Słodko-gorzkie wyniki Twittera
Jeśli ktoś z Was zainwestował w akcje Twittera to pewnie się ucieszy, bo firma zaraportowała rekordowe przychody. Bardziej zasmuceni będą jednak ci z Was, którzy w jakikolwiek sposób mają na sercu długoterminowe plany tego serwisu, bo te nie rysują się zbyt ciekawie.
Jak już kiedyś pisałem, obawiam się, że rok 2015 będzie decydujący jeżeli chodzi o przyszłość Twittera i obawiam się, że ta przyszłość wcale nie jest świetlana, jak sugerowałoby zarobione przez nich prawie pół miliarda dolarów w ostatnim kwartale zeszłego roku.
„Zarobione” to dwuznaczne określenie, bo w tym wypadku odnosi się do przychodów firmy, które w ujęciu rok do roku wzrosły aż o 97 proc., a nie do zysków - tymi Twitter nie może się pochwalić. Starta netto spółki w czwartym kwartale 2014 roku wyniosła 125 mln dol. W ujęciu całego roku relacja straty do dochodu wygląda podobnie - może cieszyć ponad 1,4 mld przychodu, ale musi martwić 578 mln dol. starty netto.
I niestety to jest dopiero początek złych informacji.
Po raz pierwszy w historii tempo przyrostu nowych użytkowników Twittera spadło poniżej poziomu Facebooka - ten wskaźnik dla ćwierkacza wyniósł zaledwie 1,4 proc. (najgorzej w historii serwisu), a w wypadku portalu Zuckerberga 3 proc.
W ostatnim kwartale Twitterowi przybyło 8 mln użytkowników, ale ubyło aż 4 mln. Dlaczego? Jak tłumaczy Twitter, to wszystko wina… Apple. Po aktualizacji mobilnego OS-u giganta z Cupertino i zmianach w wyszukiwarce Safari rzekomo te 4 miliony użytkowników miało stracić dotychczasową możliwość korzystania z serwisu albo zapomniało ściągnąć aplikację Twittera (sic!). To tłumaczenie wydaje mi się tak absurdalne, że pozwolę sobie nie wdawać się w szczegóły.
Koniec końców, Twitter ma w tej chwili 288 mln aktywnych użytkowników w skali miesiąca. To rekord, ale słodko-gorzki.
Wystarczy spojrzeć na poniższy wykres przygotowany przez serwis Quartz, żeby zobaczyć, że może i ćwierkacz w historii więcej użytkowników nie miał, ale także nigdy wcześniej ich przyrost tak drastycznie nie wyhamował.
Niestety, to już trend. Twitter rośnie, ale coraz wolniej. Może dotarł już do ściany, jeżeli chodzi o przyciąganie nowych użytkowników? Musi konkurować z takimi potężnymi graczami jak Instagram czy Snapchat i chyba tę rywalizację przegrywa. Nie jest tak atrakcyjnym medium dla najmłodszych użytkowników internetu jak konkurencja.
A co to oznacza? Nic innego jak wyciskanie jak najwięcej się da z użytkowników, którzy już są na pokładzie. Co, jak już pisałem, może się źle skończyć.
Pierwsze symptomy widać już teraz. Twitter w raporcie finansowym chwali się, że w styczniu wprowadził w wersji webowej funkcję „zobacz, co się wydarzyło jak Cię nie było”, co jest formą kuracji treści do tej pory obcą Twitterowi. Oprócz tego ćwierkacz wszedł w partnerstwo z Google - tweety będą wyświetlane w wynikach wyszukiwania. A która marka nie zapłaci za to, żeby za jednym zamachem wypromować się i w Twitterze, i w największej wyszukiwarce?
Tak, wiem, że użytkownicy Facebooka przełknęli reklamy. Sądzę jednak, że z użytkownikami Twittera nie będzie tak łatwo, zwłaszcza z tymi najbardziej zaangażowanymi.
Z drugiej strony, powinien się cieszyć, że spółka ma coraz większe przychody, bo oznacza to, że będzie mogła je inwestować w rozwój produktu. Problem polega na tym, że ten rozwój nie zmierza na razie w kierunku, który mi się podoba. Naprawdę martwi mnie polityka Twittera odnoście developerów zewnętrznych aplikacji (co widać chociażby po kłopotach Tweetbota) oraz chęć kuracji treści i wprowadzania algorytmu ich prezentacji...
*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.