Mam wrażenie, że wczoraj oglądaliśmy ostatnią konferencję HTC
Pierwszego dnia MWC 2015 HTC zaprezentowało światu nowego flagowca, którym ma zamiar podbić rynek, oraz swoją wizję rozwoju na przyszłość - opaskę Re Grip i okulary wirtualnej rzeczywistości Re Vive. Po trwającej niecałe 45 minut konferencji mogę powiedzieć tylko jedno: ja tej wizji po prostu nie potrafię z nimi podzielić.
Ostatnie dwa lata był dla HTC bardzo mieszanym okresem. Z jednej strony ich flagowce, M7 i M8 obsypane zostały niezliczoną ilością nagród dla najlepszych smartfonów, a z drugiej strony wyniki sprzedażowe, zwłaszcza linii Desire (modeli z półki średniej/niższej) pozostawiają wiele do życzenia.
Tym bardziej oczekiwania wobec najnowszego wcielenia HTC One - M9 - były niezwykle wygórowane. Po nieprzerwanej serii plotek, oraz mniejszych i większych przecieków spodziewaliśmy się urządzenia, które naprawdę zmiecie konkurencję z powierzchni ziemi. Które nie tylko przebije sukces swoich poprzedników, lecz przyćmi dokonania innych producentów.
Niestety, dostaliśmy po raz trzeci to samo
Gdy tylko okazało się, że wszystkie uprzednie przecieki się potwierdziły, a nowy flagowiec Tajwańczyków niczym nie zaskoczył, w całej sieci posypały się głosy krytyki. Fraza "odgrzany kotlet" przewijała się nawet pod naszym tekstem podsumowującym prezentację. Miłośnicy marki nie kryli swojego oburzenia - po raz trzeci zostali uraczeni tym samym produktem i choć to wciąż naprawdę fenomenalny sprzęt, nie potrafi już wzbudzić takich emocji jak swoi poprzednicy.
HTC pokazało, że popełniło kardynalny błąd przy drugiej generacji One. Jestem więcej niż pewien, że gdyby M9 był następcą pierwszego HTC One, szturmem zdobyłby rynek. Niestety, potrzeba było aż dwóch wcieleń smartfonu, aby wyeliminować wszystkie wady, które konsumenci wskazali przy pierwszym produkcie.
Największe zastrzeżenie pod względem ergonomii - przycisk blokady ekranu - dopiero w M9 znalazł się we właściwym miejscu, na prawej krawędzi urządzenia, w zasięgu kciuka użytkowników. Aparat, wskazywany jednogłośnie jako główna (a czasem i jedyna) wada oryginalnego One M7 dopiero teraz doczekał się wymiany na większy, 20-sto megapikselowy sensor.
I choć wszystkie te usprawnienia są oczywiście mile widziane, to naprawdę powinny one znaleźć się we flagowcu HTC już w ubiegłym roku.
Brak większego brata
Dziwi fakt, że pomimo wielu wzmianek o prawdopodobnej wersji "Plus" nowego HTC One, z większym ekranem, tajwański producent nie zaprezentował phabletu. W sytuacji, gdy urządzenia o ekranie powyżej 5,5" zyskują ogromną popularność, ciężko zrozumieć decyzję producenta, którego jedyne urządzenie z tej kategorii do tej pory - HTC One Max - nie odniosło zbyt dużego sukcesu na rynku, choć było bardzo ciekawą propozycją. Szkoda, że HTC nie zdecydowało się postawić kolejnego kroku, bo z pewnością przyciągnęłoby to do ich produktu nową grupę konsumentów.
Miało być zaskoczenie, było... zniesmaczenie
Gdy na temat HTC One M9 wyciekło do sieci tak dużo informacji, że w zasadzie nie można było mówić o żadnych możliwych zaskoczeniach, na Twitterze HTC zaczęły pojawiać się infromacje, jakby najlepsze było dopiero przed nami. Jakoby na konferencji tajwańczycy mieli pokazać coś, co wynagrodzi nam ich marketingową nieporadność.
Podczas samej konferencji również dało się odczuć, że prowadzący chcą jak najszybciej przebić się przez to, co wszyscy już wiedzą, by pokazać światu "mięsko" całej prezentacji. Gdy na scenie pojawił się CEO firmy, Peter Chou, wszyscy wstrzymali oddech... tylko po to, by wypuścić powietrze w pełnym zniesmaczenia niedowierzaniu.
Sam CEO również sprawiał takie wrażenie, jakby zdawał sobie sprawę, że nie pokazuje światu niczego wartego uwagi. O opasce fitnesowej Re Grip nie dowiedzieliśmy się prawie nic. Poznaliśmy jej wygląd, wbudowane sensory oraz fakt, iż opierać się będzie na ekosystemie zbudowanym we współpracy z firmą Under Armour (która przejęła w ostatnim czasie Endomondo i MyFitness Pal).
O ile ten fakt budzi pewne nadzieje, o tyle należy pamiętać, że rynek jest już napchany do granic możliwości mniej lub bardziej profesjonalnymi urządzeniami do fitness-trackingu. Zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie prym wiedzie firma Garmin, nie potrafię wywróżyć HTC sukcesu.
Tym bardziej, że wszyscy czekaliśmy na wearable od tajwańskiego producenta. Sęk w tym, że raczej spodziewaliśmy się eleganckiego smart zegarka, który zamieszałby odpowiednio na rynku. Jak widać, takich innowacji lepiej szukać w Chinach.
Nie widzę też przyszłości firmy przez ich nowe okulary VR
HTC Re Vive był kluczowym elementem programu prezentacji. Wyraźnie dało się wyczuć, że to właśnie on jest tą kartą, na którą tajwańczycy stawiają swoją przyszłość.
Z jednej strony Vive naprawdę może robić wrażenie - świetna specyfikacja techniczna, bardzo duże możliwości, no i partnerstwo z Valve... co z drugiej strony rodzi niepokój o losy tej platformy, gdyż Valve nie słynie ostatnio z terminowego spełniania swoich obietnic. Jeżeli nowe okulary VR od tandemu Valve-HTC mają wejść na rynek w takim tempie jak zapowiadane Steam Machines, to... HTC może tego po prostu nie doczekać.
Oczywiście firma przedstawia zupełnie inne wyobrażenia - wg informacji podanych na prezentacji, Vive ma się ukazać już w kwietniu w wersji deweloperskiej, a edycja konsumencka pojawi się do końca bieżącego roku.
Jaką drogą kroczy HTC?
W moich oczach firma zdaje się cierpieć na branżowe rozdwojenie jaźni. Próbując na siłę wypłynąć na nieznane wody nie tylko poświęca innowacyjność swoich kluczowych produktów, lecz także prezentuje urządzenia, które w starciu z konkurencją... zwyczajnie nie mają nic do zaoferowania.
Wczorajszą prezentację bardzo dobrze podsumował Mateusz Nowak, wydawca Spider's Web:
Podzielam zdanie Mateusza, że to mogła być ostatnia konferencja HTC. Z pewnością ostatnia w tym składzie. O ile jestem daleki od wróżenia upadku firmy, o tyle jestem więcej niż pewien, że bez gruntownej restrukturyzacji HTC nie dopłynie zbyt daleko.
Jeżeli ktoś ma wątpliwości co do powodzenia wczorajszej prezentacji, wystarczy porównać liczby - livestream z konferencji HTC na YouTubie oglądało w porywach 70 tys. osób, podczas gdy konferencję Samsunga śledziło ponad 300 tys.
Niestety, mam wrażenie, że w tym roku nagrody "smartphone of the year" nie powędrują w te same ręce.