Konferencje Microsoftu to istne tortury! Niech ktoś w Redmond w końcu się ogarnie i zatrudni speca od wystąpień publicznych!
Oglądałem dziś konferencję Microsoftu w czasie relacji naszego live bloga. Przez całe 3 godziny. I po tym niezwykle… nużącym spektaklu mam jedną uwagę - Microsoft musi, koniecznie musi nauczyć się robić show ze swoich konferencji!
Nie zrozumcie mnie źle - to była dobra konferencja, mnóstwo nowości, bardzo dużo przełomowych dla Microsoftu decyzji, które będą miały wpływ na najbliższą przyszłość całego rynku, a oglądało się ją z brodą podpartą obiema rękami oraz zapałkami pomiędzy powiekami oczu, by nie zasnąć.
Tak, wiem, że Build to konferencja dla deweloperów oprogramowania Microsoftu, a nie „Taniec z gwiazdami”. Tym bardziej jednak Microsoft powinien odpowiednio przygotować program, by był on zjadliwy. Dla swojego dobra!
Jest kilka podstawowych praw rządzących prezentacjami publicznymi.
Przede wszystkim nie może ona trwać trzy godziny, bo proces kognitywny u przeciętnego odbiorcy kończy się gdzieś po godzinie. Po drugie, należy tak budować scenariusz, by te najważniejsze ogłoszenia były odpowiednio mocno zaakcentowane. Po trzecie, należy przedstawić plan konferencji z wyraźnie zaznaczonymi poszczególnymi jej częściami. Po czwarte, wystąpienia poszczególnych prowadzących muszą mieć punkty kulminacyjne. Po piąte, prowadzący muszą być showmanami (nie każdy nadaje się do prezentacji publicznych…). Po szóste, siódme i dziesiąte - naprawdę należy mieć na uwadze to, że na sali i przed ekranami komputerów są widzowie i że konferencja jest właśnie dla nich.
Wszystkie możliwe błędy popełnił dziś Microsoft. Za dużo, zbyt długo, zbyt szczegółowo.
Jak robi się konferencje, także te dla deweloperów, świetnie pokazują konkurencji Microsoftu: Apple, Google, a nawet Facebook.
Keynote otwierające WWDC Apple’a zazwyczaj trwa do półtorej godziny i ani moment się nie nuży. Ma świetnie rozłożone akcenty na nowości, informacje dla deweloperów, części demonstracyjne i podsumowania.
Keynote I/O Google’a, mimo iż także często długie, jest świetnie podzielone na części - w taki sposób, że można spokojnie odpuścić mniej interesujące tematy, a i tak nie przegapić nic ważnego. Oczywiście najważniejsze ogłoszenia są mocno zaakcentowane i zazwyczaj następują w początkowej fazie.
Nawet konferencje f Facebooka z coraz nudniejszym Markiem Zuckerbergiem też są odpowiednio przygotowane - z punktami kulminacyjnymi, wyraźnie zaznaczonymi ogłoszeniami. Nie mówiąc już o tym, co zazwyczaj wyczynia na konferencjach Samsung, który przegina w drugą stronę - robi z nich musicale, sztuki i co tam jeszcze Koreańczykom przyjdzie do głowy.
Microsoft naprawdę marnuje gigantyczny PR-owy potencjał na to, by bardzo ważne konferencje Build były wydarzeniami, które przedostają się do mainstreamowych mediów. A przynajmniej dzisiaj byłoby naprawdę wiele do komunikowania: Office jako platforma, aplikacje iOS-a i Androida na Windows Phonie, nowa przeglądarka internetowa Edge, mnóstwo spektakularnych nowości w HoloLens. To wszystko są mega tematy, które giną w potoku dłużących się, nudnych prezentacji.