Gigabajty RAM-u, ekrany QHD? Apple właśnie pokazał całemu światu, że nie tego potrzebujemy
Podczas prezentacji Apple przedstawił dwa nowe smartfony – iPhone 6 oraz iPhone 6 Plus. Prezentował je jako sprzęt świetnie wykonany, bardzo szybki i niemal perfekcyjne. I zapewne taki jest, jednak jego dokładna specyfikacja nie powala na kolana.
Różni producenci telefonów przyzwyczaili nas już do tego, że każdy następny telefon musi być większy, szybszy lepszy. Większe, bardziej szczegółowe ekrany, większa liczba rdzeni, więcej pamięci RAM, więcej megapikseli w aparacie. To ma sprawiać, że telefon będzie szybszy niż dotychczasowe modele.
Doskonałym tego przykładem są niemal wszystkie smartfony dostępne na rynku. Przykładowo LG umieścił w swoim G3 5,5-calowy ekran o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli. Piksele na nim są tak małe, że… ludzkie oko nie jest w stanie zobaczyć różnicy między tym wyświetlaczem, a ekranem o identycznej przekątnej i rozdzielczości „zaledwie” 1920 x 1080 pikseli, który możemy zobaczyć między innymi w iPhone 6 Plus.
Jeśli nie ma różnicy to po co przepłacać?
W ten sposób LG podwyższył koszt swojego telefonu, a także obniżył jego wydajność. To dlatego, że więcej pikseli do przetworzenia bezpośredni przekłada się na wydajność urządzenia w grach. Tak samo nie mogłem zrozumieć wrzucania do smartfonu o niespełna 5-calowym ekranie wyświetlacza FullHD, gdy wystarczyłby tu zwykły ekran HD o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli.
Tym bardziej cieszy mnie fakt, że Apple w mniejszej wersji swojego smartfonu zdecydował się na zastosowanie wyświetlacza o rozdzielczości 1334 x 750 punktów. Jest to po prostu odpowiedni parametr dla ekranu tej wielkości. Nic dodać, nic ująć.
Kolejnymi podzespołami, na które warto zwrócić uwagę są dwurdzeniowy procesor Apple-A8 oraz 1 GB pamięci RAM. Może wydawać się, że to mało. W końcu nawet leżący przede mną polski myPhone Luna ma sześciordzeniowy procesor i taką samą ilość pamięci RAM. Telefon kosztujący 700 zł.
Z kolei najnowszy Samsung Galaxy Note 4 ma ośmiordzeniowy procesor oraz 3 GB pamięci RAM. Skąd tu taka różnica? Otóż w tym, że Samsung ma Androida, kiepski system operacyjny przystosowany do każdego możliwego urządzenia, a przez to nadający się do niczego. Jest on tak kiepsko zoptymalizowany, że nawet na drogich sprzętach prędzej czy później zwolni.
Inaczej niż Windows Phone, czy właśnie iOS.
Te sprzęty są dostosowane do konkretnych specyfikacji sprzętu i mogą dobrze działać nawet na tanich (w przypadku Windowsa) lub po prostu gorzej wyposażonych (w przypadku iOS telefonach). Dodatkowo warto pamiętać, że od liczby rdzeni ważniejsza jest ich wydajność, która u Apple może być większa niż u konkurencji, choć tego nie wiemy. Obstawiam jednak wersję, że Apple wolał w nowych iPhone’ach zastosować mniej wydajny sprzęt, bo… było to lepsze rozwiązanie.
Tak, nie mylicie się – lepsze. Bo skoro iOS nawet na tak słabej specyfikacji może działać lepiej niż dowolny Android, nie lepiej zastosować tu mniej wydajny sprzęt? Jasne, że tak! Dzięki temu iPhone będzie pobierał mniej energii niż konkurencja, będzie się mniej grzał i będzie dłużej działał na akumulatorze.
W tym szaleństwie jest metoda i Apple doskonale z tej metody korzysta. Więcej nie zawsze znaczy lepiej, a w tym wypadku jest wręcz odwrotnie. Apple ponownie pokazał, że ich sprzęt nie ma sobie równych, bo… jest przemyślany. Pokazał, że wie, jak tworzy się urządzenia mobilne. Że zdaje sobie sprawę z tego, iż nie są to pecety nastawione na wydajność, a eleganckie urządzenia, które mają nam pomagać każdego dnia.
Sprzęt, który nie musi być wydajny, musi być po prostu szybki i wygodny. Apple - kolokwialnie mówiąc - olał walkę na gigabajty i gigaherce, a zamiast tego dodał nowy koprocesor, łączność NFC i przyspieszył łączność LTE. Zrezygnował z marketingowych liczb i najzwyczajniej w świecie zastosował rozwiązania użyteczne.
Mam nadzieję, że zaczną sobie sprawę z tego zdawać fani Androida.
Mimo że jestem fanem sprzętu, niedobrze mi się robi, gdy kolejny azjatycki producent na prezentacji chwali się jedynie specyfikacją. Nie zrozumcie mnie źle, zwłaszcza w świecie Androida jest ona bardzo ważna. Ale… czy nie warto porzucić tego świata? Może lepiej zdecydować się na coś, co mimo że na pierwszy rzut oka jest gorsze, okazuje się jednak o wiele bardziej wartościowe niż konkurencja. Bo po co mi kilka gigabajtów RAMu, skoro ich nie potrzebuję? Po co mi wielordzeniowy procesor, który potrafi tylko się grzać? Po co mi ekran, który jest aż za dobry.
Jestem normalnym użytkownikiem i szukam sprzętu, który nie jest przerostem formy nad treścią. Pożądam urządzenia szybkiego, taniego i dopasowanego do moich potrzeb. Dlatego używam Windows Phone i szacunkiem darzę konkurencyjną platformę iOS. Zwłaszcza po dzisiejszej prezentacji.