REKLAMA

Kultura korzystania z cyfrowości, czyli dlaczego ktoś umieszcza w Sieci moje zdjęcia?

Ludzie kradli od zawsze, chamstwo szerzyło się już wieki temu, a żeby kogoś obrażać, nie trzeba było czekać na Facebooka. Każdy, kto spędza dużo czasu w Sieci, wie, że brak kultury to naczelny problem tego miejsca i z tym medium związany. Sama wiele razy zostałam obrażona w Sieci, właściwie bez powodu. Komuś nie spodobał się mój artykuł, więc nazwano mnie pogardliwie „panią redaktor”, ktoś uważał, że mam brzydkie zdjęcie, więc mnie wyśmiał. Gdyby każdy był taki, jaki jest w Internecie, podejrzewam, że wasza liczba znajomych w sieciach społecznościowych wahałaby się od 0 do 10.

Kultura korzystania z cyfrowości, czyli dlaczego ktoś umieszcza w Sieci moje zdjęcia?
REKLAMA

Coraz bardziej postępująca cyfrowość – korzystanie z niej zawsze i wszędzie wypacza naszą ogładę, podstawowe formy komunikacji i daje przyzwolenie na wszystko.

REKLAMA

Pół biedy, jeśli zostaniemy obrażeni lub dotknięci w ten sposób przez kogoś nam nieznajomego. Oczywiście, to też może mieć nieodwracalne i bardzo nieprzyjemne skutki, np. miliony osób zobaczą nasze śmiałe zdjęcia w zbożu. Natomiast prawdziwym ciosem zwykle okazuje się użycie przeciwko nam Internetu z całym jego arsenałem środków przez kogoś „bliskiego”.

Pamiętam, kiedy pierwszy raz jakiś mój znajomy dodał na Facebooku zdjęcie ze spotkania, na którym oznaczył osoby, biorące udział we wspólnym wyjściu. Tak się akurat złożyło, że i moja radosna twarz widniała na tej fotografii. Mimo że zdjęcie nie obrażało mnie w żaden sposób, a było jedynie uwiecznieniem chwil spędzonych ze znajomymi, pojawił się we mnie jakiś sprzeciw.

Jakim prawem ktokolwiek bez pozwolenia umieszcza w Sieci zdjęcia, które również bądź co bądź należą do mojej prywatnej kolekcji? Jakim prawem ktoś umieszcza zdjęcie, na którym jestem, bez pytania mnie o zgodę?

Narzekamy na to, że korporacje wykorzystują naszą prywatność, tworzymy czarne wizje przyszłości, po czym codziennie, konsekwentnie i bez opamiętania, strzelamy sobie w stopę. W dwie stopy, prawą i lewą. Bezczelnie wykorzystujemy prawo do prywatności drugiej osoby za pomocą jednego kliknięcia. CTRL + C i CTRL + V stały się przekleństwem naszego istnienia w Internecie. Rozdajemy za darmo nasze matki, babki, nasze dzieci. Kto dał nam prawo, by umieszczać zdjęcia niemowlaków, nie mogących wyrazić opinii na temat tego, czy chcą, aby ich gołe tyłki znalazły się w Sieci na zawsze?

Nigdy nie zdarzyło mi się opublikować w Internecie cudzego zdjęcia bez uprzedniego zapytania tej o osoby o zgodę. Czuję permanentną niechęć do bawienia się cudzym wizerunkiem i upubliczniania czyichś prywatnych chwil. Dlaczego tak wiele osób nie ma tych zahamowań?

Facebook mimo wspaniałej inwigilacji, daje nam też minimalne poczucie bezpieczeństwa, a raczej – jego wrażenie. Ustawienia prywatności pozwalają nam zablokować pojawianie się zdjęć i postów, na których zostaliśmy oznaczeni na naszej osi czasu (dalej jednak widzą je najprawdopodobniej minimum znajomi osoby, która zdjęcie opublikowała), a także za każdym razem dostawać informację w formie pytania, że zostaliśmy oznaczeni. Ponadto możemy też te znaczniki usunąć. Ale co z osobami, które nie mają konta na Facebooku, a ktoś umieszcza zdjęcia, na których są przedstawieni?

Osoby te nie mają takiej samej szansy na obronę, a znam wiele takich przypadków z mojego prywatnego podwórka.

Co więcej, nie chodzi tylko o szafowanie wizerunkiem, ale także publiczne podpisywanie w edycji zdjęcia, kto jest kim, mimo niemożności użycia hiperłącza do imienia i nazwiska. Absurd. Na portalach społecznościowych roi się od zdjęć ze wspólnych imprez, na których ktoś śpi, jest nietrzeźwy, albo po prostu jest. Czy brak Facebooka to za mało, by pokazać swoją niechęć do tego typu ekshibicjonizmu w Internecie?

Brak konieczności wyrażenia zgody na publikację cudzego wizerunku możliwy jest tylko w trzech przypadkach:

  1. Jeśli osoba otrzymała zapłatę za wykonywanie wizerunku (np. modele, modelki, hostessy);
  2. Gdy wizerunek dotyczy osoby powszechnie znanej i została ona sfotografowana w momencie pełnienia funkcji publicznych;
  3. Gdy osoba stanowi element tła, tj. jest częścią zgromadzenia, a zdjęcie służy temu, by przedstawić jakieś zdarzenie.

Jeśli wykorzystamy wizerunek osoby, która w żaden sposób (ustny bądź pisemny) nie wyraziła na to zgody możemy spodziewać się, że po pierwsze będziemy musieli usunąć fotografię oraz szkody jakie wyrządziła, a nawet wypłacić osobie, której naruszyliśmy prywatność, odszkodowanie.

Jedno z największych odszkodowań w Polsce zapłacił wydawca dziennika „Fakt” za opublikowanie w roku 2009 zdjęć ofiary zbiorowego gwałtu.

Oskarżony tłumaczył się tym, że zdjęcia wcześniej były dostępne w Sieci. Ten sposób myślenia pokazuje chyba skalę zjawiska. Dostępne w Sieci, zatem niczyje i… po prostu DOSTĘPNE dla wszystkich. Co budzi jeszcze większe zdziwienie to fakt, że kwota odszkodowania została naprawdę w związku z tym zmniejszona – zamiast 250 tysięcy, „Fakt” zapłacił ich „tylko” 200.

Internet pełen jest ludzi, którzy nie szanują cudzych praw na różne sposoby. Niewinne wydaje się być po prostu umieszczenie zdjęcia z prywatnej imprezy, na której są nasi znajomi, ale powinniśmy zdawać sobie sprawę, że to - być może – nie tylko przekroczenie cudzej granicy, ale po prostu łamanie prawa. Jeśli chcemy sprzedawać, wystawiajmy na tym targowisku XXI wieku tylko własne towary. Pozwólmy innym rozkręcić swój własny biznes i decydować o tym, co chcą umieszczać w Internecie. Ważmy słowa i obrazki. Zwłaszcza, że upublicznianie cudzych zdjęć może zwyczajnie skończyć się w sądzie.

REKLAMA

Zdjęcia Outdoor portrait of three friends taking photos with a smartphone, wheat on the white background, View of Facebook homepage, mosaic with pictures of different places and landscapes oraz Share it! pochodzą z Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA