Zakaz korzystania z tabletów, czyli kto tu tak naprawdę robi krzywdę dziecku?
Rząd Tajwanu wpadł na karkołomny pomysł - wprowadził zakaz korzystania z tabletów przez dzieci do 2. roku życia i ograniczenie czasu spędzanego przed ekranem tego typu urządzenia do "rozsądnego" maksimum dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia. Jako ojciec 1,5 rocznej córki, uważam, że to kompletny absurd.
Po pierwsze, dlatego, że nie ma go jak egzekwować. Za niezastosowanie się do nowych przepisów, rodzicom grozi kara do 50 tys. tajwańskich dolarów, czyli kilku tysięcy złotych. Teoretycznie taka kara powinna odstraszać, ale z drugiej strony tajwański rząd musiałby sprawować kontrolę nad każdym tabletem sprzedanym w tym kraju lub oddelegować policjanta do każdego domu, w którym mieszkają dzieci. Technicznie pewnie byłoby to możliwe, ale to realizacja wprost wizji z "Roku 1984" Orwella.
Po drugie, ta ustawa to bubel, ponieważ określenie „rozsądnego” dozowania korzystania z tabletów dzieciom w wieku od 2 do 18 roku życia jest tak niedookreślone, że kompletnie dyskwalifikuje w moich oczach ten akt prawny.
Po trzecie, jest to absurd, ponieważ to jasny nakaz jak rodzice mają wychowywać swoje dzieci. W tym wypadku zupełnie nie trafiają do mnie argumenty głoszące, że tak brutalna ingerencja w życie prywatne rodziny jest uzasadnione dobrem dzieci. Zwolennicy nowych przepisów podnoszą, że dawanie dostępu do tabletów zbyt małym dzieciom szkodzi ich rozwojowi psycho-fizycznemu, że zbyt częste użytkowanie tabletów przez młodszą część społeczeństwa wpływa destrukcyjnie na zdolność do skupienia się i społecznych interakcji.
A ja uważam, że kategoryczne zakazywanie dziecku korzystania z tabletu lub ograniczanie kontaktu z tymi urządzeniami do zbyt niskiego poziomu jest dopiero poważną krzywdą wyrządzoną latorośli.
Nie twierdzę, że tablet ma stać się „elektroniczną niańką” i „odciążać rodzica”. Bezmyślne sadzanie dziecka przed jakimkolwiek ekranem jest niezaprzeczalnie zbrodnią. Ale nie można dzieci, nawet dwu- czy trzyletnich całkowicie odcinać od nowych technologii. Tak, nic nie zastąpi kontaktu z rodzicem, wspólnej zabawy i rozmowy. Sam widzę, jak moja córka łaknie kontaktu ze swoimi rodzicami i rówieśnikami ze żłobka. Uwielbiam spędzać z nią czas i kreatywnie się z nią bawić.
Czasami w tych zabawach wykorzystujemy i elektroniczne gadżety - smartfon czy tablet. Znając charakter internetowych mam i tatusiów, którzy uważają, że wszyscy mają wychowywać dzieci tak jak oni, pewnie zaraz posypią się na mnie gromy, że to napisałem. Cóż, jestem gotowy na to ryzyko. Nie zmienia to jednak faktu, że nie mam zamiaru zabraniać mojej córce kontaktu z wszelkiej maści ekranami.
Wszystko wskazuje na to, że jeszcze przez kilka lub kilkanaście lat będziemy wykorzystywali dotykowe ekrany w różnych miejscach. Świat już jest bardzo nasycony gadżetami i uważam, że krzywdzi się dziecko, jeśli nie uczy się go świadomej obsługi tego typu urządzeń.
I to jest zwrot klucz - „świadoma obsługa”. Bo, tak jak napisałem, ograniczeniem się wyłącznie do odpalenia bajki juniorowi czy juniorce wyrządza się mu taką samą lub nawet większą krzywdę, jak przez zupełne odcięcie dostępu do nowych technologii. Choć trudno jest mówić o „świadomej obsłudze” w wypadku 1,5 rocznego dziecka - doskonale zdaję sobie z tego sprawę - to nie mniej jednak uważam, że ten moment życia jest odpowiednią chwilą, żeby pod czujnym okiem rodzica stawiać pierwsze kroki w świecie elektronicznych gadżetów.
Później może to tylko zaprocentować.
Jeżeli rodzic poświęci czas i energię, żeby razem z dzieckiem zacząć odkrywać różne drogi nauki z wykorzystaniem tabletu, to później istnieje duża szansa na to, że młoda osoba będzie pełnymi garściami i rozsądnie korzystać z tego gadżetu.
Nie ma co się bać tabletów, a tym bardziej wprowadzać orwellowskich zakazów. Znam przykład ojca, który ma bardzo ciekawe podejście do gadżetów. Kiedy jego syn wraca ze szkoły i ma do zrealizowanie jakieś zadanie, czy musi znaleźć rozwiązanie jakiejś zagadki, to siadają razem i zastanawiają się jakie zapytanie wpisać do wyszukiwarki YouTube’a, żeby znaleźć odpowiedni film, który pomoże im zrozumieć zadaną zagwozdkę.
Jeśli w taki sposób rodzic będzie z dzieckiem korzystał z tabletu, to z pewnością nie ma co się obawiać żadnych zaburzeń w skupieniu czy późniejszych kłopotów w kontaktach w świecie rzeczywistym.
* Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock.