z szerszą konkurencją, jak choćby z niewiele droższymi JayBird BlueBuds X, które uważane są przez wielu za jedne z najlepszych słuchawek bezprzewodowych na rynku.
Są one jednak dość trudno dostępne, więc jeśli ktoś wolałby zaopatrzyć się w sprzęt, który łatwiej jest zakupić w Polsce, z pewnością iSport Wireless będą lepszym wyborem niż np. PowerBeats2.
Podczas treningów najbardziej liczy się jednak ergonomia, a tutaj produkt Monstera naprawdę ma się czym szczycić. Również funkcja aktywnej redukcji szumów jest naprawdę wyśmienita, dzięki czemu odetniemy się od świata zewnętrznego podczas ćwiczeń.
Dodajmy do tego wodoodporność i mamy co prawda dość drogie, ale dobrze grające (po zabawie korektorem) bezprzewodowe słuchawki sportowe na każdą pogodę.