REKLAMA

Zdradź mnie, a pokażę światu twoje cycki

Podobno prostytutki nie można zgwałcić, a ofiara gwałtu, jeśli prowokowała, czyli w domyśle była skąpo ubrana lub inicjowała flirt, sama jest sobie winna. A co w przypadku innego wykorzystywania ciała drugiego człowieka, na przykład przyłożenia ręki do tego, że jego nagie zdjęcia zostały publicznie udostępnione? Wielu ma podobną opinię, która tak naprawdę zamyka się w kilku słowach – trzeba było się zastanowić, zanim zrobiłaś sobie nagie zdjęcie, teraz cierp. Potwierdziła to choćby afera związana z wypłynięciem do Sieci intymnych fotografii gwiazd, na przykład Jennifer Lawrence.

Zdradź mnie, a pokażę światu twoje cycki
REKLAMA

Potwierdza to też zjawisko revenge porn oraz jego odbiór przez niektóre środowiska.

REKLAMA

Revenge porn, czyli tłumacząc na język polski "porno-zemsta", to nic innego jak opublikowanie nagich zdjęć swojej drugiej połówki, która, mówiąc kolokwialnie, zalazła nam za skórę.

Dziewczyna lub chłopak, mogli z nami zerwać, zdradzić nas lub skrzywdzić w jakiś inny sposób. W zamian za to byli partnerzy postanawiają ich ukarać i w akcie zemsty opublikować roznegliżowane fotografie w Internecie, podpisując je imieniem i nazwiskiem niegdyś ukochanej osoby, a także jej adresem.

revenge porn 1

Choć myśląc o revenge porn, przed oczami pojawiają nam się zdjęcia prężących się kobiet, to zjawisko dotyka także mężczyzn.

Na stronie MyEx.com możemy zobaczyć mnóstwo nagich lub odsłaniających przyrodzenie zdjęć facetów, którzy kiedyś wysłali je swoim dziewczynom bądź chłopakom w dobrej wierze. Często fotografie, zarówno te na których widnieją mężczyźni jak i kobiety, podpisane są niewybrednym tytułem. Zdjęcia mogą być komentowane przez odwiedzających stronę internautów.

Revenge porn to zjawisko, które istnieje w Sieci od dość dawna, ale ponownie zrobiło się o nim głośno za sprawą Dunki, Emmy Holten, która postanowiła z tym nieprzyjemnym i godnym pogardy zwyczajem, zawalczyć na własnych zasadach.

W roku 2011 Holten padła ofiarą "porno-zemsty". Jej skrzynkę mailową oraz pocztę na Facebooku wypełniły wiadomości od ludzi z całego świata. Pisały do niej osoby, którymi kierowała różna motywacja – jedni widzieli w tym coś podniecającego i ich wiadomości miały podtekst erotyczny, inni chcieli jej po prostu ubliżyć i obwinić ją za pokazywanie swojej nagości.

Aż trzy lata zajęło Emmie Holten poradzenie sobie z tą sytuacją, zrozumienie, że to nie ona jest winna całemu zajściu.

Kobieta wraz z fotografką Cecile Bødker postanowiły sportretować nagie ciało Emmy bez seksualnego podtekstu. Tak powstała seria fotografii, która ukazuje nagie ciało ofiary revenge porn w zupełnie zwykłych, codziennych sytuacjach, np. kiedy topless myje zęby przed lustrem. Takie podejście do tematu nagości w tym wypadku okazało się zbawienne. Zbawienna okazała się także sama zgoda kobiety na upublicznienie jej negliżu. To ona jest kluczowa, inaczej jest to po prostu bezprawne wykorzystanie wizerunku.

porn xxx

Podobny los spotkał dziewczynę Noego Inigueza. Mieszkaniec Kalifornii w zeszłym roku złamał prawo, ponieważ z zemsty umieścił na Facebooku nagie zdjęcie swojej byłej drugiej połówki. W grudniu 2014 roku Iniguez usłyszał wyrok w swojej prawie. Mężczyzna został skazany na rok więzienia. Niestety, nie każda ofiara revenge porn może doczekać się tego, że jej oprawca zostanie wsadzony za kratki. W USA tylko w kilkunastu stanach revenge porn jest karane. Wszyscy poszkodowani mogą jednak łączyć się ze sobą i pomóc działać przeciw temu zjawisku na stronie www.endrevengeporn.org, która została założona przez Holly Jackson, będącą ofiarą "porno-zemsty". Na jej stronie możemy dowiedzieć się, w jaki sposób zwalczać takie zachowania, gdzie je zgłaszać czy jak im przeciwdziałać.

W Polsce również nie brakuje tego typu zachowań.

W 2013 roku media opisywały przypadek 20-letniej Kamili z Radomia, która pewnego dnia odkryła, że jej intymne zdjęcie znajduje się na jednym z portali służących "zemście" i "wymierzaniu kary" byłym kochankom. By usunąć fotografię z Sieci, dziewczyna miała zapłacić prawie 500 dolarów. Nie była ona oczywiście pierwszą, która znalazła to zdjęcie – wcześniej zostało ono wyświetlone kilka tysięcy razy.

1 na 10 użytkowników smarfona wysłał komuś swoje nagie zdjęcie, zaś 3 użytkowników na 100 przekazało lub udostępniło dalej otrzymaną od kogoś tego typu fotografię – wynika z raportu Pew Research Center z 2013 roku.

Choć brak na ten temat dokładnych badań, większość osób znajdujących się na tych zdjęciach nie tylko nie wyraziła zgody, ale też nawet nie była świadoma tego, że trafiają one potem do kolejnych odbiorców.

revenge porn 2

To także poważny problem wśród nastolatków. Z przeprowadzonych w ubiegłym roku przez NASK (Naukowa i Akademicka Sieć Komputerowa) we współpracy z Biurem Rzecznika Praw Dziecka oraz Pedagogium Wyższą Szkołą Nauk Społecznych badań wynika, że ponad jedna czwarta uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych otrzymała intymne zdjęcia. 7,6 proc. wysyłało je swojemu partnerowi lub partnerce, a 4,3 proc. innym osobom. Młodym ludziom zdjęcia te służą m. in. do szantażowania znajdujących się na nich osób.

W całej sprawie istotny jest także brak empatii wielu użytkowników Internetu, twierdzących, że osoba, której nagie zdjęcia zostały udostępnione w Sieci, sama jest sobie winna.

Bo przecież mogła ich nie robić – a skoro zrobiła, to niech teraz nie robi z siebie ofiary. Tego typu komentarze były bardzo częste m.in. przy okazji słynnego "The Fapening", wycieku ogromnej ilości zdjęć i filmów z nagimi celebrytkami. Skoro się zostawia otwarte drzwi do mieszkania, to nie należy się dziwić, że ktoś je okradnie – pouczały mądre głowy. A nawet jeżeli "drzwi" były zamknięte (tu: zabezpieczone hasłem), to i tak nie należało trzymać tam nic cennego – trzeba się zawsze liczyć z tym, że możemy zostać okradzeni.

Pewnie trochę trudniej rozgrzeszyć kogoś, kto robi zdjęcia nieświadomej tego osobie, a potem w ramach wydumanej zemsty wrzuca je do Internetu, ale założę się, że wcale nie jest to przeszkoda nie do pokonania. Mogła się przecież lepiej pilnować. Zanim uległa romantycznemu uniesieniu, powinna rozejrzeć się po pokoju i sprawdzić, czy aby kamera nie jest włączona. To chyba normalne.

To oczywiście bełkot w rodzaju obwiniania ofiar gwałtu o zbyt wyzywający strój albo krzykliwy makijaż, który jednak – mimo iż mamy XXI wiek – do wielu wciąż przemawia. Tylko czy naprawdę najlepszym rozwiązaniem jest noszenie burek, gdy chce się wyjść z domu i niepublikowanie żadnych swoich zdjęć w Internecie?

Bo przecież wcale nie musi to być intymne zdjęcie, aby je ktoś udostępnił gdzieś dalej z dopiskiem "whore", z zemsty za coś, co mu się w naszym zachowaniu nie spodobało. Ot tak.

REKLAMA

Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl – bloga poświęconego cyfrowej rozrywce.

*Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA