Xbox uczy się od Steama - świąteczna wyprzedaż to topowe gry w niskich cenach
Gry na konsole są drogie. Bardzo drogie. Za drogie. W skrajnych przypadkach potrafią kosztować dwa razy więcej od swoich odpowiedników na PC, a nawet nie zaczęliśmy tematu płatnych dodatków DLC. Microsoft nas jednak miło zaskoczył na święta.
W momencie, w którym Microsoft po raz pierwszy zaprezentował konsolę Xbox One i zapowiedział, że będzie stawiał nacisk głównie na dystrybucję cyfrową, byłem jednym z nielicznych, którzy przyklasnęli temu pomysłowi. Oczyma wyobraźni widziałem platformę konkurującą ze znakomitym Steamem dla komputerów PC, w którym nikomu brak pełnej wolności z dysponowania grami nikomu nie przeszkadzał z jednego, bardzo istotnego powodu: cen gier. Odpowiedzialna za Steama firma Valve organizuje cykliczne „wyprzedaże”, w których można dostać topowe gry za bezcen.
Microsoft jednak, pod naciskiem entuzjastów, wycofał się ze swoich pomysłów i tak jak dystrybucja cyfrowa dalej jest promowana na konsolach Xbox, tak zniknęły proponowane udogodnienia (i ograniczenia), jakie pierwotnie proponował koncern z Redmond.
To odbiło się na cenach gier: nie tylko nie staniały, ale stały się jeszcze droższe.
Typowy „blockbuster” na konsole nowej generacji to wydatek 229 złotych. Niejednokrotnie oznacza to kilka godzin zabawy w trybie dla pojedynczego gracza, kilkanaście kolejnych dla trybu multiplayer (z wyłączeniem hitów pokroku Battlefielda czy Call of Duty) i… tyle. A potem musimy płacić kolejne złotówki za DLC poszerzające rozgrywkę. Wersja na komputery PC kosztuje zazwyczaj co najmniej sto złotych mniej. A po steamowej wyprzedaży nawet i 150 złotych mniej. Co więcej, gry te nie tylko nie są wybrakowane względem swoich konsolowych odpowiedników, ale też nieraz są… lepsze, oferując bogatszą oprawę wizualną czy narzędzia do modyfikowania gry.
Gry z Gold i PlayStation Plus to za mało
Sony i Microsoft również organizują promocje dla graczy. Dla abonentów swoich cyfrowych usług oferują miesięcznie co najmniej jedną grę gratis, a także wybrane tytuły są okresowo przeceniane. Problem w tym, że owe darmowe gry to zazwyczaj niskobudżetowe „indyki” (często znakomite, ale i tak tanie, przez co promocja traci na znaczeniu) a „pecetowy” gracz po przejrzeniu promocji na obu konsolach może tylko uśmiechnąć się pod nosem. O konieczności opłacania abonamentu, by mieć prawo do rabatów, nawet nie wspomnę.
Microsoft dziś obudził jednak moją nadzieję na zmiany. Ruszyła właśnie wielka świąteczna obniżka cen, a korzyści z niej są całkiem spore. Co jeszcze ciekawsze, przeceniane gry uwzględniają wydane do nich DLC. Niestety, nie ma róży bez kolców: promocja przeznaczona jest tylko dla abonentów Xbox Live Gold.
W zamian jednak możemy kupić już teraz do 22 grudnia poszczególne gry dla Xbox One w następujących cenach:
- Call of Duty: Ghosts (50% obniżki)
- Battlefield 4 Premium Edition (50% obniżki)
- Metal Gear Solid Ground Zeroes (67% obniżki)
- Thief (67% obniżki)
- The Crew + Assassins Creed Unity (25% obniżki)
- Killer Instinct Double Ultra Bundle (33% obniżki)
- Evil Within (50% obniżki)
- NBA Live 15 (35% obniżki)
Xbox 360 nie został zapomniany i przygotowano ofertę promocyjną również dla niego:
- Dark Souls 2 (50% obniżki)
- Titanfall: Game of the Year Edition (75% obniżki)
- Tomb Raider (67% obniżki)
- Bioshock Infinite (85% obniżki)
- Dungeon Defenders (75% obniżki)
- Seria Resident Evil (20-75%, w zależności od danej gry)
- Halo Spartan Assault (66% obniżki)
Oprócz tego, każdego dnia do 22 grudnia jedna, jedna dodatkowa gra będzie udostępniona w „bardzo niskiej cenie”. Dziś są to Shadow of Mordor i LEGO The Hobbit dla Xbox One oraz LEGO The Hobbit i LEGO Lord of the Rings dla Xbox 360.
Obawiam się, że to jednorazowy strzał
I chęć podbicia sprzedaży konsol Xbox przed Świętami. Choć pomocji na Xbox Live pojawia się coraz więcej: sam kupiłem niedawno przecenionego o połowę Diablo III, widziałem też Titanfalla ze wszystkimi dodatkami za… 50 zł.
Chciałbym się jednak mylić co do „jednorazowości” akcji. Efektem wysokich cen gier jest bowiem tylko to, że kupuję ich coraz mniej. Nie będąc pewnym wielkiej atrakcyjności danego tytułu, boję się ryzykować 230 złotych. Za „stówkę” (lub jeszcze mniej) zaczynam zakup rozważać. Bardzo liczę na ciąg dalszy i cykliczne promocje. Microsoft i jego partnerzy zarobią na mnie w ten sposób znacznie więcej.
* Ilustracja tytułowa pochodzi z serwisu Shutterstock