REKLAMA

Smutna lekcja od fotografa – nie warto publikować swoich zdjęć w Internecie

Jeżeli marzysz o spektakularnym sukcesie swoich zdjęć, Internet niekoniecznie jest ku temu najlepszym medium. Jak się okazuje, nawet zdjęcie o którym przez chwilę mówi cały Internet, nie ma żadnego przełożenia na popularność fotografa. A już tym bardziej na stan jego konta.

Smutna lekcja od fotografa – nie warto publikować swoich zdjęć w Internecie
REKLAMA
REKLAMA

Tę przykrą lekcję przeżył fotograf Kris J B. Trochę z zazdrości a trochę z ciekawości postanowił on umieścić swoje zdjęcie w serwisie Reddit, w podkategorii /r/pics przeznaczonej do dzielenia się najlepszymi fotografiami. Reddit jest takim międzynarodowym odpowiednikiem polskiego Wykopu, a więc można sobie wyobrazić jaką ma siłę oddziaływania.

reddit

Samo zdjęcie jest naprawdę piękne, a przy tym wyjątkowe. Autor wykonał je ze szczytu wulkanu Fudżi, będącego najwyższym szczytem Japonii. Na zdjęciu widać monumentalny cień góry.

Po godzinie od wrzucenia zdjęcia miało ono już 4000 głosów („upvotes”, odpowiednik „wykopów”). Licznik cały czas rósł w górę, by po krótkim czasie zatrzymać się w okolicach 6500 głosów, co wyniosło zdjęcie Krisa na sam szczyt serwisu Reddit.

Sława? Popularność? Rozgłos? Zlecenia? Nic z tych rzeczy.

stats1

Autor zdjęcia pokazał jak wyglądały statystyki odwiedzin jego strony po osiągnięciu sukcesu na Reddicie. Przed Redditem dzienne odsłony można było policzyć na palcach jednej (a w dobre dni - dwóch) dłoni. W dniu sukcesu serwery zostały wystawione na ciężką próbę, gdyż liczba odwiedzających otarła się o 8 tysięcy osób. Następnego dnia było jeszcze lepiej – 15 tysięcy unikalnych użytkowników i 23 tysiące odsłon. Nieźle, jak na prywatną stronę! Tyle tylko, że już dzień później sytuacja wróciła do normy, a stronę odwiedziło… 5 osób.

stats2

Poza tym mało który internauta w ogóle rzucił okiem na pozostałe zdjęcia autora. Ok. 91% wyświetleń zgarnęła podstrona ze zdjęciami z Japonii, na której umieszczone było słynne zdjęcie cienia Fudżi. Pozostałe podstrony odwiedził średnio 1% odwiedzających.

W zamian sporo nieprzyjemności i zgaszonych nadziei

Popularność zdjęcia przełożyła się za to na kilka nieprzyjemnych dla autora zdarzeń. Przede wszystkim, zdjęcie zaczęło żyć własnym życiem. Kris J B doliczył się 874 udostępnień na Facebooku, w których nikt nie raczył podać autora fotografii, a już tym bardziej linku do jego strony.

Po drugie, Internautom udało się wykraść zdjęcie w dużej rozdzielczości. Autor celowo zamieścił w Reddicie miniaturkę zdjęcia, gdyż starał się zarabiać na wydrukach, do których potrzebna jest wysoka rozdzielczość. Tymczasem domorosłym „hakerom” z Reddita udało się wykraść oryginał zdjęcia z Flickra autora, mimo, że autor zablokował możliwość ściągania pełnej rozdzielczości. W komentarzach pod zdjęciem szybko zaczęły pojawiać się poradniki jak można przechytrzyć Flickra, korzystając po prostu z kodu źródłowego strony.

flickr-terabajt-miejsca

Ponadto wiele osób zarzucało autorowi kradzież i plagiat. Kris J B otrzymał wiele publicznych wyzwisk i maili, w których dominowała treść w stylu: „wspiąłeś się na górę Fuji, heh? Czyli nazywasz się Kris J B i jesteś właścicielem TEJ STRONY i TEGO KONTA na Flickrze? Taa, jasne”.

Autor spotkał się także z pozytywnym odzewem, gdyż sporo osób pytało o możliwość kupienia wydruku zdjęcia. Autor sprzedał łącznie… zero zdjęć. Kontakt z każdym zainteresowanym kończył się po jednym mailu. Nic dziwnego, skoro oryginał zdjęcia w dużej rozdzielczości zdążył już wypłynąć.

Podobne historie zniechęcają mnie do publikacji zdjęć w Internecie

Coraz częściej zastanawiam się, jaki jest właściwie sens publikowania swojego zdjęcia. Chęć rozgłosu, zysku, nauki, samodoskonalenia? Niestety, Internet temu nie sprzyja. W większości galerii internetowych dominują komentarze pt. „świetne, zapraszam do mnie”. Lokalne towarzystwa wzajemnej adoracji wychwalają się nawzajem i odgradzają od reszty serwisu.

fotograf-foto-aparat

Bardzo trudno jest o konstruktywną krytykę. Tym bardziej, że nie wiemy, kto chwali bądź krytykuje zdjęcie. W moich oczach bronią się jedynie fora internetowe, gdzie można łatwo sprawdzić z kim mamy do czynienia, a dodatkowo społeczność potrafi spojrzeć na pracę krytycznym okiem i nakierować na odpowiednie tory.

Smutny wniosek jest taki, że Internet zmierza w zupełnie amatorską stronę. Co więcej, z roku na rok jest coraz gorzej. Na pewno dużą rolę odgrywa tu mobilna rewolucja i wysyp samozwańczych fotografów, tworzących artystyczne zdjęcia potraktowane filtrem i rozmyciem z Instagramu.

Trochę przeraża mnie ten mój ton „na starego zgreda”, ale w nadchodzących latach pasjonaci fotografii naprawdę nie będą mieli łatwo.

REKLAMA

---

Zdjęcie we wpisie pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA