Naukowcy użyli Nokii Lumii 1020 jako mikroskopu. Zdziwiłbym się, gdybym sam nie użył tego telefonu do mojej pracy magisterskiej
Okazuje się, że do przełomowych badań nad wirusem HIV naukowcy wykorzystują sprzęt, który każdy z nas może mieć w kieszeni. Do prowadzonych od 10 miesięcy badań histopatologicznych używano… smartfona Nokia Lumia 1020.
W czerwcowym wydaniu magazynu medycznego Histopathology ukazał się artykuł dwóch naukowców - doktora Marka Li-cheng Wu oraz dr Johna Paula Graffa – w którym opisano badania mikroskopowe tkanek zmieniających się wskutek infekcji wirusem HIV. W artykule nie byłoby nic dziwnego, gdyby nie fakt, że do zarejestrowania zdjęć tkanek wykorzystano Nokię Lumię 1020.
Optyka aparatu oczywiście nie pozwala na tak spektakularne zbliżenia. Lumia 1020 w testach laboratoryjnych stanowiła „cyfrową ściankę” dla optyki mikroskopów. Naukowcy wykorzystali Lumię z pełną świadomością, z uwagi na dwie kwestie. Po pierwsze jest to aparat bardzo mobilny, co znacznie ułatwia pracę, a po drugie, 41 milionów pikseli na matrycy pozwala na bezstratny zoom, co umożliwia jeszcze większe powiększenie obrazu.
Do tej pory w podobnych badaniach wykorzystywano duże aparaty cyfrowe z wymienną optyką, ale tego typu sprzęt wymagał odpowiedniego montażu do okularu mikroskopu, co było uciążliwe. Podczas pracy na kilku mikroskopach było trzeba przenosić aparat, lub wchodzić w niepotrzebne koszty poprzez kupowaniu wielu aparatów i systemów montażowych.
Choć wydaje się to nieprawdopodobne, naukowcy chwalą sobie Nokię Lumię 1020 za to, że aparat wystarczy po prostu przyłożyć do okularu i zrobić zdjęcie. Jest to szybkie i wygodne, a ponadto zdjęcia po chwili przesyłają się same na komputer. Lumia 1020 nie została wybrana przez przypadek. 41 milionów pikseli w przypadku Lumii 1020 przekłada się na taką fizyczną wielkość pojedynczego piksela, że optyka obiektywu jest w stanie zapewnić odpowiednią jakość optyczną. Dzięki temu faktycznie cyfrowy zoom Nokii jest bezstratny i można wykorzystać wszystkie jego dobrodziejstwa.
Gdybym nie miał Lumii 1020, trudno byłoby mi w to uwierzyć. Tyle, że sam do zdjęć makro na potrzeby pracy magisterskiej wykorzystałem swoją Lumię
Wierzcie lub nie, ale sam bardzo często wykorzystuję moją Lumię 1020 do zdjęć makro. Aparat może pracować na bardzo małych odległościach od przedmiotu (minimalna odległość ostrzenia to ok. 10 cm), co w połączeniu z niebywałym zoomem cyfrowym przekłada się na naprawdę duże powiększenie!
Szczerze mówiąc, w moim aparacie żaden standardowy obiektyw nie zapewnia tak dużego odwzorowania (nie mam obecnie dedykowanego obiektywu makro, a z pierścieniami pośrednimi jest trochę za dużo zabawy). Na potrzeby mojej pracy magisterskiej wykorzystałem Lumię 1020 i nikt nie podejrzewał nawet, że przedstawiam zdjęcia ze smartfona.
Mówi się, że im mniej pikseli upakowanych na matrycy, tym lepiej dla zdjęć. Jest to jednak tylko w połowie prawdą. Jeżeli matryca będzie miała dużą powierzchnię i zostanie dobrze oprogramowana, to niestraszne jej nawet 41 milionów pikseli. Choć oczywiście jestem ciekaw, jak pracowałby aparat Lumii 1020, gdyby przy takiej samej wielkości matrycy umieścić na niej np. 12 milionów pikseli. Najprawdopodobniej zdjęcia nocne byłyby jeszcze lepsze, ale cóż… odbyłoby się to kosztem świetnego makro. Nie ma róży (ani kaktusa) bez kolców!