Temat tygodnia: Nowa droga Microsoftu, czyli gdzie się podziały flagowe Lumie?
Nie tak dawno temu Maciek pisał, że Windows Phone'owi zaczyna brakować sztandarowej Lumii. Ale czy Microsoft czasem nie robi dobrze skupiając się wyłącznie na Lumiach z niskiej i średniej półki cenowej opuszczając przy tym hi-endy?
Marcin Bąkowski: To bardzo dobre podejście. Microsoft powinien skupić się na telefonach, które oferowane będą od 1 zł w niskich abonamentach u operatorów. Jest mnóstwo osób, które interesują się urządzeniami z najwyższej półki cenowej, ale więcej osób wybiera tańsze modele.
Optymalnym rozwiązaniem byłaby prezentacja jednego telefonu z najwyższej półki raz na dwa lata, a w międzyczasie zdobywanie rynku modelami ze średniej i niskiej półki cenowej. W ten sposób zapaleńcy mogliby kupić telefon porównywalny z flagowcami pozostałych producentów. Wykluczone zostałyby również sytuacje, gdzie pół roku po kupnie telefonu za 2-3 tys. zł pojawia się nowy model i my mamy już ten "starszy".
Należy również zwrócić uwagę, że system Windows Phone funkcjonuje równie dobrze na urządzeniu kosztującym 500, 1000, czy 1500 zł. Ma to swoje plusy i minusy. Z jednej strony klient nie zostaje zniechęcony do kupna droższego modelu po pozytywnych doświadczeniach w pracy z systemem na tańszym telefonie. Druga strona medalu jest taka, że użytkownicy mogą dojść do wniosku, że nie warto kupić telefon z wyższej półki, gdy ten tani oferuje podobne możliwości.
Dawid Kosiński: Strategia Microsoftu jest jak najbardziej słuszna. Osoby zamożne, które chciały nabyć drogi smartfon, już to zrobiły i prawdopodobnie mają iPhone'a lub urządzenie z Androidem. Przyzwyczajenia robią swoje, a ich zmiana jest kłopotliwa. Dlatego wątpliwe jest, że zdecydują się one teraz na przesiadkę na system dysponujący zupełnie innym, kafelkowym interfejsem.
Choć urządzenia z najwyższej półki cenowej są wyjątkowo ważne z wizerunkowego punktu widzenia, to udziały w rynku tak naprawdę "robią" przede wszystkim tanie sprzęty. Dodatkowo jest to jedyna rozwijająca się kategoria smartfonów, bo sa one rozchwytywane przez mniej zamożne osoby, które nigdy nie miały komputera i dostępu do Sieci, nie mówiąc już o mobilnych gadżetach. Jako pierwszy zauważył to Google i właśnie w ten sposób sprawił, że Android stał się niemal światowym standardem. Microsoft teraz stara się wykonać ten sam ruch i pozostaje nam żałować, że robi to tak późno.
System Microsoftu bowiem, w przeciwieństwie do Androida, doskonale działa nawet na najtańszych urządzeniach, a używanie go nawet na kosztującym 300 zł smartfonie jest po prostu przyjemne.
Czy to jednak oznacza, że ludzie zaczną masowo kupować Windows Phone'y? Nie. Mobilny system Microsoftu ma bowiem dość zły PR, a świadomością klientów nadal rządzą mity na temat małej liczby aplikacji stworzonych z myślą o nim. Oprócz tego na rynku zaczynają się pojawiać tanie urządzenia z czystym Androidem, które działają z akceptowalną wydajnością. Należą do nich chociażby Motorola Moto E i sprzęty z serii Android One. Dlatego Microsoft czeka trudna walka. Nie oznacza to jednak, że firma z Redmond powinna ją odpuścić. Jeśli to zrobi, będzie to oznaczać, że pogodziła się ze słabą pozycją swoich smartfonów na rynku. I to mogłoby oznaczać upadek Windows Phone'a.
Piotr Barycki: Na to, czy robi dobrze czy nie, nie da się odpowiedzieć nie znając długofalowego planu MS związanego z WP. A tego, po tym co dzieje się z tą platformą przez lata od momentu premiery, chyba nigdy nie można być pewnym.
Owszem, wprowadzenie odpowiednio dobrych i tanich modeli może przynieść dobre rezultaty, ale tylko na krótką metę. Patrząc na to, jak w ostatnim czasie rozwija się niska i średnia półka z Androidem, tylko patrzeć, jak WP w tym segmencie zostanie zjedzony. Niekoniecznie przez to, że jest 1:1 gorszy, ale dlatego, że nie ma szans konkurować np. na różnorodność.
WP działa oczywiście dobrze lub bardzo dobrze na średnich i słabych sprzętach, ale to zdecydowanie zbyt mało. Jak napisał Dawid, dobrze działające i tanie sprzęty nie są już tylko domeną MS.
Wręcz przeciwnie - jest to krok wtórny w stosunku do konkurencji. Próbują tam i próbowali już z powodzeniem i mniejsi i więksi. Tak się rynku nie zdobywa.
Największym problemem jest tutaj to, że MS przez te wszystkie lata nie zdołał stworzyć odpowiedniego, pozytywnego wyróżnika dla swojej platformy, przysłaniającego negatywne opinie. Jedynym naprawdę wybijającym się jest właśnie sprawne działanie na tanich telefonach. Mało, dużo za mało. Nawet bardzo dobra seria 5xx jakoś nie wykorzystała szansy na rynkach, które w tym samym przygarnęły dziesiątki czy setki milionów tanich, często powolnych Androidów.
Na czymkolwiek więc się skupi, musi postarać się o to, żeby o Windows Phone można było w 2-3 zdaniach (albo nawet słowach!) powiedzieć coś więcej.
Zresztą MS będzie miał teraz kolejny problem - Internet Rzeczy, który prawdopodobnie tylko pogłębi przepaść pomiędzy Androidem i iOS, a resztą stawki. Nawet w przypadku banalnych systemów Multiroom (czy Spotify Connect) Windows Phone jest praktycznie poza grą. Coś, kiedyś, gdzieś, może. Smartzegarki i opaski? Cienko. System samochodowy? CarPlay i Android Auto. Tego będzie coraz więcej i będzie liczyć się coraz bardziej. I będzie coraz większym problemem.
Piotr Grabiec: Strategia Microsoftu jest dobra o tyle, że w segmencie low-end najłatwiej zdobyć udziały w rynku. Znacznie więcej osób poszukuje tzw. zetafonów niż tych z najwyższej półki cenowej, a dobrze wychodzi na celowaniu tylko w wysoką i dochodową półkę tylko Apple. Nawet Samsung mając telefony Galaxy S i phablety Galaxy Note ma olbrzymie zaplecze w postaci telefonów z niskiej i średniej półki, bez nich koreański gigant nie osiągnąłby takiej pozycji, jaką ma dziś.
Nie zgodzę się też z Dawidem, że kto miał kupić high-enda już go ma. Ludzie wymieniają stare komórki na nowe, społeczeństwa się bogacą. W tej perspektywie atakowanie najtańszego segmentu przez Microsoft ma sens. Wychowują sobie tym podejściem potencjalnych klientów w perspektywie kilku najbliższych lat, a nie miesięcy. Problem w tym, że nawet zasypując rynek tanimi modelami ciężko... zarabiać na nich sensowne pieniądze. Marże na low-endach z Windows Phone muszą być minimalne, aby Microsoft mógł konkurować z całą androidową konkurencją, która z kwartału na kwartał staje się coraz lepsza.
Microsoft mając fundusze powinien jednak wydawać znacznie więcej telefonów z każdego segmentu cenowego. Zaawansowani użytkownicy, którzy mogliby zainteresować się highendami, będą sceptyczni wobec kafelków na telefonach, jeśli dalej będzie funkcjonować przekonanie o braku aplikacji. A te, niestety, w wielu przypadkach muszą się po pierwsze pojawić, a po drugie deweloper musi... dbać o aktualizacje, aby wersja app na Windows Phone nie odstawała pod względem funkcjonalności od odpowiednika na iOS i Androida.
Odpuszczanie tej wysokiej i prestiżowej półki cenowej to odcinanie się od potencjalnych klientów - może ilościowo nie jest to wiele osób, ale przy mizernych udziałach Windows Phone względem Androida i iOS każdy klient jest na wagę złota.
Coś czuję, że strategia Microsoftu zmieni się wraz z premierą Windows 10 i odpowiednika tego systemu na smartfony. To będzie moment, by ruszyć z ofensywą na każdym froncie.
Liczę na to, że Microsoft weźmie przykład z Apple i zaserwuje nam na jesieni własny odpowiednik Continuity. Dla power-userów naprawdę ścisła integracja smartfonowego OS-u z najpopularniejszym desktopowym systemem operacyjnym byłaby bardzo istotnym argumentem do porzucenia Androida i iPhone'a. Dziwi mnie, że w Redmond nikt nie wpadł jeszcze na pomysł, aby chociażby realizować z komputera połączenia i wysyłać SMS-y tak, jak można robić to w przypadku OS X.
Projektując teraz Windows 10 powinni w Redmond pomysleć właśnie o takich dodatkach; coś podobnego kombinuje już Google. Takie małe rzeczy przekonały mnie też, by w zeszłym roku dać szansę Apple'owi. Paradoksalnie mobilny i duży Windows dziś, mimo zunifikowanego sklepu, zapewnia mniej integracji niż OS X i iOS.
*Zdjęcia pochodzą z Shutterstock.