Świetny pomysł prosto z Polski: portfel, którego nie da się zgubić
Patrząc w nieodległą przyszłość nadal nie widzę szansy na zastosowanie technologii ubieralnej na szeroką skalę. Znudzony już jestem zegarkami i opaskami i w kolejnych produktach z tego segmentu nie widzę innowacji. Są jednak projekty, które przykuwają uwagę i jednym z nich jest inteligentny portfel zaprojektowany przez Polaków.
Technologia ubieralna jak na razie kojarzy się głównie z zegarkami sparowanymi ze smartfonem i opaskami fitnesowymi, ale kolejne modele tych gadżetów przestały robić wrażenie jeszcze w zeszłym roku. Internet rzeczy z kolei utożsamiany jest z rozwiązaniami typu smart home, ale nadal nie widać realnych i praktycznych zastosować tej koncepcji dla szarego Kowalskiego.
Wiarę w innowacyjność świata nowych technologii przywracają jednak wymyślne urządzenia od młodych firm realizujących swoje wizje z pomocą społeczności.
Kickstarter to serwis, w którym każdego dnia bardziej lub mniej znane firmy prezentują swoje produkty jeszcze w fazie prototypu licząc na wsparcie - głównie finansowe - społeczności. To platforma z wykorzystaniem której powołano do życia masę różnych urządzeń, takich jak chociażby smartwatch Pebble, którego kolejna generacja o nazwie Pebble Time również zadebiutowała właśnie w tym miejscu.
W serwisach crowdfundingowych swoje idee prezentują też Polacy. Wśród nich warto wymienić chociażby Husariona i ich moduł Robocore. Krakowski startup ma ambicję stać się nowoczesną platformą dla wszystkich fanów robotyki. Nie można nie wspomnieć też o rodzimej firmie sher.ly, która zdobyła na Kickstarterze dwukrotnie tyle funduszy, ile pierwotnie chciała zebrać na produkcję dysku sieciowego Sherlybox.
Jeden z ojców Sherlyboksa, Marek Cieśla, startuje właśnie z nowym projektem o wdzięcznej nazwie Woolet.
Nam nazwa może się na pierwszy rzut oka z niczym nie kojarzyć, ale jest zapisana bardzo podobnie do angielskiego słówka wallet oznaczającego portfel. Nic zresztą w tym dziwnego, bo twórcy tego akcesorium postanowili przenieść nasze portfele służące do trzymania analogowej gotówki w postaci monet i banknotów, kart płatniczych, wizytówek i innych drobiazgów w erę cyfrową.
Twórcy Wooleta chcą rozwiązać jeden z największych problemów związanych z trzymaniem bardzo wielu ważnych przedmiotów w jednym miejscu. Portfele, w których znaleźć można nie tylko żywą gotówkę, ale też karty płatnicze, są bardzo łakomym kąskiem dla kieszonkowców. Nietrudno w roztargnieniu je też gdzieś zapodziać i pozbawić się dostępu nie tylko do pieniędzy, ale też wszelkiej maści dokumentów.
Marek Cieśla wraz z czterema innymi osobami postanowił... utrudnić nam zgubienie portfela.
Rozwiązanie to przypomina w zamyśle inne produkty z którymi miałem do czynienia. Wiele firm pokusiło się o przygotowanie specjalnych breloków do kluczy, które informowały właściciela w formie powiadomienia na smartfonie, że zbytnio się od nich oddalił. W przypadku Wooleta ma to wyglądać podobnie.
Twórcy Wooleta znaleźli inwestora, założyli spółkę w Stanach Zjednoczonych i postanowili wyruszyć na podbój Kickstartera. Ich portfele zostaną wyposażone w moduł Bluetooth 4.0 Low Energy za pomocą którego komunikuje się ze smartfonem. Nie sprawia on też, że portfel przybiera niebotyczne rozmiary.
Woolet mierzy 125 x 87 i ma mniej niż 10 mm grubości, co jest dobrym wynikiem nawet dla portfeli, które nie są "smart".
Co zasługuje na uwagę to fakt, że portfele nie będą masowo klepane na taśmie produkcyjnej w Chinach. Woolety mają być ręcznie szyte w Krakowie. Wykorzystana przez twórców wysokogatunkowa skóra cielęca ma pochodzić z polskiej hodowli bydła, a portfel dostępny będzie w dwóch wersjach kolorystycznych.
Martwi mnie jednak, że jak wiele minimalistycznych portfeli oprócz kilku przegródek i jednego większego schowka nie ma tutaj klasycznej kieszonki na monety. Ja niestety nie wyobrażam sobie jeszcze przejścia całkowicie na elektroniczne metody płatności, póki polskie sklepy nie pójdą po rozum do głowy i nie przestaną utrudniać płatności kartą.
Tylko czy Woolet jest naprawdę inteligentnym gadżetem?
Wszystko zależy od tego, jak zdefiniujemy smartgadżety. Nie znajdzie się tutaj wszyty w sam portfel moduł służący do wykonywania płatności NFC, który mógłby zastąpić karty płatnicze. Sam pomysł na parowanie modułu Bluetooth ze smartfonem też nie jest innowacyjny, bo breloki do kluczy tego typu wykorzystywane są od lat.
Jeśli jednak Withings Activite można określić mianem smartwatcha, to Woolet można nazwać smart-portfelem. Twórcy wykorzystali też kilka innych rozwiązań, które uatrakcyjniają ich produkt. To właśnie te dodatki sprawiają, że będzie nieco bardziej użyteczny niż przytwierdzony do zwykłego portfela klasyczny brelok od kluczy.
W celu aktywacji połączenia Bluetooth wystarczy wgrać aplikację mobilną, która będzie monitorować Woolet w tle.
W razie zerwania połączenia nie tylko telefon, ale też sam portfel poinformuje użytkownika o tym fakcie i pozwoli mu w porę zareagować. W Woolecie znalazł się bowiem głośnik, co pozwoli np. szybko zidentyfikować w tłumie kieszonkowca, który połasił się na dobytek użytkownika.
Oprócz tego Woolet będzie potrafił zaznaczyć na mapie ostatnią pozycję portfela. Z początku wspierane będą systemy Google Android oraz Apple iOS i - jak zwykle - wsparcie dla Windows Phone jest dopiero w planach. Twórcy mówią też o stworzeni aplikacji do Apple Watch.
To nadal nie wszystko.
Wykorzystanie Bluetooth LE pozwoli też wyświetlić na ekranie telefonu odległość dzielącą użytkownika od zagubionego w mieszkaniu portfela z dokładnością do 40 cm. Osoby, którym zdarza się zawieruszyć przedmioty codziennego użytku w domu będą wniebowzięte.
Nieco mniej entuzjastycznie podchodzę tylko do pomysłu wykorzystania smartfonów innych użytkowników aplikacji Woolet do namierzania swojej własnej zguby. Nie wierzę, by udało się zbudować na tyle dużą społeczność, by było to w praktyce użyteczne.
Największą przeszkodą dla Wooleta mógłby być czas pracy na baterii, ale na szczęście ten problem został rozwiązany.
Twórcy smartfonów i inteligentnych zegarków najczęściej pakują w swoje urządzenia mnóstwo podzespołów i wgrywają prądożerne oprogramowanie, co rzadko kiedy skutkuje czasem pracy dłuższym niż kilka dni. W przypadku Wooleta to ma jednak nie stanowić problemu.
Wykorzystany w portfelu akumulator ma zapewnić aż dwa lata pracy gadżetu, a ogniwo będzie ładowane poprzez przemianę energii kinetycznej na elektryczną. To strzał w dziesiątkę - byle tylko po dwóch latach nie trzeba było wymieniać całego portfela.
Czy i ten projekt Marka Cieśli okaże się sukcesem?
Jak na razie byłbym ostrożny w ferowaniu wyroków. Reakcji społeczności Kickstartera po prostu nie da się przewidzieć. Często ciekawe projekty przepadają bez echa, a odtwórcze projekty bazujące na produktach masowo produkowanych w Chinach i sprzedawanych już wcześniej z innym logo zdobywają setki tysięcy dolarów wsparcia.
Jeśli chodzi o Woolet, to sam pomysł jest naprawdę niezły. Firma nie tworzy sztucznie potrzeby, a rozwiązuje realny problem i to nie tylko wśród gadżeciarzy. Zastanawiam się jednak, czy naprawdę potrzebna jest nam elektronika umieszczona w portfelu na stałe. Jeszcze ciekawszy byłby portfelowy odpowiednik breloka do kluczy - może zamknięty w formie karty bankomatowej?
Taki moduł można by przenieść z portfela do portfela i nie skazywać się na wzory tylko od jednej firmy.
Osobny gadżet wykorzystać do namierzania innych akcesoriów, takich jak chociażby torba na laptopa. Rozumiem jednak ideę sprzedawania eleganckich portfeli, które są przy okazji “smart”, a nie kolejnego typowego elektronicznego gadżetu.
Rozwój projektu będę śledził z zainteresowaniem i liczę na to, że doczeka się realizacji. Pierwsze portfele mają trafić do klientów już w maju, a ceny w Kickstarterowej kampanii zaczynają się od 89 dol w limitowanej edycji. Podstawowa wersja to koszt 99 dol.
Czy polski produkt okaże się sukcesem dowiemy się w przeciągu nieco ponad miesiąca.
Na stronie kampanii można zamówić też case’y na iPhone’a lub breloki do kluczy od Wooleta. Jak na razie na Kickstarterze zebrano już ponad 2 tys. dol. od 24 osób, ale akcja zbierania pieniędzy wystartowała dziś i potrwa przez 35 dni aż do 2 kwietnia.
Na realizację polskiego projektu potrzeba... 15 tys. dol. Biorąc pod uwagę zbiórki na Kickstarterze, gdzie twórcy otrzymywali wsparcie liczone w milionach dol. wymagane przez twórców polskiego Wooleta fundusze nie wydaje się wygórowaną kwotą.